Gwizdanie zmieniło się w nucenie. Tak, cudownie, pomyślał. Pięknie. Kontynuuj. Powstrzymał się przed kiwaniem głową z zachwytem. Rozpływał się w emocjach, jakie wyczuwał. Melodia była smutna, pełna rozgoryczenia, z nutką... złości? Nie, czegoś więcej. To chyba wściekłość. Tak. Głęboko skrywana, paląca wściekłość. Wiedział, że tylko artysta taki jak on potrafiłby to wyczuć. Ciekawe, skąd ona wzięła te wszystkie uczucia i jak wplotła je w piosenkę. Oryginał brzmiał bardziej płaczliwie.

Przemyślenia przerwał mu dźwięk dzwonka w telefonie. Niemalże wyskoczył ze skóry, drgnął wyraźnie, chyba tylko cudem nie dając się wykryć. Możliwe, że jego wrodzona gracja oraz zdolności aktorskie trochę mu w tym pomogły, jednak było blisko!

Usłyszał westchnienie, a potem kliknięcie.

― Halo? ― spytała kobieta z irytacją. ― Mówiłam, żebyś nie dzwonił... Nie obchodzi mnie to... Słuchaj, nie mam ochoty wysłuchiwać tego po raz dziesiąty dzisiaj... To tylko twoja wina, ty skończony... Nie przerywaj mi, kiedy cię przeklinam! Stul dziób, jeśli nie masz nic nowego do powiedzenia... Te stare wymówki już na mnie nie działają... Nie, do cholery! Czy ty nie rozumiesz, tego słowa? Mam ci to powiedzieć po niemiecku? Nein!

I znowu kliknięcie. Nie zaczęła znowu śpiewać, ale słyszał jak krąży po pokoju, fukając na tego kogoś po drugiej stronie telefonu. I nagle poczuł mocne uderzenie w czoło.

― Auuu! ― Pociągnął za zasłonę, łapiąc się za głowę. ― No przepraszam, ale to nie moja wina, że cię jakiś dupek zdradził! Jeżeli będę miał siniaka, to za to odpowiesz, jak Zeusa kocham!

Spojrzał na kobietę z irytacją. Chciał być grzeczny, uprzejmy, nie wtrącać się, jednak ataku na swoją boską twarz nie mógł ot, tak puścić płazem.

― No co? ― spytał. ― Nie należą mi się przeprosiny? ― Podniósł z ziemi jej rozbity telefon i wskazał go palcem. ― Jemu chyba też. Złamałaś mu serce.

Ona stała, patrząc na niego, wytrzeszczając zielone oczy. Była niska i drobna, miała mokre po prysznicu blond włosy, zgrabny nosek, zaciśnięte z przerażenia usta oraz pięknie zarysowane kości policzkowe. W białej nocnej koszulce przypominała mu anioła, chociaż oczywiście nie wierzył w te skrzydlate stwory. Gdyby jednak wierzył, chyba właśnie by pomyślał, że spotkał jednego. Oględziny trwały kilka sekund, a kobieta zdążyła rzucić się do torby na ziemi, szarpnąć zamek, wyciągnąć z niego jakąś spluwę (nie miał pojęcia, co to jest, nie jego brożka) i wycelować w niego z przysiadu.

Groźny aniołek z boskim głosem, przemknęło mu przez myśl.

― Kim jesteś? ― spytała groźnie. ― I co, do cholery, robiłeś za zasłonami?!

Zrobił dwa powolne kroki w lewo, by wyjść zza firanek i stanąć w świetle kinkietów. Dawały one jedynie delikatne światło, nadając nastroju w pokoju.

― Przeklinanie jest trochę niegrzeczne, nie sądzisz? Nie pochwalam go w różnych piosenkach, chociaż ma zastosowanie, kiedy przytniesz sobie palec drzwiami albo jak dostaniesz telefonem komórkowym prosto w czoło. Powiedz mi, czy będę miał siniaka?

― Kim jesteś? ― nie ustawała. Patrzyła na niego z pełnym skupieniem, powoli podniosła się z podłogi i podeszła do niego bliżej. ― Gadaj albo wpakuję ci cały magazynek.

― Kochana, ja przecież cały czas gadam. Właściwie rozumiem, dlaczego jesteś taka podminowana. Najpierw ten palant, który najwyraźniej zrobił ci coś złego, potem głupi rzut smartfonem, a potem jakiś przerośnięty, przystojny debil wyskakuje zza twoich zasłon! Ale nie jestem tutaj, żeby zrobić ci krzywdę, a sądzę, że ty chcesz mnie skrzywdzić. Dotkliwie. Więc proszę, możesz odłożyć to żelastwo, żebyśmy mogli porozmawiać jak...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 22, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Artysta w poszukiwaniu natchnieniaWhere stories live. Discover now