Rozdział drugi

169 18 2
                                    

- Dziękuję za wybranie naszego sklepu i zapraszam ponownie.

Recytuję wierszyk z szerokim uśmiechem, czekając aż dwie nastolatki opuszczą sklep. Ich zachowanie wybrednych księżniczek było typowe dla dziewczyn, które wydają tu kilka tysięcy podczas jednych zakupów. Gdy drzwi wejściowe zamykają się, opadam na wysokie krzesło.

- Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego nie wybrałaś kariery aktorki.

Pan Horan wychodzi z zaplecza za moimi plecami. Odwracam się, aby odebrać od niego kubek gorącej herbaty. Starszy mężczyzna zamyka białe drzwi, kładąc srebrny klucz do nich na mojej wolnej, wyciągniętej dłoni. Otwieram szufladę pod kasą i kładę go w specjalnej przegródce.

- Jak mogłabym pana zostawić.

- Uznałem cię już za córkę, której nie mam, a rodziców się nie zostawia.

Oboje śmiejemy się krótko na dopasowane poczucie humoru. Mój pracodawca odczytuje sms, który przed chwilą odebrał, więc zajmuję się powolnym piciem herbaty i przeglądaniem nowego katalogu sklepu. Kilka kartek z ubraniami dla starszych pań przerzucam w ekspresowym tempie, tak samo jak mało interesujące mnie torebki i biżuterię.

- Nanette?

- Tak? - unoszę głowę na szefa, który opiera się o ladę naprzeciwko mnie. Wysyła wiadomość, którą napisał, blokuje telefon i kieruje swój wzrok na mnie.

- Chris jest twoim chłopakiem?

- Nie. - kręcę głową z lekkim uśmiechem. Starszy mężczyzna marszczy brwi, ale zaraz zastępuje grymas szerokim uśmiechem. W tej chwili to mnie ogarnia wewnętrzne zdziwienie na jego niespodziewaną radość.

- Jesteś płatną partnerką, prawda? - zadaje pytanie bez żadnych pohamowań i obrzydzenia, o które mogłabym posądzić kogokolwiek kto dowie się o tym co robię.

Przypatruję mu się, szukając cienia niepewności. Gdy jego twarz nie zmienia wyrazu, zamykam na chwilę oczy, kiwając głową na potwierdzenie jego słów.

- Niech pan nie myśli, że sypiam z tymi ludźmi. - zamykam katalog, owijając dłońmi kubek z herbatą. - To tylko głupi chłopcy, szukający okazji do popisu.

- Nigdy bym tak nie pomyślał, znam cię bardzo dobrze, Nanette. Twoja pensja tutaj jest za niska?

- Nie - szybko zaprzeczam z krótkim śmiechem na jego zaniepokojony wzrok. - To przecież jeden z najdroższych sklepów tego miasta. Dzięki panu mogę normalnie żyć, nawet lepiej niż wielu innych. Pieniądze z tego nie są dla mnie.

- Nie musisz mówić więcej, rozumiem. - kiwa głową. Jestem mu wdzięczna, że nie chce drążyć tematu. - Mam dla ciebie propozycję związaną z tym co robisz. Ja i moja żona chcemy cię prosić, żebyś spotykała się z naszym synem.

Dziwakiem, który topi muchy w szklance.

- Proszę?

Patrzę na niego z czystym zdziwieniem. Propozycja obejmuje kilka spotkań i na pewno nie jest to zaproszenie na udawanie partnerki.

- Niall.. Jakby ci to powiedzieć. Niall spędził prawie całe dzieciństwo w gabinetach lekarskich. Ma okulary, aparat i.. rozumiesz. Rówieśnicy nie chcieli spędzać z nim czasu, uznając go za dziwaka. Nadal ma taką opinię.

Dziwak, który topi muchy w szklance.

- Wstydzą się go państwo.

Mężczyzna patrzy na mnie przez chwilę ze smutkiem. Wstydzi się egzystencji własnego dziecka, co jednak trochę rozumiem. Jego żona błyszczy pięknem u jego boku, a syn chowa po kątach z głową prawie na podłodze.

- Kochamy go. Kochamy go najbardziej na świecie. Ale.. to uciążliwe, gdy wszyscy ironicznie pytają o kondycję psychiczną twojego dziecka, bo "widzieli je u psychiatry".

- Czego państwo oczekują?

- Nanette. Nie ukrywam, że pokochałem cię jak własne dziecko i byłbym wręcz wniebowzięty, gdybyś została moją synową.

Żoną dziwaka, który topi muchy w szklance.

Navy Blue | n.h.Where stories live. Discover now