XVIII Nie mogłam po prostu odejść

Zacznij od początku
                                    

Pyskacz dołączył do nich zaledwie kilka minut później, prowadząc ze sobą dwóch innych mężczyzn i ze wszystkich sił starając się uspokoić oszalałego Szczerbatka, który za wszelką cenę próbował przedrzeć się do miejsca, w którym znajdował się jego chory przyjaciel.

To był właśnie moment, w którym ciemnowłosa dziewczyna uznała, że jej obecność nie będzie już dłużej potrzebna i, nie chcąc zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, odsunęła się od grupy, niknąc za ścianą siekącego deszczu.

Przed odejściem poprosiła Valkę o jedną, jedyną rzecz.

Nie mów mu, że to ja go znalazłam."

Dziewczyna westchnęła ponownie, tym razem opierając o kolana nie brodę, a czoło, jak gdyby odgradzając się od doświadczeń całego dnia. Odkąd wróciła do domu, nie docierało do niej niż poza skrawkami informacji, rzucanymi w locie przez pojawiające się w chacie od czasu do czasu bliźniaki. Nieświadomi roli, jaką Szeptanie przyszło odegrać w tych wydarzeniach, cały spędzony w domu czas spożytkowali opowiadając jej ze szczegółami wszystko, czego ona sama była naocznym świadkiem zaledwie kilka godzin wcześniej. Szeptana bez trudu domyśliła się, że Valka dotrzymała słowa, nie tylko nie zdradzając jej udziału własnemu synowi, ale i nikomu innemu, najprawdopodobniej zmuszając Pyskacza, by postąpił podobnie, dając tym samym dziewczynie wolność decydowania o tym, kogo ze swych przyjaciół dopuści ona do swego sekretu.

Jak na razie nie uważała za koniecznie wtajemniczać nikogo.

Taka dyskrecja znacznie utrudniała jej jednak zdobywanie informacji, które w innych okolicznościach o wiele mniej by dla niej znaczyły. Nie mogła po prostu poprosić o opisanie obecnego stanu młodego wodza, bo to natychmiast sprowokowałoby niepotrzebne pytania i podejrzenia. A ona po prostu pragnęła dowiedzieć się co działo się z człowiekiem, któremu wcześniej pomogła – i nie miało najmniejszego znaczenia to, że był to akurat Czkawka. Dokładnie tak samo interesowałaby się losem każdego innego wikinga.

Z pomocą przyszedł jej Gustaw, z powodu nagłych zajść zwolniony od swych zwykłych zajęć. Jak się dowiedziała, chłopak większość popołudnia spędził gromadząc tyle informacji, ile tylko potrafił, a, że przez cały ten czas ani razu nie napotkał swej ulubionej znajomej, odgadł, że postanowiła spędzić ten deszczowy dzień wśród czterech ścian domu Thorstonów, jak raz pozbawiona uwagi gospodarzy, zajętych w tym czasie sprawami o wiele większej wagi.

- Pyskacz mówi, że jest z nim naprawdę źle – stwierdził poważnie po tym, jak już przedstawił jej ogólny zarys sytuacji – Podobno ma straszną gorączkę, przez cały czas kaszle i miota się po łóżku zupełnie jak otumaniony. Jeszcze wczoraj wydawał się całkiem zdrów, no może poza tym kaszlem, który faktycznie od jakiegoś czasu go męczył – ale, że osobiście widywałem go tylko w kuźni, zakładałem, że to po prostu kwestia pyłu i duchoty, która tam zawsze panuje. Gorączka pewnie dopadła go wczoraj w nocy, inaczej nie byłaby teraz tak wysoka. Do pioruna, trzeba być kompletnym idiotą, żeby w takim stanie wychodzić na deszcz i zabierać się za naprawę jakiejś głupiej drewutni!

- Może było to ważniejsze, niż może się na pozór wydawać.

- Na pewno nie tak ważne, żeby musiał robić to osobiście. Szeptana, przecież on mógł kazać to zrobić komukolwiek.

- Może miał powód, żeby tego nie robić – dziewczyna odwróciła wzrok, przypominając sobie wszystko to, co zaszło między Czkawką a jego przyjaciółmi dzień wcześniej, a o czym Gustaw najwyraźniej również nie wiedział. Niezależnie od tego po czyjej stronie była racja, nie miała wątpliwości, że ponowne spotkanie było ostatnim, czego dumny przywódca mógłby sobie życzyć.

Stracone znajdźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz