Przytomność odzyskałam w możliwie najdziwniejszej pozycji: wisząc kilka metrów nad ziemią. Był to gęsty, ciemny las. Ostatnie miejsce, w jakim chciałabym się znaleźć. Zeskoczyłam na trawę, zastygając pochylona do przodu. Z obu stron otaczały mnie same znajome twarze. Wszyscy głośno rozmawiali ze sobą, od czasu do czasu przerywając sobie głośnym śmiechem i przepychaniem się nawzajem.
-Ładna grafika. -powiedział Victor, rozglądając się dookoła. -Szybki jesteś w tworzeniu awatarów, Hugo.
-To nie...ekhem. Ma się te zdolności... -głos w słuchawce należał do Bonneta. -Słuchajcie, w waszej okolicy jest coś zaskakującego. Wygląda jak wieża. Pojawiła się znikąd, a raczej...otworzyła się. Trudno mi to opisać, sami musicie ją zobaczyć.
-Możesz nas pokierować? -poprosiła Jovite.
-Wysłałem wam elektroniczne mapy. Kurs: pięćdziesiąt stopni na północ od was.
-To szmat drogi! -zauważyłam z zaniepokojeniem. -Zmarnujemy mnóstwo czasu na podróż.
-Ktoś wcześniej o tym pomyślał. Wysyłam wam pojazdy.
W tej samej chwili, tuż pod naszymi stopami zmaterializował się rydwan. Przypominał te z czasów starożytności, jednak zamiast prawdziwego zwierząt z przodu pojazdu znajdował się mechaniczny koń. Nigdy wcześniej nie jeździłam konno, a już na pewno nie podróżowałam rydwanem. Przełknęłam głośno ślinę. Nie miałam wyjścia. Wskoczyłam do kosza i chwyciłam za lejce.
-Czekaj, pojadę z tobą! -zawołała Jovite, po czym umościła się tuż obok mnie.
-Kto ostatni przy wieży, ten stawia colę! -krzyknęłam, jednocześnie popędzając konia.
Z metalowych chrap uniósł się ciemny dym. Koła ruszyły się z miejsca: najpierw powoli, jednak wraz z czasem rozpędzały się coraz bardziej. W końcu pędziliśmy z szybkością światła, zostawiając towarzyszy daleko w tyle. Roześmiałam się i przybiłam przyjaciółce piątkę. Byłyśmy niezwyciężone! Być może ta gra wcale nie była taka zła... Znowu wyszłam na nudną sztywniarę, a przecież oni tylko chcieli się dobrze bawić...
-Sayonara!
Ku naszemu zdziwieniu, tuż obok naszego powozu mignęła postać na unoszącej się w powietrzu desce. Agnes pomachała nam, rozbawiona naszymi szeroko otwartymi ustami. Zanim się obejrzałyśmy, po naszej drugiej stronie pojawił się Victor na motorze. Pokazał nam język i dodał gazu, obrzucając nas grudkami lepkiego błota i mchu.
-Świetnie! -zezłościłam się. -Zostałyśmy z tyłu!
Uderzyłam lejcami z całej siły. Ruszyłyśmy z taką mocą, że nieszczęsna Jovite poleciała na sam koniec kosza, lądując na podłodze. W kilka sekund przegoniliśmy koleżankę, jednak nasz rówieśnik wciąż pozostawał na prowadzeniu.
-Widzę wieżę! -zawołała moja partnerka podróży.
Uniosłam głowę, poprzednio skupiona na drodze przed nami. Wyjechaliśmy z lasu: drzewa znikały za naszymi plecami, pojawiało się coraz więcej głazów. Na środku ogromnej polany stał wysoki, czarny budynek. Nie w sposób było go przeoczyć: poszczególne jego fragmenty wysunęły się lekko na zewnątrz, podświetlając się na czerwono. Przyśpieszyłam ponownie, chcąc zgarnąć wygraną dla nas obu.
CZYTASZ
Nowa Generacja
FanfictionGdy przyjaciel Aimée odkrywa tajemniczy schron, wiadomo już, że ta historia nie skończy się dobrze. Nastolatki przekonane są, że rywalizują ze sobą w grze, jednak Lyoko okazuje się być czymś znacznie ważniejszym, niż myślą. Jest to wirtualny świat...