2

9.1K 526 16
                                    

      Stanęłam w próg wynajętego mieszkania... Nie jest tak źle, trzeba tylko posprzątać i dzisiejszego wieczoru możemy się wprowadzać. Wyszłam przed domek po środki czystości do samochodu. Kupiłam je w sklepie, który znajduje się dwie przecznice stąd. Dzieci zostały z rodzicami Miltona... No właśnie Milton. Opiekuje się dziećmi, co drugi weekend, odbiera ich od swoich rodziców. Chwilowo tak jest lepiej.
Do wieczora udało mi się uprzątnąć całe mieszkanie. Nie jest duże, ale mi to pasuje. Jak powiadają, ciasne, ale własne.

    Weszłam do domu teściów, od progu przywitał mnie mój kochany pies Nigel, nie jestem przekonana co do tego, by go tu zostawić na jakiś czas. Lucas będzie za nim tęsknił, ale prawda jest taka, że tu ma duże podwórko do biegania, a w naszym mieszkaniu, nie ma tak ogromnego pola do manewru. Nasz ogród jest malutki, dopóki nie znajdę pracy, musi nam wystarczyć.

- Wejdź. Napijesz się czegoś? - Spytała mama Miltona.

- Nie dziękuję. Gdzie dzieci. - Spytałam, idąc za nią do salonu.

- Lucas kończy jeść kolację, a Zoe bawi się z dziadkiem i...

Nie musiała kończyć. Milton siedzi na podłodze i układa klocki wraz z córką. Mogłam się tego domyśleć, poniekąd nie jestem tym faktem zaskoczona, jednakże wolałabym go nie widzieć. Gdy na mnie spojrzał, zmroziłam go wzrokiem i przeklęłam w duchu.

- Mamo.- Krzyknął Lucas.

Podbiegł do mnie, przytulił się do mojej nogi.

- Cześć synek. Zjadłeś kolację?

- Tak.

- To weź swój plecak i jedziemy do domu. Tam czeka na ciebie duży samochód, który widziałeś w telewizji.

Wiem, że przekupywanie dzieci zabawkami nie jest odpowiednie, ale dzięki temu nie będę wysłuchać pytań typu. „Dlaczego nie zostaniemy tutaj lub czemu nie wrócimy do starego domu"?
Jestem wykończona psychicznie i fizycznie, do tego Milton nie ułatwia mi życia. Dzień w dzień wydzwania i pisze. Ignoruje wiadomości, które dotyczą nas, ale jeśli pyta o dzieci, nie potrafię tego zignorować.

- Jadłaś coś? - Spytał jego ojciec.

- Nie jestem głodna.

- Gaśniesz nam w oczach. Przyznaj się, ile schudłaś?

- Niewiele. Pięć kilo.

- Skarbie powinnaś jeść, niedługo zostaną na tobie same kości.

- Zjem coś w domu. - Skłamałam.

- Musimy porozmawiać. - Stwierdził Milton.

- Nie dzisiaj.

- Teraz! Unikasz mnie, jak tylko możesz, zbywasz mnie za każdym razem, ale i tak musimy porozmawiać.

- Nie mam czasu, dociera?!

- Przestańcie się kłócić przy dzieciach.

Ma rację. Ponownie zignorowałam męża, co strasze go denerwuje. Spojrzałam na teściową. Wiem, że nie może pogodzić się z ta sytuacją, ale nic na to nie poradzi.

- Jutro przyjadę po dzieci. O dziesiątej?

- Tak, rozmowę w sprawie pracy mam o 11:00, mam nadzieję, że mnie przyjmą, jeśli nie chyba nie będę miała wyboru i znów zacznę sprzątać.

- Nie musisz pracować mamy pieniądze, przecież masz dostęp do naszego wspólnego konta. - Jak zawsze musi się wtrącić.

- Nie chcę twoich pieniędzy, sama zarobie na utrzymanie dzieci.

Mimo Wszystko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz