Niewiele myśląc, przyskoczył do jednego z szerokich bali podtrzymujących strop i zajął miejsce za nim. Tak ukryty, mógł nadal obserwować, co działo się w centrum pomieszczenia, nie zdradzając zarazem swojej obecności. Gdyby zastanowił się choć chwilę, pewnie uznałby swoje zachowanie za niezbyt dojrzałe – niestety, w tym momencie miał na głowie zupełnie inne zmartwienia.
Oto ponownie znajdował się w domu, który kilka godzin wcześniej z taką ulgą opuszczał. I chociaż jak mógł unikał analizowania wydarzeń ubiegłej nocy, nie mógł nie odczuwać wyrzutów sumienia na wspomnienie swego ówczesnego zachowania. Jednocześnie miał poczucie, że niezależnie od wszystkiego i tak przyjdzie mu powiedzieć coś wybitnie niestosownego – mógłby ułożyć całą przemowę i wciąż niewiele byłoby z tego pożytku. Westchnął.
W nocy powiedział, że do rozmowy wrócą, gdy wszyscy będą spokojniejsi.
On natomiast czuł się równie mocno wytrącony z równowagi, co i wtedy.
- Proszę, proszę, któż to nas odwiedził? - ostry głos Szpadki rozbrzmiał tuż za nim, sprawiając, że omal nie podskoczył; natychmiast przyłożył palec do ust, nakazując jej milczenie.
- Nie krzycz tak – wycedził przez zęby – Po co ten hałas?
- Po to samo, co twoje stanie tutaj – odparowała wojowniczka – Czy ty się chowasz?
- Co? Nie, pewnie, że nie – stanowczo zaprzeczył chłopak, oburzony samym tylko podejrzeniem – Tylko nie chciałem wchodzić tu tak... Ej, co jest? Tak cię to bawi?
- Ależ skąd.
Złośliwy uśmieszek wykwitły przed chwilą na twarzy jego rozmówczyni mówił jednak coś dokładnie przeciwnego; rozszerzył się, gdy Czkawka, zdenerwowany, ponownie przewrócił oczyma.
- Dobra, słuchaj – zaczął, próbując przywołać ją do rzeczywistości, chcąc jak najszybciej przejść do rzeczy – Jak...
- Nie, ale serio, po co tu stoisz? - przerwała mu dziewczyna, jakby umyślnie chciała mu dokuczyć – Tam przy łóżku jest i jaśniej, i cieplej...
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę – chłopak zaprzągł wszystkie siły, by nie dać wyprowadzić się z równowagi – A teraz poważnie. Co to za tłumy przed waszym domem?
Szpadka wzruszyła ramionami.
- Nie wiesz czy po prostu cię to nie obchodzi?
- Nie wiem.
- I nie masz żadnych podejrzeń?
- Żadnych.
- Nie wspominaliście nikomu, że tu jest?
- Kto, dziewczyna?
- Nie, Viggo Grimbourn. Pewnie, że dziewczyna! A o kogo tu chodzi?
- Rany – tym razem to Szpadka przewróciła oczyma – Co ty się tak spinasz? Ja nikomu niczego nie mówiłam, od wczoraj nie byłam dalej, niż w stajni. Mieczyk wychodził, jego pytaj.
Czkawka nie odpowiedział od razu, na moment zatapiając się we własnych rozważaniach i zastanawiając się czy wieść naprawdę mogła rozejść się po wyspie tak szybko – i ile prawdy zawierały w sobie krążące po niej plotki.
- Kiedy właściwie Mieczyk wychodził? - zwrócił się do dziewczyny po chwili.
- Jakoś rano. Wym i Jot nie chcieli się ruszyć z miejsca przez całą noc, więc poszedł odprowadzić ich gdzieś nad ranem – po raz pierwszy tego dnia zawahała się – No i teraz, kiedy zwoływał tych wszystkich ludzi, to też biegał po wiosce przez dobrą godzinę...
ČTEŠ
Stracone znajdź
FanfikceOpowieść o dwojgu młodych ludzi, których życie niewiele zdaje się mieć z bajki. Ludzi, którym nie dane było "Żyć długo i szczęśliwie". Przynajmniej na razie. Historia księżniczki, która odnaleźć się musi w świecie zupełnie sobie nieznanym, w któ...
VII Przed oczyma miał Heather
Začít od začátku