Cześć II

1 0 0
                                    

   Przetarłam delikatnie powieki, przebudzając się ze snu. Do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach czegoś...smacznego. Uniosłam się na łokciach i rozglądnęłam dookoła siebie w poszukiwaniu jego źródła. Nigdzie nie widziałam żadnego jedzenia, za to ze zdziwieniem wpatrywałam się w słońce, przebijające się przez firanki.

Czyli to co mówiła Caterine, okazało się prawdą? Gdzie podział się cały śnieg z okna?

Opatuliłam się głębiej szlafrokiem, który poprzedniej nocy został dla mnie przygotowany i udałam się po cichu do kuchni. Oczekiwałam, że zastanę tam przyjaciółkę, pichcącą coś na śniadanie, jednak przeliczyłam się.
Na blacie leżał niewielki talerzyk z porcją owsianych ciasteczek oraz miseczką jogurtu, natomiast obok stał kubek z gorącą czekoladą. Uznałam, że całość została przygotowana z myślą o mnie. W końcu Caterine od dawna już jest na nogach, zawsze miała w zwyczaju wcześnie wstawać.
Nie myślałam, że początek dnia można zacząć tak słodko.

Wzięłam talerzyk oraz kubek i powędrowałam do salonu. Dopiero przekraczając jego próg spostrzegłam, że nigdzie nie ma telewizora. Za to wręcz roi się od kwiatów - na komodzie, na stoliku, na kominku, w ogromnych donicach; obrazy wiszące na ścianach przedstawiały jedynie szybkie i chaotyczne maźnięcia pędzlem, nic nadzwyczajnego. Nie wiem jak można wystawiać takie prace na światło dzienne. Natomiast szczególnie moją uwagę przykuła niewielka skrzynka ukrywająca się między książkami na półce. Każdy wzrok skierowałby się na nią, nie ma możliwości przeoczenia jej. Pomimo warstwy kurzu dało się dopatrzeć dziwnych znaków na niej wyrytych. Zdecydowanie nie powstały one przy produkcji. Jeśli ta możliwość odpada, pozostaje mi tylko się domyślać, do czego one służą.
Niby ciemne drewno kontrastowało z beżowymi ścianami, żelazna kłódka z zardzewiałymi zawiasami, ozdobność z wielkością, lecz jednak nic nie można było porównać z mrokiem od niej bijącym.
Przejechałam delikatnie opuszkami palców po gładkim drewnie, zastanawiając się co mam przed sobą.
Jedno było pewne:
Za tą starą kłódką kryła się tajemnica, której sedno zna jedynie...
-Caterine, gdzie byłaś? - Jak poparzona zabrałam ręce ze skrzynki, gdy usłyszałam za plecami dźwięk odbijających się od podłogi obcasów.
-W ogrodzie. - Zdjęła gumowe rękawiczki. Rzeczywiście, po jej stroju można było się łatwo domyślić. Zielony fartuch ubrudzony błotem i żółta plama na białym podkoszulku to esencja pracy w ogrodzie.
-Naprawdę? - Zdziwiłam się patrząc na jej obuwie. - W obcasach?
-Ym... - Podrapała się po karku widocznie zmieszana. - W nich dosięgam do jabłoni. Wiesz, mam krótkie nóżki, muszę jakoś sobie wspomagać...
Słysząc jej sztuczny śmiech, widocznie mający na celu rozluźnić sytuację, postanowiłam zmienić temat.
-Jadłaś już? - Zapytałam, wskazując palcem na talerzyk leżący na stole.
-Jasne, już dawno. - Uśmiechnęła się pogodnie.
-Uchm... - Spuściłam wzrok. Rozmowa strasznie nam się nie kleiła.
-Chcesz mnie o coś zapytać? - Uniosła brew.
-Nie, chyba nie. - Skłamałam. Tak na prawdę chciałam dowiedzieć się co jest w tej skrzynce. Tak bardzo chciałabym odkryć jej dno...
-Wspaniale. - Klasnęła w dłonie, a na jej uśmiech przybrał niepokojący wyraz. - Zapraszam do ogrodu.

***

     Ogród, można powiedzieć, byłby spełnieniem marzeń każdego florysty.
Przy samym wyjściu zdobiły się błękitne kwiaty oraz odbijające blask słońca lilie. Nie mam pojęcia jak daje radę się je tu hodować. Ten klimat jest zdecydowanie za zimny dla tak delikatnych roślin...
Patrząc za przyjaciółką, dojrzałam ścieżkę prowadząca w głąb krzewów oraz drzew usłana była kamykami, które przyjemnie chrząkały przy każdym kroku, co dodawało jeszcze większego uroku temu miejscu.
Jednakże mgła, która okryła cały teren uniemożliwiała mi podziwianie kwiatów oraz owoców ukrytych w trawie. Była tak gęsta, że bałam się ruszyć przed siebie, by się nie zgubić w otchłani bieli.
Nie miałam dużo czasu na rozważanie najlepszej opcji, gdyż Caterine złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Idąc jej krokiem czułam się pewniej, a zarazem gdzieś z tyłu głowy zapętlała mi się niepewność i niepokój. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi, dokąd zabiera, a nawet w jakim celu.

