Las

10 0 0
                                    

Jest to cosiek znaleziony przy czyszczeniu folderu z tekstami. Napisany jakiś czas temu w pewnych okolicznościach... Krótko mówiąc był to okres, kiedy miała bardzo dziwne sny.


Stałam przed lasem i patrzyłam na niego. Tyle razy nim chodziłam i nie miałam z tym problemu. Jednak tym razem było inaczej. Czułam się dziwnie, nienaturalnie. Nerwowo założyłam włosy za ucho i ruszyłam przed siebie. Początek boru był rzadki, ale im głębiej się szło, tym gęstszy się stawał. Im dalej szłam, tym ciemniej się robiło, teraz słońce prześwitywało przez gęste liście wysokich drzew. Nagle wszystkie odgłosy lasu ucichły. Nie słyszałam szumu liści, śpiewu ptaków, nie słyszałam nic. Przełknęłam głośno ślinę i ponownie nerwowo założyłam włosy za ucho. Kiedy w końcu usłyszałam, jakiś dźwięk był on dla mnie tak zaskakujący, że aż podskoczyłam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że taki odgłos daje siekiera uderzająca w drzewo. Uradowana perspektywą spotkania kogoś, ruszyłam w tamtą stronę. Zboczyłam ze ścieżki i zaczęłam podążać za dźwiękiem. Kiedy przedarłam się przez krzaki, znalazłam się na wielkiej polanie. Stało na niej tylko jedno drzewo, ale najpotężniejsze, jakie kiedykolwiek widziałam. Dopiero po chwili zauważyłam drwala. Widać było, że jest bardzo zmęczony.
— Dzień dobry — powiedziałam, on jednak mnie zignorował. — Wszystko w porządku? — zapytałam, podchodząc bliżej.
—Nie podchodź — warknął. — Idź stąd!
— Wygląda pan na bardzo zmęczonego. Jak długo tnie pan to drzewo?
— Kilka godzin, a teraz idź stąd — przyjrzałam się drzewu, nie było na nim najmniejszego śladu cięcia.
— Może zrobi sobie pan przerwę — zaproponowałam.
— Nie mogę. Muszę ściąć to drzewo. Ono jest złe. Idź stąd!
— Co to znaczy złe? — dopytywałam.
— Idź stąd dziecko, tu nie jest bezpiecznie.
— Ale...
Nagle jego głowa obróciła się na plecy, w oczach miał same białka, a z ust toczyła mu się piana. Byłam tak przerażona, że nie mogłam wykrztusić słowa.
— Idź stąd!
Zaczęłam krzyczeć i biec przed siebie. Kiedy usłyszałam śpiew ptaków zatrzymałam się. Ciężko dyszałam. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam się uspokajać. Kiedy ochłonęłam, zorientowałam się, że nie mam torby. Wstałam i na drżących nogach wróciłam pod to drzewo. Las znowu gęstniał, a wszystkie leśne dźwięki ucichły. Kiedy doszłam na polanę, stanęłam jak wryta. Po mężczyźnie i drzewie nie było nawet śladu, a moja torba leżała w miejscu, gdzie ono rosło. Chcąc, nie chcą, musiałam tam podejść i zabrać moją własność. Starając się opanować nerwy, ruszyłam w stronę torby i szybko ją zabrałam i wycofałam się. Nagle znowu usłyszałam dźwięk rąbanego drzewa i głos mężczyzny.
— To drzewo jest złe. Muszę je zniszczyć. Ono jest złe.
Strach znowu mnie opętał, ale nie mogłam pozwolić sobie na zostanie w tym miejscu. Zaczęłam się powoli wycofywać. Kiedy nadepnęłam na gałązkę, a ona trzasnęła pod moją nogą, zerwałam się do biegu. Wybiegając z lasu, obiecałam sobie, że już nigdy do niego nie wejdę. Ani do niego, ani do żadnego innego.

Wszystko i nicWhere stories live. Discover now