- Odwiedziny zakończone.

Zostałam wyrzucona na zewnątrz. Ochroniarze dali mi chwilę, abym poprzewalała się po krzesłach przed salą i popłakała najgłośniej ze wszystkich tych cierpiących ludzi. Ale oni nie patrzyli się na mnie dziwnie, nie przewracali oczami, nie wzdychali. Rozumieli.

Wreszcie podnieśli mnie silnymi rękami i zaprowadzili do wyjścia. Wpakowali mnie do samochodu. Gdy nie chciałam zapiąć pasów, zmusili mnie siłą.

Gdy ruszyliśmy znów wybuchłam płaczem. Gryzłam paznokcie, żeby się uspokoić, żeby opanować szloch. Zaczęłam się trząść, rozpacz rzucała mną na wszystkie strony.

Sala była wypełniona niemowlętami.

Lara przeszła przemianę. To była sala pooperacyjna. Tam znajdowali się wszyscy ci, którzy zdecydowali, że chcą zacząć jeszcze raz, chcą zacząć od nowa. Przecież pamiętałam co mówiła mi moja opiekunka. Że nie chce przechodzić przemiany i to jedyna rzecz, której mogę być pewna. Czy mnie okłamała? Czy zmieniła zdanie? Czy coś się stało?

Zwymiotowałam na siedzenie obok mnie. Ochroniarze przewrócili tylko oczami i przyspieszyli.

***

Pozwolono mi spędzić cały dzień w pokoju, co nie było do końca wspaniałym pomysłem. Odtwarzałam sobie w głowie dzisiejszy poranek raz za razem. Biegałam do toalety wymiotować. Nieustannie płakałam, szlochałam, skręcałam się w spazmach, usiłowałam złapać oddech. Rzucałam o ściany książkami, pościelą, zdjęciami i wszystkim co znalazłam pod ręką. A potem zwinęłam się w kłębek i usnęłam na kilka minut, ale przez ten czas zdążył przyśnić mi się koszmar.

Leżałam w sali pooperacyjnej wśród niemowlaków, ale wciąż byłam nastolatką. Przyszła po mnie lekarka, którą okazała się Lara, ale ona już mnie nie pamiętała. Była dorosła, przeszła już przemianę. Chwyciła mnie za rękaw i ciągnęła w stronę stołu, na którym miała się odbyć operacja, przemiana. Widziałam jej twarz, niewinną jak dziecka. I słyszałam gaworzenie. Cały czas. Wwiercało mi się w głowę, a ja zatykałam uszy, ale to nic nie dawało.

Obudziłam się z krzykiem.

Przez resztę dnia na zmianę płakałam i usypiałam, póki za oknem nie zrobiło się ciemno. Szloch wrócił, gdy zdałam sobie sprawę, że nie będzie ze mną Lary, że nie będę miała kogo przytulić, że nie pocałuje mnie w czoło na dobranoc, że nie obudzi mnie rano, że nic już nie zrobi, bo jest w tej głupiej sali pełnej dzieciaków. Sama jest jednym z nich.

Trwało to kilka godzin, chciałam to powstrzymać, ale nie miałam już siły.

Po kilku godzinach ktoś wszedł do mojego pokoju. Ta osoba zapaliła światło.

Dostrzegłam wysoką, szczupłą, nie chudą, ale pełną krągłości dziewczynę z rudymi kręconymi włosami, zielonymi oczami i twarzą usianą piegami. Rozpoznałam ją, mieszkała razem ze mną w przedziale i nazywała się Tori. Była w piżamie. I zdecydowanie nie wyglądała na zadowoloną.

- Wiesz, że jest już całkiem późno, a ty robisz okropny hałas? Słychać cię w moim pokoju, z którym dzielisz ścianę.

W odpowiedzi znów zaczęłam płakać.

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, zgasiła światło i usiadła na brzegu mojego łóżka.

- Powiesz mi co się stało? – Miała ostry głos, ale chyba nie dlatego, że była wściekła, może po prostu już tak miała.

Nakryłam twarz kołdrą i wymamrotałam, nie zważając na to, że nigdy nie rozmawiałam z moją sąsiadką:

- Moja opiekunka przeszła przemianę... - Szloch. – Obiecywała, że nigdy tego nie zrobi... Była... dla mnie jak... matka. – Głos mi się trząsł. – Nie potrafię sobie z tym... poradzić. Jej niemowlęca twarz... mnie prześladuje.

Tori chwyciła mnie za rękę i mocno ją ścisnęła.

- Rozumiem – wyszeptała. – Każde z nas to przeszło. Stajemy się dojrzali w momencie straty, a nie w dniu osiemnastych urodzin.

Przytaknęłam. Dopiero później uświadomiłam sobie, ile jest w tych słowach prawdy.

Dziewczyna nie pytając mnie o zdanie położyła się obok mnie i zaczęła gładzić moje włosy, pleść mi warkoczyki i je rozplatać póki nie zasnęłam. Wiedziała, że potrzebowałam wsparcia. Ale nie zdawała sobie sprawy, że tak samo usypiała mnie Lara.

***

Rano już jej nie było.

Lary też nie. Pewnie już przetransportowali ją do innego miasta.

Wyszłam z pokoju, aby udać się do łazienki. Gdy zamykałam za sobą drzwi od pokoju, usłyszałam jakiś szmer. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Wpatrywał się we mnie natarczywym wzrokiem.

- Co ty tu robisz? - spytałam zdenerwowana. Rozejrzałam się, żeby sprawdzić czy nikt nas nie podgląda. - Nie wolno ci tu być.

Podszedł bliżej.

- Jestem bratem Lary.

ProgramTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon