- Astrid skopałaby ci tyłek za samo myślenie w ten sposób – bezwzględnie przerwał mu stanowczy żeński głos dochodzący zza jego pleców, choć jego posiadaczkę niewątpliwie dzielił od młodego wodza znaczny dystans – A potem porządnie obiłaby ci oba ramiona za narzucanie jej tego samego.

Czkawka obrócił się gwałtownie, wyrwany ze swych rozmyślań i absolutnie zaskoczony obecnością kogokolwiek innego niż Szczerbatek i on sam. Powitało go radosne, choć niepozbawione ironicznego wyrazu oblicze młodej kobiety – tej samej, której imię tyle razy zdążył już tego dnia wypowiedzieć.

- Heather! - wykrzyknął zmieszany, złorzecząc w duchu na swój nieszczęsny nawyk głośnego myślenia – Hej... hej, Heather. Ja... to znaczy, dobrze cię... - uniesiona nagle brew dziewczyny uświadomiła mu co właśnie robił, jąkając się i plącząc, jak gdyby znów miał piętnaście lat. Potrząsnął głową i, uspokojony, zerknął na Heather ponownie, po czym przewrócił oczami w odpowiedzi na jej czysty, krótki śmiech. Spojrzał na nią raz jeszcze – Jak długo u jesteś?

- Wystarczająco długo, by mieć czym cię szantażować przez kolejny miesiąc – odpowiedziała ona, zwinne zeskakując z siodła i klepiąc po szyi srebrzystego wierzchowca – Chyba nie jesteś w formie, braciszku, skoro tak łatwo dałeś się podejść.

Czkawka skrzyżował ręce na piersi i ponownie przewrócił oczami.

- Najwyraźniej się starzeję.

- Rzeczywiście, niedługo stuknie ci dwudziesty drugi rok. W sumie jesteś już jedną nogą w grobie.

- Ciekawe, którą – tą, którą jeszcze mam, czy tą, którą przy pomocy Szczerbatka zmiażdżyłem sześć lat temu?

- O nie, tylko nie te twoje okropne żarty około-kończynowe.

Heather obrzuciła go błagalnym spojrzeniem, a potem zostawiła Szpicrutę samą sobie i niemal w podskokach podbiegła do niego. Czkawka ledwie zdążył rozłożyć ręce, kiedy dziewczyna z entuzjazmem wpadła w jego objęcia.

- Straszliwie za wami tęskniłam! - zawołała niemal jednocześnie, oplatając go ramionami – Za długo nas tu nie było.

- Ja za wami też – wiking uśmiechnął się słabo, odwzajemniając uścisk, czując jak niezależnie od własnej woli odpręża się, po raz pierwszy od tylu tygodni wolny od zwykłego napięcia – Ja też.

Czkawka dawno już nauczył się traktować Heather jak rodzoną siostrę. To, że – wbrew przypuszczeniom, jakie pojawiły się w jego głowie na pewnym etapie ich znajomości – nie łączyły ich żadne więzi krwi, nie miało dla żadnego z nich najmniejszego znaczenia.

- Więc, jak życie na Berk? - zapytała dziewczyna swobodnie.

Jej towarzysz westchnął.

- Czkawka?

- Nie pytaj.

- Aż tak źle?

- Mhm.

- Dobra. To jak w takim razie twoje życie?

- Milion razy gorzej.

- To znaczy?

- Umieram, Heather.

Odsunęła go na odległość ramienia i zmierzyła wzrokiem. Czkawka napotkał jej spojrzenie; może gdyby znał ją krócej, uwierzyłby w niepokój, jaki odbił się w tym momencie na jej twarzy. Zbyt blisko zaznajomiony był jednak z błyskiem, który niemal natychmiast pojawił się w jej oku, by miał dać się zwieść tak lichym pozorom.

Z całą pewnością nie mógł liczyć na współczucie z jej strony.

- Ach, czyli wszystko w normie. Już myślałam, że naprawdę coś się stało.

Stracone znajdźWhere stories live. Discover now