VII Przed oczyma miał Heather

Start from the beginning
                                    

- Jakich ludzi? - całkiem bez zastanowienia spytał wiking i dopiero zdziwione spojrzenie Szpadki uświadomiło mu, że wchodząc tutaj przegapił coś niezmiernie istotnego.

Gdy przekraczał próg, jego wzrok natychmiast przykuł pal, za którym znajdowali się teraz; nawet nie spojrzał na centralną część pomieszczenia. Usłyszawszy ostatniego z komentarzy jasnowłosej dziewczyny wychylił się nieco ze swego ukrycia i zamarł. Do tej chwili nie słyszał nic – teraz jego uszu dobiegły rozmowy, które wcześniej nieświadomie, choć tak skutecznie ignorował. Szybkim spojrzeniem obrzucił pokój i znajdujących się w nim przyjaciół. Śledzik, Mieczyk, Eret...

- Czekaj no chwilę – zdumiał się nagle – Co Wym i Jot robią przy łóżku?!

- Spokojnie, spokojnie – uciszyła go wojowniczka – Wszystko gra. Ja wiem, że mieli zostać na dworze, no, ale sam wiesz, jak to jest ze smokami. Nie da się...

- ...zapanować nad nimi? - złośliwie zapytał jej wódz.

- Nie zawsze, jeśli mają choć trochę charakteru – dziewczyna nie pozostała mu dłużna – Zresztą, wszystko jest pod kontrolą, więc o co ten krzyk? Wyluzuj trochę, bo wszyscy zwariujemy.

Jakby na potwierdzenie słów swej opiekunki, dwugłowy smok zamruczał z zadowoleniem. Chłopak przyjrzał się uważniej całej scenie: zwierzę leżało na podłodze za wezgłowiem łóżka, dwie długie szyje rozciągając wzdłuż niego, oddychając spokojnie - nieznajoma dziewczyna siedziała pośrodku, ze stopami opartymi o podłogę. Z obu stron wpatrywały się w nią wielkie, smocze oczy. Czkawka zrozumiał, że najwyższa pora dołączyć do reszty grupy, niezależnie od tego, jak bardzo nie na miejscu czuł się w chwili obecnej.

Taka niepewność z jego strony nie wróżyła niestety niczego dobrego.

Czasu na rozmyślanie miał niewiele, zdołał jednak przywołać jedną myśl, jedno wydarzenie, które mogło pomóc mu rozegrać całą sprawę w sposób choć trochę bardziej przyjazny, a w każdym razie mniej przykry dla ich gościa. Poprzedniej nocy w głupim żarcie wspomniał Heather – teraz to wspomnienie miało pomóc mu powrócić do swej poprzedniej uprzejmości. Do tego, jakim był sześć lat wcześniej.

Odetchnął głęboko i w końcu ruszył w kierunku zgromadzenia. Tym razem nie musiał w żaden szczególny sposób zaznaczać swojej obecności – wystarczyło, by wyszedł z cienia, a wszystkie twarze, jedna po drugiej, zwróciły się ku niemu. Jedynie ciemnowłosa dziewczyna wciąż wydawała się zbyt zajęta stworzeniem leżącym u jej stóp, ale tego młody wódz nie zauważył. Jak mógł najdłużej, unikał spojrzenia na nią, zamiast tego wpatrując się w swych starych towarzyszy. Uśmiechnął się słabo na powitanie, myślami błądząc daleko we własnej pamięci. Gdy wreszcie dotarł do paleniska, przed oczyma wyobraźni wyraźnie rysował mu się jeden obraz – obraz Heather, zagubionej, wylęknionej, nieufnej wobec ludzi, którzy przybyli jej na ratunek.

I tu czekało go pierwsze z wielu rozczarowań.

Kiedy koniec końców nieznajoma podniosła wzrok, nie było w nim ani cienia tego strachu, który lata wcześniej widział u swojej przyjaciółki; nawet to przejęcie, które tak mocno rysowało się w oczach dziewczyny poprzedniej nocy, wydało mu się chwilową nieprawidłowością, słabością, po której nie został nawet ślad. Dziś patrzyła na niego śmiało i radośnie, jakby nie pamiętała wczorajszego zajścia. Nie odezwała się jednak, pozwalając mu właściwie wypełnić jego obowiązek.

- Witaj znowu – wykrztusił Czkawka, po raz kolejny tego dnia zaskoczony i zakłopotany zarazem. Nie był w stanie wydobyć z siebie nic więcej

- Dzień dobry – odpowiedziała ona z uśmiechem, czym jeszcze bardziej zbiła go z pantałyku – Hej, spokojnie!

Roześmiała się, gdy Jot gwałtownie wtulił w nią swój zielony łeb, skutecznie ją w ten sposób łaskocząc. W tej samej chwili Wym zbliżył się do niej z drugiej strony i obdarzył ją czymś, co przy odpowiedniej dawce dobrej woli mogłoby być uznane za wyjątkowo soczysty smoczy całus. Brunetka poderwała się zaskoczona, jednak nawet to nie sprawiło, by uśmiech zniknął z jej twarzy. Odskoczyła od smoka rozbawiona; w tym samym czasie pokój rozbrzmiał radosnym szmerem dochodzącym ze strony pozostałych Jeźdźców.

Stracone znajdźWhere stories live. Discover now