Rudzielec

619 22 6
                                    

Zapraszam do czytania. ♥

Nie musicie znać mojego imienia. Możecie mnie nazwać jak chcecie: Anna, Kunegunda albo Zosia. Nie jest wam potrzebna informacja o moim wieku, nie musicie nic wiedzieć o mojej pozycji społecznej i kontaktach ze znajomymi. To nie ma znaczenia. Z zawodu jestem prawniczką, chociaż nie zawsze chciałam nią zostać. Marzyłam, by być informatykiem, aktorką czy podróżniczką. Udzieliłam wam wystarczająco dużo informacji jak na początek. Czas najwyższy, bym zaczęła swoją opowieść.

Wszystko zaczęło się półtora roku temu. Zamknięta w moim biurze, w londyńskiej filii międzynarodowej firmy prawniczej Mayer Brown, myślałam tylko o tym, ile papierkowej roboty mam jeszcze do zrobienia. Kiedy spojrzałam na zegarek, wyświetlacz wskazywał godzinę 2:30. Byłam bardzo zmęczona. Pomimo pracy w firmie od 7 lat i zostawania w biurze codziennie do późnych godzin nocnych mój organizm odmawiał mi  posłuszeństwa. Powieki powoli mi opadały, a kofeina przestawała już działać. Spojrzałam na leżące przede mną akta jednej z firm, dla której za kilka godzin musiałam zrobić due delligence [1]jednej ze spółek, którą chcieli przejąć. Gdy byłam na finiszu, zawołałam Chelsea- moją asystentkę i poprosiłam ją, by wydrukowała moje sprawozdanie w sprawie przejęcia i włożyła do dokumentów firmy, którą reprezentowałam. Lubiłam Chelsea, była terminowa, ambitna i nigdy nie narzekała, że musi pracować w kancelarii do późna. Współpraca z takimi ludźmi zawsze okazywała się owocna.

- Skończyłyśmy na dzisiaj- stwierdziłam, gdy weszłam do pomieszczenia, w którym pracowała moja asystentka.

- Chyba raczej dopiero zaczęłyśmy- odparła Chelsea. Miała rację, w końcu zaczął się już nowy dzień.

- Masz rację, do zobaczenia za kilka godzin. Podwieźć Cię?- zapytałam.

- Nie, dziękuję. Mam transport- odpowiedziała, spuszczając wzrok.

- Spotykasz się z Erickiem, prawda?- spytałam, doskonale znając odpowiedź.- Miłej zabawy! Tylko się nie spóźnij.

Gdy wychodziłam z kancelarii, rozejrzałam się po pokojach kolegów i koleżanek. Część z nich praktycznie nocowała w biurze, a większość była uzależniona od kofeiny. Wszyscy ciężko pracowali, by dostać awans na partnera[2], o co z roku na rok było coraz trudniej.

Ostatkiem sił pchnęłam szklane drzwi i znalazłam się na zewnątrz budynku. Odetchnęłam głęboko, wciągając świeże powietrze do płuc. Może niekoniecznie zdrowe, ale na pewno lepsze niż w biurze. Skierowałam się w stronę służbowego parkingu. Moje czerwone Subaru stało tam, gdzie je zostawiłam, co było niezwykłe ze względu na wysoki odsetek kryminalistów w stolicy Wielkiej Brytanii. Z trudem znalazłam w torebce klucze i otworzyłam pojazd. Z westchnieniem ulgi opadłam na skórzany fotel kierowcy. Odpaliłam silnik. Jechałam ulicami Londynu. Nie były one zatłoczone tak bardzo jak w godzinach szczytu, ale ruch był niemały, zważywszy na tak późną godzinę. Nim się obejrzałam znalazłam się w mieszkaniu należącym do mnie i mojej przyjaciółki. Zapewne spała od dłuższego czasu. Postanowiłam jak najszybciej pójść jej śladem. Nastawiłam budzik na godzinę 6, ledwo położyłam głowę na poduszce, zasnęłam.

Obudziłam się, gdy z telefonu popłynęły dźwięki piosenki „Highway To Hell” zespołu AC/DC. Ubrałam się w beżową garsonkę i weszłam do kuchni. Cece stała przy kuchence i robiła jajecznicę. Miała na sobie długą, granatową, wybrudzoną od farb koszulę i równie poplamione legginsy. Blond włosy spływały jej kaskadami na plecy.

- Pysznie pachnie- powiedziałam.

- O, nasza Pani Prawnik postanowiła przywitać dzień. Głodna?

- I to jak!- odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.

Gdy zasiadłyśmy do naszego niedużego stołu, Cece zrobiła poważną minę.

Vous avez atteint le dernier des chapitres publiés.

⏰ Dernière mise à jour : Feb 03, 2014 ⏰

Ajoutez cette histoire à votre Bibliothèque pour être informé des nouveaux chapitres !

RudzielecOù les histoires vivent. Découvrez maintenant