Prolog

268 44 33
                                    


        To był kolejny ciepły, lipcowy dzień w Melbourne. Słońce świeciło wysoko na niebie. W cichej okolicy domków jednorodzinnych czas jakby się zatrzymał. Tak mogłoby się tylko wydawać...W tej spokojnej dzielnicy był jeden szczególny dom. Dom, który wyróżniał się na tle innych.

- Masz wszystko? - Spytał Craze.

- Myślałem, że ty zrobiłeś zakupy...

- Nawet mnie nie wkurzaj...- Warknął Polak

- Żartuję. Spokojnie...Mówiłem, że się tym zajmę. - Odparł Ben.

Tomek spojrzał na kumpla podejrzliwym wzrokiem. Ostatni strasznie ciężko było im się dogadać. Frosty był pochłonięty przygotowaniami do ślubu i jego myśli krążyły prawie cały czas w tym kierunku, przez co zaniedbywał troszkę sprawy kanału, zostawiając na głowie Craza prawie wszystko. Polak starał się być dla niego wyrozumiały, ale w niektórych momentach tracił cierpliwość. Dzisiaj chłopacy postanowili nakręcić długo oczekiwany przez widzów odcinek- Cooking with Jet Crew.

- Wiem, że mówiłeś, ale ostatnio dużo mówisz, a mało robisz Frosty.

Australijczyk westchnął. Słowa kolegi trochę go zabolały, wiedział jednak, że Tomek ma trochę racji. - Przepraszam...masz rację. Nie sądziłem, że to aż tyle załatwiania z tym ślubem i weselem...Jestem trochę tym przytłoczony. Z reszta sam wiesz, jak to jest. - Ben spojrzał na przyjaciela wzrokiem szukającym zrozumienia. Polak kiwnął głową.

- Rozumiem...- Craze złapał przyjaciela za ramię. - Gotowy? - Uśmiechnął się. Frosty odwzajemnił uśmiech i odpowiedział:

- Jasne. - Chłopcy byli strasznie podekscytowani.  Dawno już nie kręcili, tak lubianej przez widzów serii o gotowaniu. Włączyli kamery, oświetlenie i mikrofon.

- Cooking with Jet Crew- Zaśpiewał Craze

- Tak...Wreszcie. Już od jakiś paru miesięcy zasypywaliście nas wiadomościami " Kiedy Cooking with Jet Crew?" " Kiedy gotowanie z Jet Crew?" "#Whereismycookingwithjetcrekurwa?" I wiecie co? MACIE! Bo dziś zrobimy dla was coś specjalnego. - Krzyknął Ben, wydobywając z siebie dziwne odgłosy.

- Co my w ogóle kurwa gotujemy? - Zapytał z przekąsem Polak...

- Jajco! Myślałem, że wiesz...

- Ja? Myślałem, że ty masz jakiś pomysł. - Odparł, udając zdziwionego Tomek.

- Dobra wygłupiamy się. Jasne, że wiemy co robimy. - Ben pokręcił znacząco głową. Dał tym znać, że nie mają bladego pojęcia, co wyjdzie z ich dzisiejszego pichcenia, po czym spojrzał na Craza. Obaj zaśmiali się głośno.

Koledzy postanowili upiec placek z musem owocowym. W tym celu musieli zmiksować truskawki, mango i inne owoce. Tym miał zająć się Frosty. Włożył więc wszystkie składniki do blendera i już miał zamknąć wieczko, kiedy zadzwonił telefon.

- Kurcze, to Kim...- Frosty spojrzał błagalnie na Craza.

Polak przewrócił oczami - Dobra...odbierz cipo. -Australijczyk uśmiechnął się.

- Za chwilę wracam- Ben na chwilę wyszedł z pokoju. Craze zatrzymał nagrywanie.

Po paru minutach Frosty wrócił do kolegi - Przepraszam...Kim znalazła jakiś garnitur w okazyjnej cenie i prosiła, żebym później podjechał po nią do Studia i pojedziemy go przymierzyć

- Ok...spoko. Możemy nagrywać? - Niecierpliwił się Polak.

- Jasne.

Tomek znów włączył kamerkę. Ben podszedł do blendera i włączył go, nie zauważając,że nie przykrył go wieczkiem. W jednej chwili zmiksowane owoce znalazły się na ścianach, suficie i meblach, nie wspominając,że sporo produktu wylądowało na samych Youtuberach...

Brunet spojrzał z otwartymi ustami na swoje poplamione ubrania, później rozejrzał się po pomieszczeniu i na końcu spojrzał na swojego kumpla, który nie mógł uwierzyć, w to, co właśnie się stało.

- KURWA Ben! - Krzyknął Craze

Frosty zmazał resztki owoców ze swoich okularów. Wiedział, że tym razem przesadził.

- Anne mnie zabije! Nie...co ja mówię? Ciebie zabije!

- Mnie? Razem przygotowaliśmy ten odcinek...

- Spierdalaj! Powiem jej, że to ty...że nie było mnie w domu, czy coś...

- Uspokój się...To był wypadek!

- Uspokój się?! - Krzyknął polak- Popatrz na to wszytko! Niedawno kupiliśmy nowe meble i malowaliśmy ściany!

- Spokojnie...

- Pieprz się! - Craze zdjął zaplamioną bluzkę, rzucił nią w Bena i poszedł pod prysznic.

        Chłopakom udało się zetrzeć ślady owocowej rewolucji z podłogi. Kuchnia nadal wyglądała tragicznie. Nagle Tomek usłyszał samochód podjeżdżający pod dom. Spojrzał na zegarek.

- To Ann. - Przyjaciele zerwali się na równe nogi. Wyszli dziewczynie na przeciw, do salonu.

- O! Cześć skarbie! - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Kupiłam parę rzeczy na obiad...

- Świetnie...- Tomek i Ben w pośpiechu zakładali buty.

- Gdzieś idziecie? - Zdziwiła się Anne

Tomek tylko pocałował dziewczynę i wyszedł za drzwi.

- Na razie Ann- Frosty machnął ręką.

Pani mecenas tylko wzruszyła ramionami i udała się do kuchni, by zostawić zakupy.

        Craze w pośpiechu otwierał auto.

- Szybciej! - Krzyczał Ben

- Spierdalaj...powinienem cie tu zostawić- Zaśmiał się Tom.

Nagle oboje usłyszeli krzyk.

- Tomek!!! Zabije was! - Anne wybiegła przed dom, ale jedyne, co zobaczyła, to odjeżdżające auto swojego męża...

BUM! Proszę! Jest hehe :) Prolog miał pojawić się w poniedziałek, ale nie wiem, czy będę miała jutro czas, więc wstawiam dzisiaj. Zapowiada się spokojnie, ale już niedługo...hehe. Pozdrawiam! :*


Till the end /JC/Where stories live. Discover now