– Melanie, zdaje się, że miałaś coś powiedzieć.
Cichy jęk niezadowolenia wyrwał się z ust Mel, ale po chwili, kiedy nacisnęłam na klamkę, odezwała się.
– El, zaczekaj. Chciałabym z tobą porozmawiać.
Niespiesznie obróciłam się do tyłu, dodając tej scenie odrobinę dramaturgii.
– Tak?
– Ja... Chcę cię przeprosić. Za wszystko. Myliłam się co do ciebie, niesłusznie oskarżyłam cię o to, że poszłaś na zamek, obraziłam cię przy wszystkich... Strasznie mi głupio.
Kątem oka zerknęłam na Cymbaline, która mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Beatrice zaś piorunowała wzrokiem Melanie z założonymi rękami.
– Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
– Teraz już ci wierzę. Nie ty jesteś oszustką, tylko Neil. I przykro mi, że tak podstępnie wykorzystał ciebie i twoją mamę.
– Przeprosiny przyjęte – odparłam.
Melanie odetchnęła z ulgą, a wzrok Beatrice złagodniał. Cymbaline dyskretnie pokazała mi dwa kciuki do góry.
– Czy to znaczy, że znowu się kumplujemy i będzie tak jak dawniej?
Chciałam powtórzyć jej słowa Hazel, ale uznałam, że nie zrozumieją ich przekazu. Zamiast tego powiedziałam do wszystkich:
– Tylko nigdy więcej wyzwań.
Wszystkie przystały na to bez żadnego protestu.
***
Niedługo po tym, jak wróciłam do domu, poszłam do Andreasa. Nie powiadomiłam go, że przyjdę, chciałam mu zrobić niespodziankę.
Furtkę otworzyła mi Zena, jeszcze zanim wcisnęłam odpowiedni guzik domofonu. Uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko, chociaż wyglądała na zdenerwowaną – znałam mamę Andreasa na tyle dobrze by wiedzieć, że gdy krąży bez celu po podwórku, to zawsze oznacza, że pokłóciła się z mężem albo synem. Z nadzieją, że nie chodziło o tego drugiego, zapytałam, czy jest w domu.
– Tak, oczywiście. Wejdź, złotko. – Zamknęła za mną furtkę. Gdy ruszyłyśmy w stronę domu, dodała: – Andreas jest w laboratorium. Ale nie uprzedzał mnie, że przyjdziesz.
– Nie wie o tym.
Pokiwała głową.
Weszłyśmy do środka. Mama Andreasa zatrzymała się przy wejściu do kuchni, a kiedy zaczęłam się wspinać po schodach na górę, zawołała za mną:
– Przekaż mu, że kolacja będzie w pół do ósmej.
– Oczywiście.
Cała klatka schodowa i poddasze były skąpane w zachodzącym słońcu. W samym laboratorium słońce odbijało się od szklanych powierzchni, a drobinki kurzu tańczyły w powietrzu. Wchodząc tam, odniosłam wrażenie pustki. Brakowało tam czegoś istotnego, czegoś, co jeszcze niedawno było nieodłączną częścią tego pomieszczenia.
Dłuższą chwilę zajęło mi dojście do tego, co to było. Andreas najwyraźniej zrobił porządki i przeniósł maszynę do klonowania w inne miejsce. Teraz jaśniejszą plamę na podłodze zasłaniało łóżko polowe, na którym do niedawna sypiała Hazel. On sam siedział na nim i z uwagą przeglądał jakiś zeszyt.
Nie zauważył, że przyszłam, dopóki nie usiadłam obok niego.
– Cześć – powiedział, rozchmurzając się na mój widok. Otoczył mnie ramieniem i delikatnie pocałował w czubek głowy. – Wiesz, strasznie się za tobą stęskniłem przez ostatnie trzy godziny.
YOU ARE READING
Ja i Frankie
FantasyJeden świat to za mało... Wyróżnienie w konkursie "Skrzydlate Słowa 2017"! "Przygotuj się na opowieść pełną strachu i sensacji, wątków historycznych i romantycznych..." Taka właśnie jest historia Electry - wątki przeplatają się, tworząc porywającą o...
Epilog
Start from the beginning
