Jak to się zaczęło...

17 3 1
                                    

Mery kołysała małą Sammy w swoich ramionach i cichutko śpiewała jej kołysankę. Był już późny wieczór. Kobieta mimo zmęczenia po ciężkim dniu, uśmiechała się na widok śpiącej dziewczyki oraz świadomości, że czekają na nią kochajacy mąż i druga córka.

Maleństwo po niedługim czasie zasnęło, a Mery położyła ją w łóżeczku i przykryła niebieskim kocykiem. Podeszła do szafki nocnej stojącej przy drzwiach i zgasiła małą lampkę w kształcie księżyca. Jeszcze raz spojrzała na śpiącą córkę i zostawiwszy uchylone drzwi, wyszła. Skierowała się korytarzem do pokoju Diany. Uchyliła lekko drzwi i zajrzała. Dziewczynka siedziała przy biurku i rysowała.

-Co ciekawego rysujesz? - zapytała kobieta. Podeszła do kilkulatki i  pogłaskała ją po główce.

-Rysuję ciebie, tatę i małą Sammy -odpowiedziała Diana i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.

Mery poczuła rozlewające się ciepło na sercu. Była dumna ze swoich córeczek, które były jej wielkim szczęściem.

-Pięknie, tylko nie siedź za długo -upomniała Dianę, na co ta skinęła głową.

Postanowiła jeszcze raz zajrzeć do pokoju Sam. Otwierając drzwi, zobaczyła męską postać stojącą przy łóżeczku. W pomieszczeniu było ciemno, jedynie uliczna lampa dawała słabą pomarańczową poświatę, dlatego pomyślała, że to jej mąż Jon przyszedł sprawdzić co u córki. Uśmiechnęła się do siebie i postanowiła zejść na dół do salonu. 

Schodząc po schodach usłyszała dźwięk telewizora, zaciekawiona skierowała się korytarzem do pomieszczenia. Weszła i zauważyła Jona siedzącego na beżowej kanapie i oglądającego telewizję. Jej serce zamarło. Skoro Jon był tutaj... Nic nie myśląc, ile sił w nogach pobiegła do pokoju córki. Tajemnicza postać nachylała się nad łóżeczkiem małej, a z jej rozciętego nadgarstka skapywała ciemna ciecz wprost do małych ust Sammy. Mary krzyknęła, co skłoniło istotę do odwrócenia się w stronę głosu. Nie wiedziała kim jest ten człowiek, o ile tak można go było nazwać. Zauważyła przerażające żółte oczy, bez białek i tęczówek. Kobieta domyśliła, się że ma do czynienia z wysokiej rangi demonem. Z furią i mocą w głosie zaczęła recytować tekst egzorcyzmu. Po kilku słowach poczuła, jakby ktoś odciął jej dopływ powietrza do płuc. Krzyknęła przerażona.

Jon słysząc głos ukochanej, szybko zerwał się na nogi i pobiegł schodami na górę. Z impetem wbiegł do pokoju i zobaczył ciemną postać stojącą na jego środku. Nie wiedział co się dzieje. Przerażony zauważył Mery, która nie wiedząc jakim cudem znalazła się na suficie, z rozprzestrzeniającą się szkarłatną plamą na jej białej koszuli nocnej. Jon był sparaliżowany. Postać zaśmiała się złowieszczo, gdy cały sufit pochłoną ogień. Mężczyzna patrzył z przerażeniem na płonącą ukochaną. Był bezradny. Odzyskując nad sobą panowanie, szybko podbiegł do łóżeczka, wziął na ręce córkę i wybiegł z nią z pokoju, w chwili gdy płomienie zjęły całe pomieszczenie. Zdezorientowana krzykami Diana wybiegła ze swojego pokoju i zauważyła płomienie wydostające się z pokoju siostry.

-Weź Sammy i uciekajcie stąd -wrzasną Jon. Panika przejęła kontrolę nad dziewczynką, przez co nie mogła się ruszyć

- Diana weź siostrę i biegnij przed dom! - powtórzył mężczyzna naglącym głosem.

Diana wzięła na ręce małą i zaczęła uciekać. Wybiegła na podwórko, raniąc bose stopy o żwirowe podłoże. Zauważyła płomienie buchające przez okno od pokoju Sammy, wokół unosił się gryzący dym. Z oddali usłyszała głosy syren strażackich. Bała się okropnie. Spojrzała na siostrzyczkę i zacisnęła zęby. W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Po chwili zauważyła wybiegającego z domu ojca. Próbowała zapytać go co się dzieje, lecz wokół był taki chaos i poruszenie, że nie doczekała się odpowiedzi. Strażacy błyskawicznie znalieźli się przed ich domem i zaczęli gasić płomienie wydostające się z pokoju Samanthy. Z okolicznych domów powychodzili sąsiedzi, aby zorientować się w sytuacji.

Jon spojrzał na swoje pociechy. Diana przytulała do siebie siostrę, a z jej zielonych oczu płynęły ogromne łzy rozpaczy.

Wiedział, że teraz wszystko się zmieni.

Wiedział, że musi być silny dla swoich córek i dla siebie.

Wiedział, że teraz już nic nie będzie jak dawniej.

Wiedział, że musi znaleźć to co zabiło jego ukochaną

Znaleźć i zabić, za wszelką cenę

SupernaturalWhere stories live. Discover now