Gdy nogi odmawiały mi posłuszeństwa i czułam jak buty nieznośnie krzywdzą moje stopy, zatrzymałyśmy się.
Przyjaciółka spojrzała na mnie wzrokiem pełnym troski i gestem ręki powiedziała, bym się rozejrzała dookoła.
W tym momencie moje serce zaczęło bić szybciej.
Dookoła nas rozciągało się morze. Jego fale bezlitośnie uderzały o skały znajdujące się pod nami, a ja, stojąc na krawędzi nieznanego mi klifu, poczułam jak cały ból i zmęczenie ulatują ze mnie.
Spojrzałam za siebie.
Mgła zdawała się wisieć w powietrzu, ale za nami. W tym lesie, ogrodzie, czy jak to można nazwać. Teraz otaczał nas tylko mroźny wiatr...
-Usiądź. - Szepnęła prawie bezgłośnie Caterine, sadowiąc się na jeden ze skał w pobliżu krawędzi. Nie widziałam powodów dla których miałabym się powstrzymywać, więc zrobiłam jak kazała.
Chwilę trwałyśmy w ciszy, w bezruchu, w pustce wewnętrznej.
Ukradkiem zerknęłam spode łba na dziewczynę i zastanawiałam się, o czym może tak głęboko rozmyślać. Zdawała się być pogrążona w transie, bezdennej hipnozie.
-Czemu zamieszkałaś wśród mgły? - Moje słowa odbijały się od ścian skalnych, powodując powtarzające się echo.
-A czemu zadajesz mi tak dużo pytań? - Zamknęła oczy nie wybudzając się z transu.
-Nie zadałam ci jeszcze żadnego pytania... - Zmieszałam się.
-Wiem, że interesuje cię moja skrzynka. - Wyznała, a mnie zatkało. Miałam nadzieję, że się nie zorientowała moim zaciekawieniem...
-Co? W-wcale nie. - Jąkałam się. - Skąd taki pomysł?
-Widziałam to w twoich oczach. - Stwierdziła bez emocji. Mnie natomiast rozrywał wstyd oraz ciekawość. Dwa pożerające się i mnie skrajne uczucia.
-Naprawdę chcesz wiedzieć? - Burknęła. - Dowiesz się w swoim czasie.
-A kiedy nadejdzie ten czas? - Powiedziałam powoli i cicho, próbując przewidzieć jej reakcję na to pytanie.
-Nie przestaniesz grzebać mi po rzeczach dopóki nie "odkryjesz" prawdy? - Zapytała ironicznie, na co wolałam nie odpowiadać. - Teraz mogę jedynie wkręcić cię w moje życie. Ale pamiętaj. - Uniosła palec, kierując mój wzrok na niego, a następnie wyszeptała ostatnie zdanie swojego monologu. - Gra trwa do końca...  

  -Gdy byłam mała, zobaczyłam coś, czego nie powinnam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

  -Gdy byłam mała, zobaczyłam coś, czego nie powinnam. - Wlepiła smutny wzrok w krajobraz przed sobą. - Wszystko wydarzyło się za szybko...
-Co się wydarzyło? - Spytałam zniecierpliwiona.
-Pamiętasz dzień, w którym wyjechałam? - Zerknęła na mnie.
-Jasne, że tak. - Spochmurniałam na samo wspomnienie. Nasza przyjaźń wtedy zdawała się być spisana na straty. - Każdy pamięta. Zostawiłaś wszystko tak po prostu. Zostawiłaś wszystkich, z którymi jeszcze dzień wcześniej śmiałaś się i chodziłaś do kina...nie rozumiem, czemu musieliście się przenosić.
-To nie była moja decyzja ani tym bardziej wola. - W kącikach jej oczu zebrały się łzy. - To był mój błąd. Musiałam uciekać.
-Czemu?! - Po moich plecach przebiegł nieokreślony dreszcz.
-Przez więzy krwi...
-Co? Ja nie rozumiem...
Caterine jedynie wstała bez słowa i zaczęła ściągać z siebie ubrania.
Zrzucała je z siebie jakby ją paliły, jakby chciała się ich pozbyć.
Dopiero gdy została w samej bieliźnie i odwróciła się do mnie przodem, zamarłam.
Jej łydki były pokryte ranami po cięciach, a stopy zabandażowane. Blizny pomimo swego małego rozmiaru znajdowały się wszędzie, dalej tak samo świeże. Nie dane było je zliczyć.
Jednak najgorsze co do tej pory pokazała to żyły.
Od stóp wokół nóg ciągnęły się dwie, grube, ciemne żyły splatające się przy biodrach.
-I myślisz, że czemu ukrywam się wśród mgły? - Podeszła krok bliżej, stukając obcasem. - Bo wśród mgły najtrudniej dostrzec skrywane tajemnice...

ForestlandWhere stories live. Discover now