Rozdział pierwszy

62 5 1
                                    

                Spałam. Spałam do momentu, kiedy nie obudziła mnie mama. Otwieram oczy. Staram się wyostrzać  obraz. Pierwsze co widzę to jej brązowe, proste włosy. Siedzi na krześle, które stoi koło mojego łóżka. Przecieram powieki i siadam na brzegu. Na twarzy matki widzę ekscytację z lekkim zmartwieniem. Teraz. Już teraz wiem, że to ten moment. Dzisiaj następuje dzień mojej przeprowadzki. W końcu mam szansę poczuć się jak prawdziwa dorosła. 
Wstaje, po czym wkładam moje włochate kapcie. Witam się z mamą i wychodzę do łazienki. Muszę wziąć prysznic i umyć zęby. Dopiero potem będę myślała co dalej.

-Monica! - Słyszę głos taty z dołu - Szybko! Nie będziemy na ciebie za długo czekać.

-Już! - krzyczę z buzią pełną pastą do zębów

Wypłukuje usta i schodzę na dół. Upinam włosy w kuca i witam wszystkich w ten piękny dzień. Widzę na minach rodziny, że nie są zbytnio zadowoleni z mojego wyjazdu. Nie wiem co im powiedzieć. Dla mnie zamieszkanie samemu to wielka szansa. Pokazanie, że się nie mylili i potrafię o siebie zadbać. Już dwa miesiące temu wraz z rodzicami podpisaliśmy umowę o mieszkanie. Jest małe, ale jak dla mnie samej powinno wystarczyć. Oni sami zaproponowali mi nowe mieszkanie, za które będą płacić, natomiast ja mam się uczyć by się dostać do pracy jako aktorka.

-Ugotowałem dziś dla ciebie pancakes'y. Na głodnego nic nie można. - mówi wysoki mężczyzna w dżinsach i koszuli w kratkę - Śniadanie to podstawowe danie w ciągu dnia. - odwraca się do mnie i uśmiecha, a ja odwzajemniam uczucie.

Nabieram łyżeczkę syropu klonowego i smaruję nim naleśnika. Jest taki ciepły i puszysty. Kiedy wkładam go między zęby, moje kubki smakowe szaleją. Połączenie tych dwóch smaków zawsze będzie moim ulubionym daniem. Gdy już to dokańczam szóstego placka, idę do salonu i zaczynam pakować swoje ostatnie rzeczy. Widzę jak w przed pokoju tkwią moje pudła.
Nagle słyszę trąbienie ciężarówki, która musi zawieść te pudełka do mojego nowego mieszkania. Spoglądam ostatni raz na salon, idę na górę do pokoju i żegnam się z nim.

-Wiesz, że zawsze będziesz mogła tu wrócić - komunikuje mi mama stojąca za mną.

-Będziemy na ciebie czekać siostra. Pamiętaj - uśmiecha się Scott i chwyta mnie za ramię.

Odwracam się do nich i się przytulam. Tak porządnie. Czuję jak odwzajemniają uścisk, oraz ledwo co mogę złapać oddech. Puszczam brata i ocieram łzy. Przykro mi bardzo, że muszę ich zostawić, ale to moje jedyne rozwiązanie. Do college'u napisałam już tak dawno. Z domu na studia mam godzinę, natomiast z mojego nowego mieszkania jedyne dziesięć minut pieszo. Nie miałabym możliwości przyjazdu na akademik. Chyba, że tata by mnie podwoził, ale to za duże koszta.

- Będę pamiętać-odpowiadam po krótkim namyśle - przyjeżdżajcie do mnie często.

Przytulam już ich po raz ostatni i idę na dół do przedsionka. Zakładam moje czarne converse'y i zamykam drzwi. Gdy się odwracam widzę mamę i Scotta - w oknie w salonie. Znów się łza w oku kręci.
Idę przed siebie i dostrzegam tatę siedzącego w aucie. Dołączam do niego i odjeżdżamy.

-Spokojnie. Ten dom zawsze będzie twoim domem - klepie mnie po udzie - zawsze będziesz naszą małą córeczką.

-Wiesz.. Zawsze będę chciała być dla was tą córeczką, ale boję się, że sobie nie poradzę. Czekałam na to tyle, wiem, ale chodzi mi o to, że nie będę umiała się odnaleźć - mówię mu i kieruje swój wzrok w szybę , opierając o nią głowę.

-W takim razie będziesz samotną panienką z kotami - znów mnie klepie, a ja wybucham śmiechem.

Podróż minęła szybciej niż myślałam. Jechaliśmy ponad godzinę. Zamyśliłam się zbyt bardzo. Nagle słyszę głos taty, który chce mnie wybudzić z transu. Ciężarówki z moim większym bagażem były już na miejscu. Wychodzę z rodzicielem z czarnego Citroena i idziemy załatwić sprawy papierkowe z kierowcą ciężarówki za transport. Okazuje się, że w dniu dzisiejszym dla studentów transport darmowy. Nie wiem dlaczego tak, skoro w salonie powiedziano, że trochę może to kosztować. Wyjmujemy z tatą moje walizki i wędrujemy szybkim krokiem do drzwi. Daje mi kluczyki, po czym otwieram już moje mieszkanie.

Przedpokój jest przejrzysty i trochę ciasny. Znajduje się w nim duże lustro od podłogi do sufitu. Mała biała komoda nad którą wiszą ramki na zdjęcia. Na lewo jest sypialnia. Teraz - już moja. Własna. Ściany mają kolor szary, a urywek jej , koło starej pomalowanej na czarno szafy, jest pomalowany farbą kredową. Już wiem co tam będzie. W pokoju mam jeszcze duże okno, a pod nim jest spory parapet, na którym będę mogła siadać. Znajdują się już na nim poduszki oraz różowy kocyk. Idąc na prawo od przedpokoju jest tam pokój dzienny oraz połączona kuchnia z jadalnią. Na prawo od drzwi widać meblościankę. Dzieli ją tylko spory telewizor, pod którym leży konsola do gier. Na przeciwko stoi czarna kanapa oraz dwa fotele, a przed nimi mały kawowy stolik. Za salonem zauważam żółte krzesła oraz przezroczysty stół. Jest niesamowicie. Idąc dalej widzę nie za dużą kuchnie w kolorach czerni i żółci. Miało to chyba nawiązywać do salonu jak i jadalni. Jak widzę rodzicie zadbali o wyposażenie mieszkania. Szczerze mówiąc do tej pory nie miałam tutaj wstępu, gdyż to oni chcieli mi zrobić niespodziankę.

Odwracam się do taty i mu dziękuję za to co dla mnie zrobili. Szkoda tylko, że pozostałych członków nie ma. Wyściskałabym ich najmocniej jak umiem.

-Ale.. - chcę coś z siebie wydusić,ale nie potrafię.

-Nic nie mów. Czuj się jak u siebie - wybucha śmiechem, a ja klepię  się po głowie. Z niego zawsze był śmieszny człowiek, na którym można polegać.

Ściska mnie mocno, przesyła buziaki i wychodzi. Wiem, że nie mogę się rozpłakać. Nie pierwszego dnia. Mieszkam tu sama, powinnam być z siebie dumna. To znaczy.. jest jeszcze jeden pokój. Zamknięty chyba na klucz. Widzę przez małe szybki czarne odbicia najprawdopodobniej ścian. Może nie zakończono remontu i po prostu rodzicie nie chcą bym tam weszła? Nagle w jednym momencie moja głowa stała się burzą mózgów. Nie rozumiem również jeszcze jednej rzeczy. Dlaczego panowie z ciężarówką musieli tu przyjeżdżać, skoro to były tylko 4 pudełka.

Skończyłam rozpakowywanie i siadam przed kanapą. Jest godzina dwunasta. W domu już czekałby na mnie obiad, a teraz muszę sobie sama ugotować. Siedziałam pięć minut. Wstaję i idę do lodówki. Otwieram ją i dziwnym trafem jest cała zapełniona. Rodzicie nie mogli by zrobić zakupów. Oni tego nie lubią. Patrzę na chlebak, a tam również trzy rodzaje pieczywa. Postanawiam zrobić sobie kanapkę z szynką, serem i ogórkiem.
Siadam do stołu, kiedy  to nieoczekiwanie słyszę łomot w drzwi.

**************************
Myślę, że pierwszy rozdział nowej powieści się wam podoba.
Stwierdziłam, że fanfiction będzie dla mnie czymś dobrym.
Pewnie po okładce domyślacie sie któż to taki będzie.
Trzymajcie się. Do następnego!
Agusiaaak

EXHAUSTED|•C.S&D.SWhere stories live. Discover now