#newtmas is real

379 33 33
                                    

OSTRZEŻENIE : DUŻO SPOJLERÓW Z FILMU "LEK NA ŚMIERĆ", CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.

Minęło parę miesięcy, odkąd Thomas ze swoimi przyjaciółmi przypłynęli do Bezpiecznej Przystani. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku, mimo, że nie zawsze bywało tak kolorowo. Można byłoby rzec, że każdy zaczynał zapominać o koszmarze, jaki istnieje za oceanem. Każdy, poza Thomasem. 

To nie tak, że miał jakiś kompleks bohatera - nic z tych rzeczy. Po prostu w środku czuł pustkę, której nie był w stanie niczym zapełnić. I próbował, naprawdę próbował się jej pozbyć, jednak na nic mu się to zdało. W końcu zrezygnował, poddał się, miał dość walki ze sobą.

Przez cały ten czas od nowa odtwarzał śmierć Teresy i pocałunek... Wmawiał sobie, że to przez jej brak tak okropnie się czuje, ale prawda była całkowicie inna. Tęsknił za Newtem. Za jego wsparciem, uśmiechem i ciepłym dotykiem dłoni. Ale nie mógł myśleć o nim w ten sposób. Nie po tym, co się wydarzyło.

Każdej nocy śniła mu się śmierć Newta. W niektórych snach to on go zabija, a w innych to Newt przypadkowo dźga się nożem. 

Thomas wielokrotnie próbował sobie przypomnieć, co dokładnie się wtedy wydarzyło, ale wszystko, co pamiętał o swoim przyjacielu było bardzo niewyraźne. Momentami zastanawiał się, czy Newt faktycznie był prawdziwy. Jedynie list od niego był dowodem na to, że ktoś taki kiedykolwiek istniał.

Przeczytał ten list tysiące razy, a mimo tego wciąż nie potrafił pozbyć się wrażenia, że powinien brać do siebie wszystko, co napisał blondyn - wszystko, poza wzmianką, że zasługuje na szczęście.  

Jego przyjaciele się martwili - ciągle wypytywali o to, jak się czuje i zapewniali, że w razie potrzeby może na nich polegać. Nie zrozumcie go źle - Thomas kochał swoich przyjaciół, oni zastępowali mu rodzinę, ale... Dlaczego byli tak uciążliwi? Wszystko z nim było w porządku. 

Od tygodni na wyspie panował spokój. Żadnych kłótni, nieporozumień ani problemów. Jednym słowem sielanka. Aż do pewnego popołudnia.

Wszystko zaczęło się, gdy Minho, cały zdyszany, wtargnął nagle do "biura" Vince'a, który został wybrany na dowódcę. 

– Coś chyba jest nie tak – wysapał, opierając się dłońmi o kolana i ciężko oddychając.

To jedno zdanie wystarczyło, by zasiać ziarno chaosu. Słysząc to, o czym opowiadał Minho, lider  początkowo nie uwierzył. To wydawało się być niemożliwe. Dlatego musiał to zobaczyć na własne oczy.

Wybiegł, z miejsca, które nazywał swoim biurem i pobiegł na zachodnią część wyspy, by przekonać się, czy to, co mówił Minho faktycznie było prawdą.

I było. Daleko na horyzoncie był widoczny kształt, który bardzo łudząco przypominał statek. Mężczyzna nie zwlekał - od razu postanowił zainterweniować. Zwołał zebranie zaufanych osób, które podjęły się obowiązku chronienia wyspy w razie takowej potrzeby.

Thomas nie podszedł do tego zbyt entuzjastycznie - ostatnie tygodnie spędził na nic nierobieniu, leżąc w łóżku przez praktycznie cały czas i wcale nie miałby nic przeciwko, gdyby miał tak spędzić kolejne dni. Jednak Thomas, nie byłby Thomasem, gdyby odmówił pomocy. 

 Zebranie nie trwało długo ani nie było pogmatwane. Póki co mieli jasne rozkazy - obserwować.

Parę dni później zauważono, że kontury statku są coraz wyraźniejsze, a mgła wokół niego coraz rzadsza. Natychmiastowo poinformowano Vince'a, że to faktycznie jest statek. Początkowo brali pod uwagę, że to tylko jakiś wrak, jednak byli zmuszeni zrezygnować z tej teorii, gdy potwierdzono, że statek jest coraz bliżej.

The Cure // NewtmasWhere stories live. Discover now