Część 2

2.8K 216 18
                                    

- Książe, trzeba odpuścić. Teraz jej już nie złapiemy - powiedział mój przyjaciel Matt, gdy wszyscy byli na koniach - Wracajmy do gospody książę - zaoferował, a ja się zgodziłem. Na głowie mam kaptur, bo wolę podróżować incognito, ale tak czy owak zawsze z rycerzami. Mimo, że to mój kraj, jest podzielony na kilka części i sprawujących nad nimi szlachciców. Jakoś daleko się od niej nie oddaliliśmy, więc po chwili byliśmy na miejscu. Odprowadziliśmy konie do stajni i udaliśmy się do baru. Zamówiliśmy posiłek i w piątkę usiedliśmy do stołu. Dostaliśmy nasze zamówienia, ale tylko ja nie jadłem.
- Co się stało książę? - zapytał Matt. Pokazałem im by byli cicho i słuchali. Cała knajpa huczała.
- No mówię wam! Nasza Salvator znów się pojawiła, tylko że na rynku! Pomogła chłopcu, który został przyłapany na kradzieży z powodu głodu! - zawołał z podziwem jakiś mężczyzna, a ja wiedziałem, że chodzi o naszego nieznajomego. W sumie wiemy już że to dziewczyna... Pokazałem Mattowi by do nich podszedł i wypytał.
- Wiem, ale dalej nie wiemy kim ona jest! - zawołał inny kiedy mój przyjaciel do nich podszedł
- Przepraszam, ale o kim rozmawiacie? - zapytał grzecznie i uprzejmie
- Nie jesteś z tond. Prawda? - skąd to wiedzieli?
- Nie... Ale skąd wiecie? - odpowiedział skołowany
- Nic o niej nie wiesz. A tutaj wszyscy ją znają. Jest naszą wybawicielką. Naszą Salvator - szczerzyli się jak głupi, ale widać było że jest dla nich ważna
- Mógłby pan to trochę rozwinąć?
- Posłuchaj. Byliśmy tutaj od lat gnębieni przez naszego władce. Nie mieliśmy nadziei na przyszłość. Większość była biedna i prawie umierała - uśmiechnęli się smutno na wspomnienia - Ale pewnego dnia, gdy rycerze przyjechali po podatki zjawiła się ona w pelerynie. Bez najmniejszego wysiłku pokonała ich wszystkich i zwróciła nam nasze pieniądze. Ale to był dopiero początek - mężczyzna popłakał się chyba ze szczęścia, więc kontynuował drugi. Nawet nie zorientowałem się, a cała gospoda nas słuchała.
- Codziennie przychodzili po pieniądze. Zabierali ze sobą coraz więcej żołnierzy, ale nasza Salvator także się pojawiała, choć sama. Zawsze wszystko nam oddawała. Nie wzięła ani jednego galeona. Wtedy codziennie w południe ludzie zbierali się na targu i patrzyli jak dziewczyna walczy z coraz większą liczbą rycerzy. Każdy z nas chciał jej pomóc, ale nie mieliśmy jak. Patrzyliśmy jak nas broni nie wahając się przed niczym a my po prostu staliśmy - na każdej twarzy pojawił się wstyd, ale na jednej po chwili zniknął - A pamiętacie jak walczyła szczotką? - zwrócił się do innych a oni wybuchli śmiechem. Niestety nasza piątka nie była wtajemniczona - Już wam tłumaczę - zwrócił się do nas - Kiedyś, gdy po podatki przyszło pięćdziesięciu mężczyzn, oświadczyła nam że poprawi nasz humor. Było nam wstyd za siebie, że możemy tylko stać, patrzeć i modlić się. Jak powiedziała tak zrobiła. Zamiast miecza, łuku czy czego kol wiek innego pożyczyła od nas miotłę - uśmiechnął się - Oczywiście tamci się zdenerwowali i zaczęła się walka. Na początku się hamowali, ale później nie odpuszczali. Mimo wszystko zawsze kończyli tak samo. Po pewnym czasie za jej prośbą zebraliśmy się i otoczyliśmy ją by rycerze nie przeszkadzali. W końcu nie mogli nam nic zrobić, bo nie miał by kto płacić podatków. Podeszliśmy jak najbliżej zamku, a dalej poszła sama. Co prawda nie wiemy co się działo w środku, ale dzięki temu władca tych ziem dał jej prawo wybrania prawowitego władcy. Jeszcze go nie wybrała, ale do tego czasu nie musimy płacić podatków, no bo komu? Czyli podsumowując jest naszą wybawczynią. Naszą Salvator - nagle wszyscy zaczęli krzyczeć z uznaniem, a gdy się uspokoili Matt zapytał.
- To brzmi świetnie, ale może ona ma w tym jakiś cel? - przez chwile nikt się nie odzywał. Chyba analizowali jego słowa, niestety już nie tak spokojnie.
- Czy ty coś sugerujesz?! - zawołał jakiś mężczyzna i automatycznie wstał od stołu waląc pięścią w niego. Jego kompani zrobili to samo, tak jak cały bar.
- Nie skąd... Ale jeśli zastanowić się głębiej nad tym co powiedzieliście, to... czy ona... nie jest mordercą? - zapytał przygaszony, ale nie dziwię się mu. Też bałbym się tylu ludzi z wrogim nastawieniem.
- Posłuchaj chłoptasiu! - odezwał się jeden z mężczyzn. Był wielki i wyglądał jakby nie miał dobrych zamiarów. W sumie, tak jak wszyscy tutaj względem nas - Nie pozwalaj sobie! To ona nam pomogła, gdy księciunio nas zostawił! Nie interesował się niczym, pewnie zapewniany że wszystko jest dobrze! To ona dba o tą wioskę, choć wcale nie musi! Po tym co dla nas zrobiła, nie oczekiwała niczego w zamian! A jeśli chodzi o to twoje pytanie, to nie. Nie jest mordercą! - inni się zgodzili - Nigdy pod czas walki nikogo nie skrzywdziła! - nie mogliśmy uwierzyć - Powstrzymywała się, bo to byli mieszkańcy naszej wioski!
- Tak?! To dlaczego po prostu nie odeszli?! - Matt się wściekł
- Bo jeśli się sprzeciwisz szlachcicowi, a zwłaszcza naszemu, to on dopilnuje, żebyś ty i twoja rodzina zginęli! Nie zabiła ani jednej osoby, więc powiedz o niej coś złego, a w tej wiosce już jesteś intruzem! I sam tego dopilnuje!   

Cóż za zwrot akcji XD
Poboba się komuś???
;_;

Salvador - niepokonana wojowniczkaWhere stories live. Discover now