Prologos

839 20 6
                                    

          Noc była cicha i spokojna. Na niebie widoczne były rozmaite gwiezdne konstelacje, zdobiące niebo niczym perły na szyi młodej, dorodnej kobiety. Delikatny wietrzyk łagodnie muskał twarz siedzącego na tarasie sułtana Mustafy Khana. Pogrążony w rozmyśleniach nie widział niczego, prócz ciemności. 

                               - Hünkarım. 

 Mihrünnisa niepewnie podeszła do męża. Zajmując miejsce obok na zdobionym ottomanie,  z uwagą spojrzała w jego ciemne, piękne oczy mieniące się blaskiem bólu i cierpienia, poszukujące ukojenia, zapomnienia... Pragnęła rozpocząć trudny temat, o którym miała nigdy nie wspominać. Mustafa wolał dusić w duszy wszystkie rozczarowania i nieszczęścia. Ostatnim czasem bardzo się zmienił. Zamknął się w sobie, twierdząc, że zawijając się szczelnym kokonem, ominie szerokim łukiem to, co los mu zgotował oraz to, co jeszcze go czeka. 

                                   - Widzę, co cię dręczy. - Poprawiła się na meblu, rozpoczynając zdanie. - Wiem, że to trudne... ale myślę, iż powinieneś pozwolić Rana Sultan na powrót do Konstantynopola. Bez niej w twoim haremie panuje zamęt i chaos. Nałożnice robią, co im się żywnie podoba, a służba próżnuje. Nie potrafię nad tym zapanować. Nasza Valide Sultan była niezastąpiona. Zawsze utrzymywała porządek, każdy miał do niej respekt. Gdy Rana odeszła, jej funkcję pełniła droga Haadije Hatun, ale teraz po jej śmierci wszystko się rozsypało. - Zamilkła, by dostrzec reakcje sułtana. Niestety na dźwięk imienia swojej najmłodszej siostry nawet nie drgnął. Postanowiła więc ciągnąć dalej. - Nasz syn Mehmet także jest poszkodowany w całej tej chandrze. Sultanzade Osman jest jego najlepszym oraz najwierniejszym kompanem. Pamiętasz czasy, kiedy wszystko robili razem? Są dla siebie braćmi. A teraz? Teraz pozostało im jedynie pisanie listów. Odkąd Abdullah i Ali porozjeżdżali się po odległych prowincjach, nasz najmłodszy oğul nie ma nawet do kogo otworzyć ust. Nergisşah również źle znosi nieobecność ciotki. Jest dla niej wzorem do naśladowania. 

Sułtanka zakończyła swój monolog, uznając, iż wywód nic tu nie pomoże. Poczęła przegrzebywać swoją głowę, aby znaleźć w niej argumenty mogące przekonać padyszacha do zmiany decyzji. Mustafa spojrzał na żonę i wypuścił głośno powietrze z płuc, oddając tym sposobem na zewnątrz cały swój ból i urazę. Już miał coś powiedzieć, jednak Mihrünnisa, spodziewając się odmowy, wyrzuciła z siebie kolejne zdanie. 

                                    - Mihrimah Sultan pozwoliłeś opuścić wieżę panny i zamieszkać w starym pałacu, chociaż  wszystkie czyny Rany razem wzięte są lżejsze od jednego jej występku...

                                   - Mihrimah odbyła swoją karę. - Mustafa przerwał sułtance. - Zabiła moje dziecko, ale los się jej za to odpłacił. Także zmarła jej córka. - Po tych słowach popatrzył w niebo, chcąc zakończyć rozmowę, jednak widząc upór żony zdał sobie sprawę, iż nie będzie to takie łatwe. Począł znowu kleić zdania ze strzępków myśli. - Kocham Ranę. Zawsze była moja ukochaną siostrą. Wszyscy o tym wiedzą, ale ona mnie oszukała. Zrobiła to w perfidny sposób. Patrząc mi w oczy, wyznawała kłamstwa lub półprawdy. 

                                    - Co się stało, już się nieodstanie. - Stwierdziła kobieta, robiąc pewną minę. Bez względu na wszystko pragnęła, by jej przyjaciółka wróciła do domu. - Pozwól jej wrócić. Jeśli nie możesz na nią patrzyć, niech zamieszka w Eski Saray wraz ze swoją siostrą. 

                                    - O czym ty mówisz, Nissa? - Zdziwił się sułtan. - Ty myślisz, że Rana wytrzymałaby z Mihrimah dłużej niż jeden dzień? Ona nigdy nie zamieszka w pałacu łez. Wróci albo tutaj, albo wcale. Jest uparta, ma zbyt wysokie mniemanie o sobie i wielką godność. Nie ukorzy się przede mną... Nie ukorzy się przed nikim. Nie boi się nawet Allaha. 

                                     - Więc... powinna zamieszkać w Topkapi. Jesteśmy już tym wszystkim zmęczeni. Skończmy wreszcie te zwady i kłótnie... Wybacz swojej siostrze. Tu jest jej dom, a ty ją z niego wygnałeś. Nie miałeś prawa tego robić. Pomyśl o jej mężu. On żyje tutaj i nie widuje żony ani dzieci. Skazujesz go na cierpienie tylko dlatego, że nie potrafisz wyciągnąć ręki do Rany. Do swojej ukochanej siostry. Sam tak o niej mówisz.

                                    - Bali Paşa może ich odwiedzać, często to robi. Już się do tego przyzwyczaił. To jeszcze nie czas, bym mógł zakopać przeszłość. Rana mogła zastanowić się wcześniej nad tym, jakie poniesie konsekwencje swoich grzechów. 

 Padyszach był stanowczy, przekonany o słuszności swoich decyzji. Nikogo nie słuchał. Właśnie teraz, w  tym momencie przejmuje cechy, których boi się najbardziej ze wszystkiego co najgorsze. Powoli zaczyna przypominać swojego ojca. Jeśli to się nie zmieni, stanie się to, czego wszyscy się obawiają. 

                                     - To nie jest wina Rany!

 Głośno powiadomiła Mihrünnisa. Straciła nadzieję na przekonanie Mustafy. W tym wypadku wyciągnęła ostatni, najsilniejszy argument. 

                                      - Musiała zamordować sułtana Süleymana. W innym wypadku ciebie by tu nie było. Jeśli myślisz, że przyszło jej to tak po prostu, bez problemu, to grubo się mylisz. Ona też wiele przeszła, wiele widziała i wiele się wycierpiała. Nie powie ci tego, nie pokaże przez swoją dumę i uprzedzenia. Nie Rana skazała was na cierpienie, nie Rana doprowadziła do tragedii tylko wasz Baba, a ty dobrze o tym wiesz. Nie każ płacić niewinnym za błędy wszelkich diabłów, które zeszły na ziemię! 

                                     - Mihrünnisa!

Mustafa krzyknął, wstając szybko i dynamicznie z ottomana. Nie chciał słuchać słów żony. Nie chciał pamiętać ... Myślał, że można obrócić sprawy do góry nogami i usunąć kłody spod stóp, jednak było to niemożliwe. Argument wystawiony przez sułtankę palił go żywym ogniem z piekła rodem .Niczym nie mógł go ugasić . Wywierało to w nim jeszcze większe presje, flustracje i zdenerwowanie. Niepewność spowodowaną ciemnością i żalem. 

                                  - Hünkarım.  - W drzwiach tarasu stanął Ferhat Ağa, przerywając nieprzyjemną atmosferę. - Wybacz, że przeszkadzam, ale z Gülfem Hatun jest coraz gorzej. Medycy mówią, że nie doczeka jutra....

                                     

      


                                


Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era IIWhere stories live. Discover now