~12:02~

6 0 0
                                    


Moje tzn. życie wywróciło się o 180 stopni w przeciągu kilkudziesięciu godzin. Wszystko w co wierzyłam ,w czym miałam nadzieję, moje cele stanęło na krawędzi mojego moralnego mostu.

Zaczęło się zwyczajnie. Dzień jak co dzień. Wstałam umyłam się, przebrałam, zrobiłam make-up, wzięłam kanapki, wodę i poszłam z siostrą na autobus do szkoły. Lekcje minęły calkiem zwyczajnie- stres jak zwykle, te same twarze, niektóre przyjazne, lecz większość omijałam szerokim łukiem lub odwracałam głowę w przeciwną strone. Po powrocie do domu byłam zmęczona i zdenerwowana, z łaską zjadłam obiad, sprawdziłam social media na telefonie. W tym czasie do domu przyszedł pan, żeby wymienić butlę gazową. Potem poszłam do góry się uczyć. Standard, zadanie domowe, nauka na 3 kartkówki jutrzejszego dnia plus przygotować się z lektury na polski. Po ok. 3h zmyłam makijaż, bo zapomniałam zrobić tego wcześniej, przebierałam się w 'stare' ubrania, zeszłam na dół, jadłam kanapkę z serem, popiłam szklanką wody i poszłam na spacer z psami. Gdy wróciłam posiedziałam na dworze, bo była piękna pogoda, potem zrobiłam kolacje, podałam dziadkowi kanapki i miętową herbate, porozmawiałam z nim chwilkę o życiu- lubiłam te rozmowy, dziadek miał podobny charakter do mojego, lecz myślę, że nikt z rodziny nie znał mnie na tyle dobrze psychicznie, co ja ich. Następnie słyszałam jak mama rozmawia z babcią o problemach rodzinnych w kuchni- zrobiło mi się smutno, bo niewiele mogę im w tej sytuacji pomóc. Chwilę potem młodsze rodzeństwo zdążyło się ze sobą pokłócić, a Róża dalej buszowała w swoim telefonie. Przyglądałam się im wszystkim i zastanawiałam jak to wszystko będzie wyglądać za 10 lat. Później naszykowałam sobie ubrania na jutrzejszy dzień, zniosłam plecak do dużego pokoju i starałam się przekonać Róże, żeby poszła ze mną spać do domu cioci, ale ona nie chciała, bo skończył jej się internet w telefonie. Około godziny 22h poszłam sama do domu oddalonego kilkadziesiąt kroków od mojego. Weszłam przez warsztat, zamknęłam wejściowe drzwi na dwa razy, potem kolejne prowadzące do pracowni dziadka/cioci i mojej a następnie drzwi do mieszkania. Zapaliłam nocną lampkę na korytarzu i wkroczyłam do łazienki, żeby się umyć. Później poszłam od razu spać, no włączyłam jeszcze muzykę jak co wieczór i nastawiłam budzik do szkoły. Zanim zasnęłam miałam mnóstwo myśli w głowie. Głównym osobistym problemem na tam tą chwilę było zrobienie czegoś złego mojego przyjaciela Olka. Obiecał mi coś i nie dotrzymał słowa, skrzywdził nie tylko moje zaufanie do niego, ale i samego siebie fizycznie. Źle się z tym czułam, było mi smutno, nie chciałam z nim w ogóle rozmawiać czy pisać a jednocześnie potrzebowałam go. Przepraszał kilka razy, jednak nie mogłam tk od razu wybaczyć i zapomnieć. Obietnica to obietnica, a złamanie jej ma swoje konsekwencje. Mieliśmy umowe, że zrywamy po czymś takim konakt, lecz nie potrafie, jestem za słaba, żeby się od niego odciąć. Dlatego potrzebowałam dłuższego czasu na przemyślenia. Minął wtedy dopiero tydzień, a on ciągle nie dawał mi spokoju i pisał, że tęskni. Myślałam z jednej strony, że chce mnie wziąć na litość, żeby dalej pisać o swoich dziewczynach, a z drugiej- jednak się starał co oznaczało, że się stara i zależy mu na naszej znajomości. Nie wiedziałam co myśleć i jak tą sprawe rozwiązać. Dodatkowo czułam się taka obojętna dla innych i samotna. Postanowiłam dać sobie trochę czasu.

I tak rozmyślałam ok. 1h- jak co wieczór zanim zasnę.Wtedy to były moje największe problemy. Nie wiedziałam, albo inaczej, nie byłamprzygotowana na to co miało się stać tej nocy.    

ApologizeHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin