z głębokości wołam do ciebie panie
byś nadmiar cierpienia
schował do pudełka
i spalił je w piecu
przez chwilę będzie ciemno
popiół zabarwi chmury
spadnie czarny śnieg
i na tym koniec
może coś się zmieni
przestaniemy się krzywdzić
zaczniemy się kochać
będziemy szczęśliwi
a jeśli będzie trzeba
odmówię dziesięć razy
modlitwę za nasze winy
zapukam do bram niebios
i wrócę z pustymi rękami
bo tam nikogo nie ma
i nigdy nie będzie
dawno przegraliśmy
nie jesteśmy święci