Isabelle pogratulowała jej w myślach podzielności uwagi. Ona sama nie posiadała tej umiejętności.
Spojrzała na zegar wiszący nad tablicą. Zostało dwadzieścia minut. Westchnęła cicho, zastanawiając się co ma robić. Reszta klasy wykonywała zadanie z tablicy, a ona nie miała nawet głupiego długopisu. Zaczęła rozglądać się po sali, starając się, aby nie rzucać się z tym w oczy. Było to dość trudne, bo siedziała w drugiej ławce i żeby coś zobaczyć, musiała się mocniej odwrócić. Większość była skupiona na pracy, ale kilkoro uczniów albo rozmawiało po cichu, albo grało w kółko i krzyżyk. Standard, pomyślała Isabelle. Jednak jej uwagę przykuła dziewczyna, która siedziała w rzędzie przy oknie. Miała długie, brązowe włosy. Opierała głowę na zaciśniętej pięści i wyglądała na mocno znudzoną. Jej postać intrygowała. Dziewczyna zorientowała się jednak, że Isa na nią patrzy i odwzajemniła spojrzenie. Po obojętnej minie, zrozumiała, że brunetka nie jest nią jakkolwiek zainteresowana. Szybko odwróciła w głowę i zaczęła wpatrywać się w tablicę. Byle do dzwonku.

***

Natłok imion, nazwisk, twarzy, ludzi i głosów jej nie służył. Po matematyce większość osób zebrała się obok niej i zaczęła się przedstawiać. Wśród nich nie było tej brunetki, czego skrycie żałowała Isa. Przez 10 minut miała 20 nowych numerów w telefonie. Przez chwilę zastanawiała się, czy robili to z własnej woli czy ktoś im kazał. Ich entuzjazm był zabójczy. Czuła się odrobinę przytłoczona, ale nie narzekała ani nie próbowała się gdzieś schować. To była miła odmiana. Dowiedziała się także, że pani McCourtney nie zdradziła im wcześniej, kto konkretnie ma do nich dołączyć. Paru chłopców zwróciło uwagę, że w sumie to fajna niespodzianka. Grupa dziewczyn zaczęła się targować, która z nią usiądzie. Isabelle czuła się jak w podstawówce. Hałas wokół jej osoby przerwał dzwonek. Obok drzwi do klasy, w której miała być lekcja angielskiego natychmiast pojawiła się nauczycielka o wyjątkowo krótkich nogach. Otworzyła drzwi i gestem zaprosiła do środka. Isa weszła jako jedna z pierwszych do sali i nie bardzo wiedziała gdzie ma usiąść. Zatrzymała się przy drzwiach szukając ławki, w której nikt nie usiądzie. Jednak obok niej pojawił się wysoki, ciemnowłosy chłopak z błyskiem w oku. Gorączkowo próbowała sobie przypomnieć jak się nazywa, ale nijak nie mogła tego zrobić.

-Możesz usiąść ze mną na tej lekcji, nie obrażę się. – wskazał ręką ławkę przy ścianie.

Isabelle kiwnęła tylko głową i skierowała się we wskazaną stronę. Uznała, że chłopiec wygląda na miłego. Gdy usiadła, powiedział:

-W razie czego, jestem Paul – Uśmiechnął się i zaczął rozpakowywać.

-Dzięki

Była zdecydowanie wdzięczna. Nie dość że ładny, to jeszcze mądry, pomyślała. Przez chwilę mu się przyglądała, ale gdy tylko odwrócił, spojrzała na ławkę. Była na siebie zła bo zdarzyło się to już drugi raz. Brakowało jej pewności siebie i jeśli dalej tak pójdzie, to to, że przyjechała do nowego miejsca, nie będzie miało absolutnie żadnego znaczenia.

***

Lekcja minęła jej tak samo szybko jak dwie kolejne. Na przerwach nadal zbierała się wokół niej spora grupka ludzi, ale na ogół towarzyszyli jej Avril, Paul, Olivia i Mia. Te dwie dziewczyny były siostrami. Isabelle zapamiętała je dlatego, że były rude i na ogół mówiły na zmianę, tak jakby czytały sobie w myślach. Jedna urodziła się w styczniu, druga w grudniu. Isa była nimi zafascynowana. Gdy dowiedziały się, gdzie mieszka, chciały ją odprowadzić, bo mieszkały w tej samej okolicy. Musiała im jednak odmówić, bo po lekcjach musiała się zgłosić do wychowawczyni, a nie wiedziała ile jej to dokładnie zajmie. Była coraz bardziej zła na tę szurniętą nauczycielkę.
Gdy stanęła pod drzwiami jej sali, zastanawiała się czy nie pójść zwyczajnie do domu i udać, że zapomniała. Uznała jednak, że może wyjść z tego więcej szkody niż pożytku. Zapukała delikatnie i otworzyła drzwi. Tym razem nauczycielka siedziała na krześle i szukała czegoś szufladach biurka. Na szczęście od razu ją zauważyła.

-Usiądź sobie w ławce, na pewno jesteś zmęczona pierwszym dniem – Uśmiechnęła się sztucznie i zdjęła okulary.

Właściwie oprócz jędzowatego stylu bycia kobiety, nie zauważyła niczego szczególnego. Usiadła w pierwszej ławce i spojrzała na panią McCourtney.

-I jak Ci się podoba w naszej szkole?

-Jest.. całkiem fajnie

Nie bardzo wiedziała co jeszcze powiedzieć. Nauczycielka oczekiwała chyba dłuższej odpowiedzi, ale kiedy jej nie otrzymała, sama zaczęła wypytywać:

-Siedziałaś sama na lekcjach czy z kimś?

-Z kimś. – Odpowiedziała lakonicznie.

-Z kim?

Dociekliwość tej kobiety zaczęły irytować dziewczynę.

-Nie pamiętam wszystkich imion i nazwisk – To nie do końca była prawda, ale nie zamierzała robić z tej nauczycielki swojej przyjaciółki i się jej zwierzać z życia.

McCourtney na chwilę zamilkła i zaczęła przeglądać jakieś dokumenty.

-Poznałaś już Suzanne Diaz?- Spytała niby mimochodem.

Isabelle westchnęła, próbując się uspokoić. Jej wychowawczyni nie robiła właściwie niczego złego, a mimo to irytowała ją jak mało kto.

-Niestety nie.

Całkowita prawda. Nawet nie była pewna czy chodzi o kolejnego nauczyciela czy jakiegoś ucznia.

Kobieta podniosła głowę i posłała w jej stronę żabi uśmiech.

-W takim razie nie będę cię dłużej zatrzymywać. – odparła i wręczyła jej plik uporządkowanych dokumentów.

Dziewczyna wychodziła już z klasy, gdy nauczycielka rzuciła w jej stronę:

-Prosiłabym, aby twój ojciec się jeszcze do mnie zgłosił. Jest jeszcze kilka drobnych spraw do załatwienia. Najlepiej żeby zrobił to jutro.

-Oczywiście proszę pani. Do widzenia.

- Do widzenia.

Isa wyszła natychmiast po tym jak McCourtney wróciła do swojej pracy.

-Nareszcie – wyszeptała do siebie gdy zamknęła drzwi. 


>>>>>>>>>>

1370 słów

Ogólnie rozdział pisałam dość długo, mam nadzieję, że mi to wybaczycie c:

Komentarze i gwiazdki mile widziane ^^

Pozdrawiam <3

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: May 13, 2017 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

NOWE You can't help meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora