2

11.6K 834 106
                                    

Wulfgar ściągnął opończe i okrył niewiastę. W blasku księżyca dostrzegł ślad po uderzeniu na jasnej skórze dziewki oraz krew w kąciku ust. Zawrzał z gniewu. Dopuszczał się czynów, o których wolałby zapomnieć, jednak nigdy nie uderzył niewiasty. Brzydził się biciem kobiet, chociaż było to powszechnie dozwolone. Jednak teraz nie miał czasu na roztrząsanie swoich wewnętrznych rozterek, musieli ruszać dalej. Jednak wpierw dowie się, kim była owa dziewka.

- Ty - rycerz zwrócił się do Dewona - Mów, kim jesteście i co tutaj robicie? - Przystawił mu ostrze do gardła.

- Jestem Dewon, sługa panienki - mężczyzna patrzył wprost na rycerza okutego w kolczugę i  czerwoną tunikę. Jego trzymany miecz w dłoni, spływał szkarłatem.

- Czy mam odczynienia ze szlachetnie urodzoną damą? - Wskazał na niewiastę.

-O tak, panie. To Lady Aislyn z Keswick. A tam - mężczyzna wskazał głowa, górujący nad nimi zamek - był jej dom, zagarnięty przez jej kuzyna, Alarica. Ledwie uszliśmy z życiem. Jednak miłościwi państwo nie mieli takiego szczęścia. Zostali ubici wraz z całą załogą zamku.

- Jeżeli łgacie, to zginiecie z mej ręki. Ubiję was jak psa - ostrzegł go Wulfgar. - I dlaczego miałby was ścigać? Aż tak cenna jest wasza pani?

- Panie, mówię najprawdziwszą prawdę. Lady Aislyn jest posażną panną. Jako jedyne dziecko, miała dostać Keswick wraz z ziemiami. A ten zdrajca  - Dewon splunął na ziemie- pragnął ziemi, wraz z mą panią. Nawet jeżeli miałby ją wziąć siłą i wbrew woli jej ojca.

Wulfgar wiedział, że sługa mówił prawdę, jednak nie miał czasu ani załogi na odbicie zamku. Poza tym nie był mu do niczego potrzebny, kiedy jego własny czekał na niego w Falstone. Pochylił się nad niewiastą i uniósł ją w swych ramionach. Głowa lady opadła mu na pierś, a w jego nozdrza uderzyła woń kwiatów, co o tej porze było dość niezwykłe. Przejechał wzrokiem po bladej twarzy niewiasty i ujrzał wbite w niego spojrzenie ciemnych oczu. 

- Pani, zabieram cię ze sobą. Z tego co mówił twój sługa, nie jesteś tu bezpieczna.

Zanim Aislyn zdążyła zebrać myśli i odpowiedzieć, siedziała już na wierzchowcu, przyciśnięta do ciała nieznanego rycerza. Okrył ich oboje swoim wielkim, wełnianym płaszczem podbitym lisim futrem i objął niewiastę w tali silnym ramieniem.  Aislyn była tak przemarznięta, że nie stawiała oporu. Wtuliła się tylko mocniej w swojego wybawcę i odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że był dobrze urodzony, gdyż zdradzał go sposób w jaki z nią postępował. Jednak urodzenie nie gwarantowało łagodności. Przekonała się o tym dzisiejszej nocy.

Wulfgar popędził konia wśród drzew, a wraz za nim podążyli jego druhowie wraz ze sługą niewiasty. Wiedział, że niedługo będą musieli zatrzymać się na spoczynek, ale najpierw trzeba im odjechać dalej. Kiedy rycerz był pewien, że nic im nie grozi, gdyż kazał rozbić obozowisko niedaleko rzeki, wśród skał. W razie ataku, mieli przewagę na wrogiem.

Rycerz rzucił wodzę giermkowi i postawił niewiastę na ziemi, po czym sam zeskoczył z Diablo. Dziewka wyglądała jakby za chwilę miała się przewrócić, i cała drżała. Czyżby swoją osobą wywoływał w niej lęk? A może to jego wzrost i niezbyt urodziwa twarz powodowała jej trwogę? Do diabła z tym, był rycerzem króla Ryszarda Lwie Serce, i w końcu powrócił  z krucjaty. Kilka szram mniej lub więcej nie czyniło z niego złoczyńcy.

- Pani, nie lękaj się, nie uczynię ci nic złego - złapał ją za ramiona i patrzył wprost w jej oczy.

- Panie - odezwała się Aislyn cichym głosem - nie lękam się, ino jestem nazbyt zmęczona, żeby o tym myśleć.

- W takim razie musimy odpocząć, czeka nas daleka droga - powiedział mocnym, cichym głosem.

Wulfgar pchnął niewiastę do przodu, był również zmęczony, i chciał się schronić się przed zimnem w  niewielkim namiocie rozłożonym przez jego giermka. Aislyn zebrała materiał rozdartej suknię na piersi i zadrżała na myśl o spaniu z tym wielkim rycerzem na jednym posłaniu. Nie była młódką, ale też nigdy nawet nie zbliżyła się do żadnego mężczyzny. Miała narzeczonego, który zginął w Ziemi Świętej i nigdy nawet nie skradł jej całusa, to też nie pragnęła nikogo innego. Niewiasta zatrzymała się i obróciła przodem do rosłego rycerza. 

- Panie, lepiej będzie jak każde pójdzie w swą stronę. Na pewno jesteśmy ci zawadą i...

Wulfgar stracił cierpliwość, podniósł niewiastę, aż ta krzyknęła z bólu, kiedy uraził jej udo. Wniósł ją do namiotu i mocniej pchnął na skóry, zrzucił rękawice, po czym uklęknął i zadarł jej suknię do góry.

- Zostaw! - Próbowała go kopnąć, lecz na darmo. Wulfgar unieruchomił jej nogi swoimi udami.

- Nie szarp się, Pani, bo cię zwiążę - warknął ostrzegawczo. 

- Nie ośmielisz się - wysyczała. 

- Lepiej, żebyś się nie przekonała, do czego jestem zdolny - syknął.

- Puszczaj! - Wykrzyknęła zdjęta trwogą, iż ów rycerz chce ją zgwałcić. 

- Spokojnie, kocico, chcę tylko obaczyć twą nogę - przemówił do niewiasty spokojnie, gdyż poczuł jak cała się trzęsła.

- Sama potrafię o siebie zadbać.

- Nie wątpię, ale teraz jesteś pod moją opieką, Pani, więc nie sprzeciwiaj mi się - mruknął. 

Aislyn ucichła, wiedząc, że nie miała szans z rycerzem. Była zmarznięta, zmęczona i marzyła tylko o śnie. Jednak nie pozwoliła sobie na zamknięcie oczu, kiedy ten mężczyzna dotykał jej nogi. Wulfgar ostrożnie odwinął zakrwawiony materiał i świetle księżyca dostrzegł iż rana nie była głęboka, jednak bardzo krwawiła. Odciął kawałek sukna i opatrzył nogę dziewki, mocno związując. Po czym przykrył jej nogi na powrót suknią, na co niewiasta obróciła się do niego plecami. Rycerz westchnął i ułożył się obok. 

- Przykro mi, Milady, ale nie posiadam niczego czym można powstrzymać krwawienie, a rozpalanie ogniska, może przywieźć tutaj twoich prześladowców, Pani. 

- Jestem Aislyn, Panie - odpowiedziała cicho.

- Wulfgar de Mount, pan z Falstone - przedstawił się, po czym przyciągnął niewiastę do siebie i krył ich opończą.

Czarny rycerzWhere stories live. Discover now