Nadmierna opiekuńczość

272 27 19
                                    


            Anxiety zerwał się z podłogi i poszedł do swojego pokoju. Miał już dosyć socjalizowania się z resztą. Zmęczył się tym.

Na początku nie było tak źle. Siedział sobie spokojnie na kanapie przeglądając coś na telefonie i nikomu nie wadząc. Potem przyszedł Morality. Ok. Chwilę siedzieli w ciszy, ale widać było, że Patton aż wyrywa się, żeby coś powiedzieć. Aż dziw było, że nie zaczął gadać od razu jak wszedł. Chociaż moment w którym Anxiety spojrzał na niego najwidoczniej uznał za przyzwolenie, bo zaczął mówić. Lub po prostu nie chciał przerywać i czekał aż Anxiety zwróci na niego uwagę. Morality zwyczajnie nie dało się ignorować na dłuższą metę, wymagałoby to zbyt dużo samozaparcia i nieczułości.

- Anxiety... - zaczął z szerokim uśmiechem.

- Ta?

- Jesteś teraz zajęty? – Patton cały czas się szczerzył.

- E... nie? – Anxiety zawahał się.

- Świetnie! – i to oświadczając wybiegł z pomieszczenia. Jednak Anxiety nie musiał się długo zastanawiać dokąd podążyła moralna osobowość, bo zaraz Morality wrócił wraz z Princem.

I zaczęło się darcie kotów.

Znaczy, dokładniej to wydzieranie. Patton i Roman przynieśli stosy gazet ze zdjęciami małych puchatych zwierzątek. Morality stwierdził, że są mu potrzebne zdjęcia kotów i to nie wycięte, tylko ostrożnie wydarte i że chce żeby mu pomogli się tym zająć. Anxiety nie miał pojęcia po co Morality te zdjęcia i dlaczego nie mogą użyć nożyczek, ale wolał nie pytać. Bardzo prawdopodobne, że nawet gdyby zapytał, to odpowiedź nie miałaby za wiele sensu lub w ogóle by jej nie dostał. Morality był bardzo dobry w unikaniu udzielania odpowiedzi na pytania na które nie chciał odpowiadać.

Minęło im trochę czasu na wspólnym wydzieraniu kotków i sporadycznie jakiś innych zwierzątek, które Patton uznał za potrzebne. Ale i tak wszystko musiało się oczywiście skończyć draką. Draką.

Do pokoju wpadła średniej wielkości biało-czarna długowłosa suczka. Kundelek, którym Thomas zgodził się zaopiekować na czas, gdy jej właściciele pojechali z ważną wizytą do rodziny. Oczywiście jej fizyczna forma znajdowała się poza tym terenem, była w prawdziwym domu Thomasa. Ale fakt, że mieszkał razem z nią odbił się na przestrzeni myślowej w taki sposób, że jego części osobowości również musiały zajmować się psem aż do momentu, gdy właściciele się po niego zgłoszą.

Draka rzuciła się na Anxiety, który wcześniej zjechał z kanapy i siedział na podłodze, więc był idealnie w zasięgu lizania. Został przygnieciony przez niewielką, lecz ciężką kulkę miłości i entuzjazmu. Nie mógł nawet liczyć na pomoc od strony pozostałych dwóch osobowości, ponieważ tylko przyglądali mu się z rozbawieniem.

W końcu, po dłuższych bojach (wliczających drapanie po brzuchu i mizianie) Anxiety udało się odsunąć Drakę od swojej twarzy. Co gorsza, nie mógł być nawet na nią zły, bo to było zwyczajnie niemożliwe. Była za słodka. Ale miał dość. Teraz potrzebował tylko wymówki...

- Widzę, że znalazłeś sobie damę serca. Jestem zazdrosny – zaśmiał się Prince.

- Zamknij się Princey – warknął Anxiety i tym sposobem mógł przez nikogo niezatrzymywany wycofać się do swojego pokoju.

Odetchnął z ulgą, gdy znalazł się w progu. Podczas wydzieranek nie odważył się zagaić ani Pattona ani Romana. Nawet gdy pytali go o coś, starał się odpowiadać monosylabami. Nie żeby miał coś do tej dwójki, zwyczajnie wiedział, że gdy pozwoli sobie na swobodną rozmowę, to ostatecznie skończy się to kłótnią z Princem. Nieważne jaki był temat, zazwyczaj kończyło się to ostrą wymianą zdań. Bycie osobowościami z przeciwnych biegunów zobowiązywało. Nie miał ochoty psuć humoru Morality. Oni zapewne by się nieźle bawili, ale zepsułoby to atmosferę, którą udało się stworzyć Pattonowi.

Nadmierna opiekuńczość (Sanders Sides fanfiction - one shot)Where stories live. Discover now