Zagubiony

5 1 1
                                    

Podniósł się na kolana, lecz upadł po sekundzie mocowania się z równowagą. Uderzył szczęką o grunt. Na całe szczęście był on porośnięty trawą, co w pewnym stopniu zamortyzowało zderzenie, i tak bardzo bolesne.

- Co się stało? - wymruczał i splunął gęstą flegmą. - Co... się stało?

Nie wiedział. Czyżby Vorhes postanowił go zgładzić, dopełnić formalności i zmiażdżyć go, doszczętnie pogrążyć?

Nie.

Przypomniał sobie słowa czarodzieja: "Nie, nie skrzywdzę cię... nie w taki sposób". A co miała oznaczać druga część tej wypowiedzi? "Nie w taki sposób" - czyli w jaki?

Tym razem udało mu się stanąć. Zachwiał się na niepewnych stopach, ugięte kolana sygnalizowały następną kolizję, do której ostatecznie nie doszło.

Rozejrzał się. Otaczały go drzewa. Mnóstwo drzew. Wysokie, grube pnie sięgały chmur, a ptaki śpiewały smętne melodie, niczym na pogrzebowym marszu.

Wysłał mnie w to miejsce, pomyślał Horn, żebym nigdy nie znalazł drogi powrotnej. Lub szukał jej dniami, tygodniami... pewnie nie przetrwam całego miesiąca. Prędzej zdechnę z głodu i wycieńczenia. Ech... w co ja się wpakowałem?

Z ulgą zauważył rozciągająca się przed nim dróżkę. Wokół nie znajdowały się żadne inne ścieżki i nic nie wskazywało na to, by podróż w inną stronę zakończyła się szczęśliwie, gdyż mroczny las zdawał się wciągać w swe odmęty. Horn podążył czym prędzej wydeptanym szlakiem dziwiąc się, iż urwał się on tam, gdzie najemnik się ocknął.

- Czy to przypadek? - spytał samego siebie. - Cholera, przecież to i tak nieistotne.

Spojrzał w dół, aby się upewnić, czy u jego boku spoczywa miecz. Był tam - jego niezbędne, bezcenne narzędzie, dzięki któremu zarabiał na chleb oraz, od czasu do czasu, na kufel piwa. W razie gdyby musiał zdać się na samego siebie ów miecz przydałby mu się chociażby podczas łowów. Co prawda do polowań na dziki, sarny czy też jelenie zazwyczaj używano łuku, jednak dawny kompan Horna - Titus - kiedyś gonił zająca przebywając kilkaset metrów, aby potem ubić go toporem. A skoro jemu się powiodło, to dlaczego nie miałoby się powieźć Hornowi, którego zawsze uważano za tego "najbardziej zdolnego" i wybitnie upartego oraz konsekwentnego.

Gdzieś w krzakach coś się poruszyło. Łowca nagród łypnął w tamtym kierunku, nie zwalniając tempa, lecz wciąż był czujny.

Po godzinie męczącej wędrówki padał ze zmęczenia. Dysząc i sapiąc starał się myśleć o rzeczach przyjemnych, aby chociaż myślami być gdzie indziej. W jego pamięć dosyć głęboko wrył się wizerunek Gimii - ogniste włosy, piegowata, jakże cudowna twarz oraz morskie oczy. Gdy go zapytała, czy ją kocha, bez zwłoki odparł, że nie. Mówił prawdę, jednak z każdą upływającą minutą pragnął do niej wrócić, powiedzieć, jakim potwornym był głupcem zostawiając ją samą i nie godząc się na oddanie życia Vorhesa w ręce bogów.

- Wybacz mi - szepnął i skulił się wymiotując resztkami spożytej kolacji. Karczemny kucharz przygotował niezłą potrawkę, na tyle smaczną, aby Horn zażyczył sobie dokładki. Teraz jednak klął się w myślach, iż w ogóle wpadł na taki pomysł.

Zakręciło mu się w głowie. Świat zawirował niczym tańcząca niewiasta.

Kręcił się w kółko, a Gima tuliła się do niego radośnie podśpiewując i chichocząc. Co jakiś czas posyłała mu czułe pocałunki, na co reagował promiennym uśmiechem.

Yayımlanan bölümlerin sonuna geldiniz.

⏰ Son güncelleme: Feb 25, 2018 ⏰

Yeni bölümlerden haberdar olmak için bu hikayeyi Kütüphanenize ekleyin!

PustkaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin