- Nie widzisz, że nie jest zainteresowana?

Kayden przewraca oczami.

- Jest bezwartościowa, ma tylko mnie, bo każdy inny zawsze się nad nią znęcał. Wiesz czemu? - pyta.

Czuję się naga, policzki pieką mnie od zawstydzenia, którego nie potrafię wyjaśnić. Justin przecież wie o wszystkim, ale kiedy Kayden tak na mnie patrzy, z tym obrzydzeniem i wyższością moje poczucie własnej wartości jest niemal zerowe.

- Oświeć mnie.

- Czy Nellie kiedyś ci powiedziała, że jest mordercą? - Kayden robi krok w przód, a tym samym przekracza próg mieszkania. - Wszyscy w naszym mieście wiedzą o tym, że kiedyś kogoś zabiła.

Jest tak blisko.

Chcę krzyczeć. Błagać Justina, by natychmiast go wyrzucił, by zabrał mnie od niego i pomógł się gdzieś schować, ale ten tylko stoi w miejscu i w ogóle się nie rusza. Nie reaguje, kiedy Kayden staje nade mną z uśmieszkiem cwaniaczka. Nie łapie jego ręki, kiedy chłopak uderza palcem w moje czoło.

- Jesteś taka głupia - mówi cicho, nachylony do mnie. - Naprawdę myślałaś, że nigdy cię nie znajdę? Że możesz ode mnie uciec?

Ponownie chwyta mnie za ramię. Paznokcie Kaydena wbijają się w moją skórę tak bardzo, że niemal czuję wylewającą się krew z małej rany. Silnym szarpnięciem wyciąga mnie z mieszkania na klatkę schodową. Czuję pod bosymi stopami chłód zimnej posadzki, ślizgam się na niej, próbując się wyrwać, ale nie mam w sobie, aż tyle siły. Odwracam głowę i widzę tylko, jak Justin spogląda na mnie bez żadnych emocji na twarzy.

Wtedy do mnie dociera.

Justin mi nie pomoże. Nie obchodzi go to, co się ze mną stanie. To idealne rozwiązanie jego problemu. Przecież Justin mnie tutaj nie chce. Nienawidzi mnie, nie znosi tego, co dzisiaj powiedziałam. Kayden jest jego wybawicielem, uwalnia go ode mnie.

- Puszczaj! - wołam.

Dudni mi w uszach, serce bije mocno, a nogi dygoczą, ale nie mogę się tak łatwo poddać. Może i nie mogę liczyć na Justina, ale może jakiś sąsiad zareaguje.

- Puść mnie! To boli! - krzyczę jeszcze głośniej.

Błagam w myślach, by sąsiad z końca korytarza, Hagrid był w domu.

- Zamknij się - warczy Kayden. Przyciska dużą dłoń do moich ust, zatrzymując się w pobliżu schodów. Próbuję go od siebie odepchnąć ze wszystkich sił. Napieram rękoma na jego brzuch, na ramię, ale to nic nie daje.

- To powinno cię uciszyć - mamrocze. Spinam się całkowicie, bo wiem, co to znaczy. Chwilę później lecę w stronę ściany z prawej strony i uderzam o nią twarzą. Wydaje mi się, że mój nos został rozgnieciony jak rozgotowany kartofel. Cały świat wiruje mi przed oczami, kiedy osuwam się na ziemię.

Kayden jest wściekły. Dlaczego? Z różnych powodów.

Po pierwsze przez to, że od niego uciekłam. Nie powinnam tego robić. Powinnam nadal gnić w jego domu, w małym, ciasnym pokoju i wybaczać każdą rzecz, którą mi zrobił. Po drugie przez to, że ciągle mu się sprzeciwiam. Kayden nie znosi, kiedy ktoś mu odmawia. Kolejnym powodem może być to, że w drzwiach spotkał Justina, obcego chłopaka, a to było jak dolanie oliwy do ognia.

Doskonale wiem, że jego nerwy lada moment całkowicie puszczą, a ja prawdopodobnie stoczę się po schodach na sam dół. Kayden potrafił się ograniczać, potrafił tłumić swój gniew, ale nie w takich sytuacjach. W poprzednich latach byłam zbyt słaba, by z tym walczyć. Naiwnie wierzyłam, że w końcu coś się zmieni, ale wszystko zawsze wyglądało tak samo. Potwór zawsze zostanie potworem.

LEFT BEHINDWhere stories live. Discover now