WYJĄTKOWA NOC

3 1 0
                                    

Raz jeszcze przejrzał leżące przed nim sprzęty. Miał wszystko i był gotowy. Narzędzia wrzucił do wora, zarzucił go na plecy i wyszedł. Noc. Mieszkańcy Śmigla już spali, a po ulicach wałęsały się jedynie bezpańskie psy. Był sam. Coś mu podpowiadało, że ta noc będzie wyjątkowa, że w końcu odnajdzie coś niezwykłego. Czuł, że tym razem mu się uda.

Wojna skończyła się kilka lat temu. Niewielką czuł różnicę. Czasem ktoś go sprawdził, wylegitymował. W sumie to wszystko. Niemcy odeszli, została bieda. Roman był jednak chłop zaradny i dobrze wiedział, jak sobie radzić w ciężkim czasie.

W końcu dotarł na miejsce. Rozejrzał się, sprawdził czy na pewno nikogo nie ma, po czym pchnął solidną, metalową bramę. Zawiasy zapiszczały. Po wojnie dużo zostało zniszczeń. Ludzie remontowali swoje domy i budynki użyteczności publicznej. Ciężko jednak było zadbać o wszystko na raz. Sporo zostało jeszcze do wyremontowania. Chociażby zardzewiała brama śmigielskiego cmentarza, którą Roman właśnie za sobą zamknął.

Do tej nocy przygotowywał się długo. Dotychczas zadowalał się niewielkimi grobami bardziej majętnych kupców lub urzędników. Preferował zwłaszcza mogiły zmarłych okupantów. Niemcy lubili przepych, nawet po śmierci.

Dziś jednak szykował się na poważny zysk. Kilkusetletni grobowiec rodziny Hohenbergów przykuwał jego uwagę od zawsze. Bogate zdobienia i epitafium wykaligrafowane pozłacanymi literami były zapowiedzią czegoś niezwykłego. Dodatkową zachętę stanowiła niewielka szczelina między kamienną płytą, a bokiem grobowca. W tym miejscu Roman postanowił zacząć.

Rozpalił olejową lampę i z przytaszczonego wora wyciągnął solidną brechę. Nagrobna płyta nie stawiała oporu. Poświecił przez powstały przesmyk. Światło mizernej lampki nieznacznie tylko rozświetliło wnętrze grobowca. To jednak Romanowi wystarczyło.

W dole spoczywały trzy drewniane trumny. Wyglądały wspaniale. Choć poważnie strawił je czas, wilgoć i robactwo, to wciąż nosiły znamiona dawnej świetności.

To była ta noc, na którą Roman czekał od tak dawna. W końcu odnajdzie coś niezwykłego i jego życie się odmieni.

Oparł się o odsuniętą nieco nagrobną płytę, żeby lepiej zlustrować dno. Ta jednak odsunęła się jeszcze bardziej. Stojąca na niej oliwna lampa i wszystkie narzędzia wpadły do środka. Poczuł, że traci równowagę. Nie mając się czego złapać, runął w ciemny dół.

Grobowiec nie był głęboki, a z dna łatwo byłoby wydostać się na powierzchnię. Wystarczyłoby wyryć prowizoryczne stopnie w ziemistych ścianach lub ułożyć stertę ze starych, trumiennych desek i po niej się wspiąć. Roman jednak nie myślał o tym. Całą uwagę skupił na głośnym chrupnięciu, które usłyszał upadając na głowę. Nie była to spróchniała trumna, ani szkło rozbitej lampy. Był to jego kręgosłup.

Roman widział, słyszał, lecz nie mógł się poruszyć. Jego sparaliżowane ciało przeszył potężny ból. Otworzył usta, lecz zamiast krzyku z jego krtani wydobyło się głuche rzężenie. Leżał na plecach bez ruchu. Nad sobą widział szczelinę, przez którą wpadało blade światło księżyca.

Kiedy się ocknął, był już dzień. Jego stan pogorszył się. Stracił czucie na połowie twarzy. Nie mógł nawet otworzyć ust. Chciał to zrobić słysząc dochodzące z góry głosy. Jacyś ludzie chodzili wokół grobowca i o czymś dyskutowali. Poczuł ulgę. Ktoś go znalazł i niedługo go wyciągnie. Chciał dać znać o swojej obecności. Nie był w stanie.

Głosy stawały się coraz wyraźniejsze i głośniejsze.

– Patrz pan no, to jak nic te ulewy, co ostatnio były. Tak zalało, że siadł ten grób.

– No siadł, siadł. Tak, że aż się płyta przesunęła. Ej Władek, chodź no!

– Dobrze, dobrze. Właśnie. Weźcie panowie to poprawcie, bo straszy tylko ta dziura. Jeszcze nam kto wpadnie. No!

– To dalej. Raz, dwa, trzy. Ejiop!

Głosów nie było. Szczeliny też już nie było. Co do jednego Roman miał rację. Tej nocy wydarzyło się coś niezwykłego. Coś, co odmieniło jego życie.



WYJĄTKOWA NOCOù les histoires vivent. Découvrez maintenant