Rozdział 5 Próba

Start from the beginning
                                    

-Masz pięć minut by stawić się na dziedzińcu.-mówi grobowym tonem rzucając na moje łóżko kołczan pełen strzał,po czym wychodzi zamykając za sobą drzwi. Pięć minut,nie chciałam sprawdzać jak długo mogę pozwolić mu na siebie czekać. Wciągnęłam na siebie jedynie krótkie spodenki,chwyciłam łuk,strzały i zbiegając na dół związałam włosy w kok. Musiałam wyglądać strasznie,ale by polować nie trzeba wyglądać ładnie.

Na dziedzińcu zebrali się wszyscy wartownicy,wojownicy i łowcy,czyli spory tłum. Wcisnęłam się pomiędzy rosłych mężczyzn stojących w milczeniu na baczność w równych rzędach. Maximus na prawdę wzbudzał w nich wszystkich respekt,a może strach?

Generał rozpoczął poranną odprawę. Swoim szorstkim jak kamień i zimnym jak lód głosem bez zbędnych słów przydzielił każdemu z osobna zadania na cały dzień. W tym czasie zauważyłam Gabe'a,który stał w tym samym rzędzie co ja. Zerknął na mnie i uśmiechnął się tak szybko,bym tylko ja była to w stanie zauważyć. Rany,podwładni Maximusa na prawdę się go bali skoro nie mogli nawet drgnąć.

-Rozejść się!-generał wydał polecenie i wszyscy jak jednem mąż ruszyli w kierunku swoich posterunków. Na placu zostałam tylko ja,on i mój łuk.

-A gdzie twój pies?-spytał mężczyzna zakładając ręce za plecy prostując się przy tym jeszcze bardziej.

-Śpi.-odparłam,bo co innego mógłby robić o szóstej rano?

-Jak zamierzasz opiekować się tym szczeniakiem jednocześnie odbywając szkolenie?

Marszczę brwi.

-Król nie wspominał o tym,że Aleks ma również odbyć szkolenie.-mówię nie tracąc pewności siebie.-Jest pod moją kuratelą.-zaznaczam ostrzejszym tonem głosu. Maximus marszczy nos jakby poczuł jakiś niezwykle dokuczliwy dla jego nosa odór.

-Jestem twoim bezpośrednim przełożonym.-mówi to zbliżając się do mnie powoli,a pode mną niemal uginają się nogi. Czuję jego siłę,jego dominacja jest tak silna że można ją niemal wyczuć w powietrzu. Czemu to nie on jest królem? Podejrzewam,że nawet sam król się go boi.

-Nie kwestionuję tego.-odpowiadam nie tracąc mocy w swoim głosie. Nauczyłam się już na przykładzie mojego ojca jak postępować z dominującymi kotami. Grunt to nie pokazywać swoich słabości,bez względu na wszystko.

-Weź łuk i chodź.-mówiąc to odwrócił się i ruszył w stronę drabiny. Wspięliśmy się na pierwszy posterunek. Wszyscy wartownicy byli już na swoich miejscach,czujni tak,jakby w każdej chwili oczekiwali ataku. Dotarłszy na trzeci posterunek znajdujący się nieco bardziej w głębi lasu Maximus zatrzymał się.

-Wypróbujemy twoje zmysły.-mówi.-Jedno z leśnych zwierząt powiło dziś potomstwo. Zapach jest świeży. Powiedz mi,które to z nich.

Żartuje? Mam wyczuć w tak wielkim borze woń nowo narodzonego stworzenia? Podczas gdy co chwilę coś w lesie przychodzi na świat? Zerknęłam na niego mając nadzieję,że to zadanie okaże się zwykłym żartem,jakaś forma chrztu dla nowego nabytku stada. Jednak po kamiennej twarzy generała nie widać było aby był on skory do żartów. Westchnęłam więc zrezygnowana i stanęłam na samym brzegu drewnianej kładki. Boże,ileż tu zapachów! Czułam każdego członka stada. Zapachy przebijały się przez wilgotną i soczystą woń liści i roślinności nasiąkniętych poranną rosą. Krzyk wzbijającego się w powietrze ptactwa o lekko ziemistym zapachu,podobnym do mchu. Muszę brnąć dalej przez gąszcz,zejść niżej. Czuję woń nagrzewającego się leśnego poszycia. Owoce drzew,opadłe liście,mech,korzenie. I czuję coś nowego. Wiem,że skądś znam ten zapach ale nie jestem w stanie go nazwać.

-Czujesz?-pyta Maximus.-Tą słodką,nieco mdłą woń?

-Tak.-wyrywa się z moich ust.

-Do kogo on należy?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 23, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

W mroku ciszyWhere stories live. Discover now