- Co, że zazdroszczę jej uwagi, jaką otrzymuje?! - wykrzyknął nagle Czkawka, zmuszając swego towarzysza do zastanowienia się, komu u licha chłopak odpowiada – Nie potrzebuję ich zainteresowania, doskonale obejdę się bez niego. Już zdążyłem przyzwyczaić się, że ludzie na tej wyspie nigdy nie przejmują się tym, czym powinni, wiecznie za to wtykając nos w nieswoje sprawy. Może przynajmniej dadzą mi spokój z tymi swoimi głupimi radami, które w większości przypadków potrzebne mi są jak smokowi buty. Naprawdę nie o to tu chodzi.

Następny kamyk rozbił lśniące lustro wody. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden.

- Chodzi o to, że jej nie ufam. Pomyśl tylko, Mordko. Zjawia się na plaży nie wiadomo jak i kiedy; ani na wyspie, ani w jej pobliżu nie ma nawet śladu czegoś, co mogłoby być okrętem; nie umie powiedzieć ani skąd jest, ani nawet jak się nazywa... Heather przynajmniej znaleźliśmy wśród jakichś tam szczątków łodzi. A Szeptana? - wzdrygnął się na sam dźwięk jej imienia – Nie przepłynęłaby przecież dalej, niż tych kilkaset stóp w głąb morza, a ten teren Eret ze Śledzikiem dokładnie sprawdzili.

- Zresztą, to podobieństwo z Heather wcale nie jest dla niej korzystne – podjął ponownie po chwili, odwracając się w stronę Szczerbatka, w płonnej nadziei, że jego argumentacja znajdzie uznanie w oczach smoka. Widząc jednak absolutny brak zainteresowania po stronie tego ostatniego, machnął ręką w geście zrezygnowania i powtórnie zwrócił się do twarzą do stawu – No proszę cię, wszyscy pamiętamy jak to się skończyło. Pojawiła się na wyspie jakaś ślicznotka i wszyscy bez wyjątku potracili głowy. Potraciliśmy – dodał ciszej, zawstydzony wspomnieniem własnej głupoty, która kilka lat wcześniej wystawiła ich na tak wielkie ryzyko.

Jej statek zaatakowali piraci! A teraz oblegają wyspę!"

Oblegają to nie piraci, ale ona twój mózg! Ty chyba w ogóle nie myślisz!"

- Właśnie próbuję robić to teraz – tylko, że absolutnie nikt nie chce mnie słuchać! Na Lokiego, Astrid, jeżeli tak to wyglądało z twojej perspektywy... Nic dziwnego, że byłaś wściekła – Czkawka odpowiedział własnej pamięci, która wbrew jego woli podrzucała mu kolejne migotliwe obrazy z przeszłości i nawet nie zauważył, kiedy od wylewania swych żalów przeszedł do dyskusji z własną świętej pamięci narzeczoną – No tak, jasne, tylko ty nie dałaś się zwieść pięknym frazesom i wielkim, zielonym oczom. Ale w tym rzecz! Nabraliśmy się na sztuczki Heather i o mały włos nie skończyło się to katastrofą, a teraz wszyscy – wszyscy, z Pyskaczem, Gothi i moją rodzoną matką włącznie! - popełniają ten sam błąd. I to mnie nazywają naiwnym! Ja wiem, że od dłuższego czasu nie musimy martwić się jakimiś wielkimi konfliktami – z Łupieżcami zawarliśmy pokój wieki temu, przy obecnym nastawieniu Dagura Berserkerzy przestali być problemem, Viggo przestał być problemem... ale przecież na tym zagrożenia się nie kończą. Nie mówię przecież, że Szeptana pracuje dla Łowców. Nie musi pracować dla nikogo, ale jak na razie jedynym dowodem na jej życzliwość wobec Berk są jej własne słowa i chwilowe zachowanie. I znowu – dokładnie to samo było z Heather.

Czując, jak miejsce uprzedniej, niezdrowej ekscytacji zajmuje w nim jeszcze mniej zdrowa rezygnacja, Czkawka uniósł dłoń, w której wciąż znajdowało się kilka kamieni różnej wielkości. Westchnął, po raz kolejny z bólem uświadamiając sobie, że chociaż on zupełnie poważnie zwracał się w swych słowach do Astrid, ona za nic w świecie nie mogła mu odpowiedzieć. Prawie od niechcenia wyrzucił kamienie przed siebie, obserwując, jak jeden po drugim giną w wodnej toni. Pokręcił głową nad własnym, bezmyślnym zachowaniem.

- Nie raz i nie dwa już się na takiej naiwności przejechaliśmy, Mordko. Najpierw z Heather, potem z Drago... Nie ufam Szeptanie i myślę, że Astrid też by jej tak łatwo nie zaufała. Astrid...

Stracone znajdźWhere stories live. Discover now