Rozdział 2. Kraina mlekiem i miodem płynąca

2.8K 138 67
                                    

Taco Hemingway

Kłopoty nie istnieją jak Bóg

Albo jestem za daleko, pijąc mleko i miód

Albo ćpając MDMA* kolorowe jak cuks.

Właśnie jestem w celi, obok mnie jest Kuba, który delikatnie bełkotał.

– Filip, jak mi serce bije, ja chyba umieram.

– Stary, nie przesadzaj – mi samemu serce napierdalało jak w zegarku ale ignorowałem to.

Widać było, że Kuba lekko przesadzał z tym co przeżywał, jednak moje przemyślenia przerwał:

– Fifi, Fifuś, Fifek – wymieniał zdrobnienia mojej ksywki. Minęło kilka czy nawet kilkanaście dni od mojego rozpoczęcia tu życia – masz takie śmieszne pseudo, kojarzy mi się z tą grą Fifą.

– Bo grałem w fifę, w sumie nie pod tym nickiem ale jednak połączenie jest z moim imieniem również – ciekawski oczywiście zapytał mnie jaki był inny. – Taki według mnie dziecinny troszkę ale Taco Hemingway.

Wooow Tacuś, progress – prawdę mówiąc nie rozumiałem go czasem. –
Mnie nazywali Que lub Quebonafide, w sumie sam wymyśliłem również tą nazwę, może kiedyś ci wyjaśnię dokładniej.

Młodzi, piękni, bezrobotni

Ja i Kuba, tacy sami, choć tak niepodobni

To nas idealnie określało, możliwe, że byliśmy do siebie podobni w wielu aspektach to jednak wiele nas różniło.

Nie było tu aż tak źle. Poznałem też kilka innych oprócz jednak można zaobserwować, że (też ze względu na ilość czasu przebywanego z daną osobą) miałem najlepszy kontakt z moim współlokatorem.

Pierwszy raz z nim coś brałem, a mianowicie dokładniej to ecstasy. Nie mówię, że miałem po tym najlepszy humor, ale byłem nastawiony bardziej pozytywnie niż wcześniej. Chociaż z reguły chyba myślałem lepiej tutaj niż inni.

Nie jestem super optymistą, ale wpadłem i cóż, wyjdę stąd jako już czysta osoba. Po co miałem się bronić, jak mój własny, w dodatku stały klient wpadł? Napewno któryś raz z rzędu zobaczył na ulicy woreczek z czymś zielonym w środku, to jest bardzo możliwe (to sarkazm). Osobiście jako imprezowicz trafiłem kilka razy ale nie przesadzajmy. Musiał się przyznać i ja poniosłem konsekwencję swoich czynów.

Quebo dzielił się swoimi wrażeniami po fazie. Ja chyba raz brałem tego typu substancję więc ten teraz był drugi.

Wkręcało mi się coraz mocniej.

Stan euforii i szczęścia stopniowo narastał.

Mu też już weszło, siedziałem z gigantycznym uśmiechem na ustach bujając się w tył i w przód, a Kuba tylko się coraz mocniej śmiał z tego jak wyglądam.

Zdecydowanie nie można było na nas patrzeć normalnie.

Jednak przeżywaliśmy to razem i to najważniejsze. Osobiście wolałem udać się na podwórko, na którym możnaby było o wiele ciekawiej spędzić ten czas. Ale kara to kara.

Czułem się jak małe dziecko dostające szlaban za jakąś głupotę.

Zepsuł mi się humor, jednak będąc na fazie wprowadziłem się w stan bad tripa*.

Tyle mam pragnień i tyle tych wspomnień i tyle Twych zdjęć

Kropla za kropla za kroplą mi lecą na czoło i brew

Już ci mówiłem że cały mój żywot: alkohol i śpiew

Już ci mówiłem zażyłem narkotyk i płonie mi krew

Zauważył to.

Nie spotkałem się z niezaakceptowaniem, lecz całkiem odwrotnie.

Spędziłem tu już trochę czasu i potrzebowałem tego.

Jakiegoś uczucia, lekkiej przyjemności.

Przytulił mnie bez słów, pozwalając mi płakać na swoim ramieniu.

Przepadam za tym kiedy siedzisz przy mnie.

***

MDMA - inaczej ecstasy, uznawany jest za narkotyk towarzyski, imprezowy. Najczęściej ma formę małych, okrągłych, kolorowych tabletek, czasem mają wytłoczone logo, wyglądem przypominają pudrowe cukierki. 

Bad trip (zła podróż) - przerażające lub trudne doświadczenia po zażyciu substancji psychoaktywnej. Przejawia się jako halucynacje, urojenia oraz napady lękowe.

Miłosne ecstasy ||TaconafideOù les histoires vivent. Découvrez maintenant