Robiąc obiad znowu o Tobie myślałam. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, które miało miejsce ponad pięć lat temu. Stałam w tłumie ludzi na konkursie skoków narciarskich. Skandowałam nazwę naszego państwa, by przekrzyczeć ludzi z Polski. Było ich bardzo dużo, ale nasi rodacy uwielbiają ten sport, więc nie było ich wcale mniej. Podobało mi się to. 

Spojrzałam w bok i zobaczyłam jak jakiś młody blondyn biega wokół barierek. Miałam miejsce, którego każdy mi zazdrościł. Był to prezent od rodziców na osiemnaste urodziny. Od zawsze kochałam skoki, kochałam oglądać jak fruniecie w powietrzu. Przez myśl przeszło mi, żeby robić to samo, ale mam lęk wysokości. Zupełnie jak Ty. Ty jednak próbowałeś to przezwyciężyć z pozytywnym skutkiem. Po kilku latach bez problemowo siadałeś na belce i odpychałeś się z niej, by po chwili czuć wiatr i korzystać z niego ile tylko możesz. Uwielbiałeś to. Każda pasja, która cię pochłonęła sprawiała, że oddawałeś się jej cały. Nie zważałeś na konsekwencje. 

Zaprosiłeś mnie tamtego dnia na kolacje i od pierwszej rozmowy Cię pokochałam. Miłość na lata rodzi się w ułamek sekundy i tak jest też w naszym przypadku. Ufałam Ci, ufam i ufać będę mimo, że czasem mnie zawodzisz. Kocham Cię na tyle, że nic tej liny nie przerwie. Chociażby miałbyś mnie siłą wziąć na motor, to nic nie zmieni moich uczuć do Ciebie, ale to nie działa w dwie strony. Ty po prostu nie liczysz się z tym, co ja czuje i z tym, czego nie chce. 

A nie chce, żebyś jeździł jak nienormalny po śliskich drogach. Nie chce, żeby codziennie rano miejsce obok mnie było takie nieprzyjemne, zimne, puste. Chciałabym obudzić się obok Ciebie i bez powodu się wtulić w Twój bok. Żebyś powiedział mi jak bardzo mnie kochasz, i że sprzedajesz motocykl. Tylko tyle proszę. 

A może aż tyle? 

Wyrwałeś mnie z przemyśleń, gdy z hukiem zamknąłeś drzwi od naszego domu. Właśnie, naszego. A w ostatnim czasie tylko ja w nim bywam regularnie. 

- Cześć, kochanie - powitałeś mnie jak zawsze. Tym razem nie zdążyłam jednak zobaczyć jak zdejmujesz kask i poprawiasz swoje blond włosy. Od razu do mnie podszedłeś, złożyłeś na policzku delikatny pocałunek i przytuliłeś. Robiłeś to za każdym razem. Powinnam wtedy czuć ciepło od twej osoby, ale jedyne co jestem w stanie wyczuć, to twoją zimną skórę na dłoniach od wiatru i przemoczoną kurtkę. Kochałeś jazdę w deszcz. 

- Hej - odpowiadałam Ci za każdym razem bez żadnych emocji. Nie patrzyłam już w Twoją stronę. Nie musiałam tego robić, bo Ciebie to nie interesowało. Zasiadłeś do stołu i zacząłeś jeść to, co przygotowałam. 

Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy, żeby łzy nie wydostawały się na zewnątrz. Byłam w tym perfekcjonistką, w końcu lata praktyki. Po paru minutach postanowiłam usiąść obok Ciebie. Podchodziłam powoli, bo bałam się, że zaraz wybuchniesz. Zaczynałam bać się Twojego dotyku, bo nadal można było czuć ten przyrost adrenaliny. Ja tego nie potrzebowałam. Wystarczyło, że oddychałeś tym samym powietrzem. 

Nigdy na Twoim ciele nie było żadnych zmian, jednak tym razem coś się zmieniło. Nie widziałam, żebyś wczoraj wieczorem miał dłoń w bandażu. Nic mi na ten temat nie mówiłeś, więc byłam pewna, że coś ci się stało na drodze. Nie znałam szczegółów, ale wszystko zaczynało się we mnie gotować. Nic mi się tutaj nie spodobało. 

- Co to jest? - zapytałam szeptem i delikatnie przejechałam palcami po białym materiale. Przeszedł mnie dreszcz, gdy wyobraziłam sobie dlaczego go na sobie miałeś.

- Mały wypadek przy pracy - zaśmiałeś się i delikatnie machnąłeś drugą ręką, dając mi znak, że to nic takiego. Mnie to jednak nie zaspokajało. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego.

obiecałeś mi | daniel andre tandeWhere stories live. Discover now