1st

742 47 7
                                    

Kiedy wyszedł na zewnątrz, było już sporo po północy. Miał zostać dłużej, ale zmienił zdanie. Nie pasowała mu muzyka, ludzie byli zbyt pijani, a i atmosfera raczej przyprawiała o mdłości, zamiast zachęcać do dalszej zabawy. Wzruszył ramionami. To był zły wybór. Cóż, nie pierwszy i nie ostatni w jego życiu.

Zgrabnie wyminął roześmianą parę, która próbowała przekonać ochroniarza, że są jakimiś naprawdę ważnymi personami. Wątpił, że dostaną się do środka. Skoro ochroniarz nie rozpoznał nawet jego, to ich tym bardziej nie rozpozna. Prychnął. Niektórzy ludzie naprawdę żyją pod kamieniem.

Mimo wszystko oparł się o ścianę, by przyglądać się tej całej błazenadzie. Było jeszcze za wcześnie, by wracać, a poza tym wcale nie chciał wracać. Musiał wymyślić plan na resztę nocy, a patrzenie na ludzką głupotę nie było jego ulubionym zajęciem.

 — Chyba potrzebujesz zapalić.

Odwrócił się, słysząc znużony damski głos. Okazało się, że nie stał sam. O ścianę niedaleko niego opierała się dziewczyna. Pierwszym, na co zwrócił uwagę, była jej złota, świecąca sukienka, kończąca się tuż przed kolanami. Mieniła się małymi kryształkami w bladym świetle latarni i klubowych neonów, a on nie wiedząc czemu, nie mógł skupić się na niczym innym poza nią.

Blondynka widząc zaopatrzonego w nią chłopaka, nieznacznie zakryła się czarnym futerkiem.  Przyzwyczaiła się do bycia w centrum uwagi, lubiła, kiedy na nią patrzyli, ale coś w jego spojrzeniu nie dawało jej spokoju. Żeby wyrwać go z zamyślenia, wysunęła przed siebie paczkę papierosów. Miała nadzieję, że to przywróci mu mowę.

Nie myliła się. Szybko się otrząsnął.

— Ja nie palę. —  Pokręcił głową bez przekonania.

Dziewczyna obrzuciła go wymownym spojrzeniem. Kogo próbował oszukać? Przecież palił od zawsze i bardzo dobrze to ukrywał; mało kto wiedział o jego nałogu. W końcu, kto słyszał o palącym sportowcu? Żenada. Nie mógł pozwolić sobie na taką reputację. A czy jego rodzina się domyślała? Nie wiedział. Nie obchodziło go to. Dopóki media nie wiedziały, wszystko było na swoim miejscu. Więc skąd miał mieć pewność, że tym razem to nie jest jakaś kolejna ich pułapka? 

— Zaufaj mi. — Podsunęła paczkę bliżej. — Nikomu nie powiem.

Zapatrzył się w blondynkę dłużej niż powinien. Coś jednak nie pozwalało mu odwrócić od niej wzroku. Miał wrażenie, że promieniała i to nie tylko za sprawą złotego brokatu na twarzy i we włosach. Kipiała od niej jakaś onieśmielająca pewność siebie, która kompletnie go sparaliżowała. Potrafił jedynie speszony spuścić wzrok. Głupio mu było, że tak szybko go przejrzała.

W końcu jednak odważył się i zaryzykował. Wyciągnął rękę i poczęstował się papierosem z paczki. Kiedy wreszcie poczuł używkę między palcami, jego humor od razu się poprawił. Miała rację. Naprawdę miał cholerną ochotę zapalić.  

Blondynka uśmiechnęła się, zadowolona, że połknął haczyk. Sama jedną ręką wyciągnęła kolejnego papierosa z paczki, jednocześnie wkładając drugą rękę do kieszeni swojego czarnego futerka. Wyjęła z niej święcącą zapalniczkę i kiwnęła w jego stronę, sugerując, by się nachylił. Zrobił jak kazała. Chwilę później za jednym razem odpaliła obydwa papierosy.

Odsunęła się i wypuściła ogromną chmurę duszącego dymu. Zafascynowany jej gracją, zapomniał, że i on musiał zrobić to samo. Zagapił się i prawie zakrztusił, ale udało mu się wyjść z tego z twarzą. Musiał wziąć się w garść. Nie chciał wyjść na totalnego amatora przy takiej dziewczynie. 

— To jak? Sądziłam, że tacy jak ty nie zapuszczają się w takie miejsca? 

Uniosła brodę, rzucając mu zaintrygowane spojrzenie. Sam odpowiedział jej tym równie zaciekawionym. Nie rozumiał, o co go posądzała. Tacy jak on? To znaczy kto? Jednocześnie chciał wiedzieć, co miała na myśli, ale z drugiej bał się, w którą stronę pójdzie ta rozmowa. Nie mógł jednak odpuścić. To nie było w jego stylu. 

Eleven Cigarettes ǀ Domen Prevc ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz