prolog

1.7K 97 101
                                    

Słów: 2704

~For my first love, P

Budzę się gwałtownie z okropnym, donośnym krzykiem. Dłonie zaciśnięte mam w pięści, mocno trzymam w nich miękki materiał pościeli. Ciężko dyszę, jestem cały spocony i wystraszony. Znowu zły sen... Cicho wzdycham i przewracam się na drugi bok, odrzucając pościel gdzieś na ziemię i wiercąc się na łóżku. Próbuję się uspokoić, ustabilizować swój oddech, wrócić do rzeczywistości. Leżę zwrócony do ciemnej ściany, mając nadzieję, że może jeszcze uda mi się zasnąć i obudzę się dopiero za kilka godzin. Jednak na próżno. Z namysłu wybudza mnie ciche pukanie do drzwi, ledwo zwracam na nie uwagę. Odchrząkuję i podnoszę pościel z ziemi, trochę się nią okrywając. Klamka powoli opada w dół, słyszę jej ciche skrzypienie. Chwilę później w progu mojego ciemnego pokoju staje pani Marta. Ubrana w skromną, beżową koszulę nocną i różowy szlafrok, który sam dałem jej w prezencie kilka lat temu, jeszcze zaspana przygląda mi się przez chwilę zdecydowanie zaniepokojona i zdezorientowana. W skupieniu mierzy każdy centymetr mojego ciała. Zmarszczki, które za dnia próbuje ukryć, teraz dają się we znaki i widać je zdecydowanie wyraźnie. Dopiero teraz, późno w nocy albo i bardzo wcześnie rano, widać ile tak naprawdę ma lat, w jakim jest stanie, jak bardzo życie ją zniszczyło. Gdy mam zamiar w końcu odezwać się i przeprosić, że po raz kolejny ją obudziłem, ona jak zwykle okazuje się być szybsza.

- Pokaż się - podbiega do okna odsłaniając firany, wpuszczając do mojego pokoju promienie wschodzącego dopiero słońca. Później podchodzi do mnie szybko, zdecydowanie zmartwiona, ale ja nie protestuję. Rzadko to robię. Chyba podoba mi się to, że ktoś w końcu się o mnie troszczy. Kuca przy mnie, odwraca moją twarz w swoją stronę i przyciąga jeszcze bliżej siebie, dotykając delikatnie mojej dolnej wargi. Kręci głową, a ja patrzę na nią zdziwiony. - Krwawisz. Pewnie to przez zły sen, ze stresu znów przegryzłeś sobie wargę. Muszę iść po waciki i wodę. Siedź tu i nie ruszaj się.

- Nie trzeba - mówię spokojnie i macham w geście dłonią - Nic mi nie będzie.

- Jasne, że trzeba. Nie możesz chodzić z zakrwawioną wargą- zanim zdążyłem znów zaprotestować, ona szybko wychodzi z mojego pokoju, a ja z głębokim westchnieniem przewracam oczami, opierając się o rękę i patrząc w bliżej nieznany punkt. Przychodzi szybciej niż mógłbym się spodziewać. Znów kuca przy mnie, moczy wacik w wodzie utlenionej i przykłada mi go do ust. Patrzy się na mnie zmartwiona i wzdycha. Dokładnie wiem o co jej chodzi. Nie musi mi tego mówić. Zbyt dobrze się znamy. - Trzymaj tak jeszcze przez kilka minut. Ja pójdę na dół zrobić Ci śniadanie. Będzie gotowe za dwadzieścia minut. - Znów staje na równe nogi, odgarnia mi lekko włosy z czoła i wychodzi, cicho zamykając za sobą drzwi, znów zostawiając mnie samego. Jestem jej wdzięczny za to, że póki co dała mi spokój. Że zostawiła tą od dawna odwlekaną rozmowę na później.

Wstaję opornie z łóżka i idę do łazienki, muszę wziąć gorącą kąpiel, choć na chwilę się odprężyć. Zmyć ten cały bród z mojej twarzy, cały ból. Nalewam wody do pełna, piana przelewa się i powoli spływa na podłogę. Rozwiązuję włosy, szybko przeczesuję je palcami, zdejmuję bieliznę i moczę najpierw jedną, później drugą nogę. Natychmiast ogarnia mnie przyjemna fala ciepła. Chwytam ulubioną książkę, kładę się powoli w gorącej wodzie, mocząc całość moich długich włosów i teraz już prawie całkowicie jestem pod wodą. Przeglądam strony powieści, szukając fragmentu na którym ostatnio skończyłem. Oczywiście jak zwykle zapomniałem zaznaczyć odpowiednie miejsce zakładką i teraz muszę się z tym trudzić

                                                       ***

- Harry? - słyszę ciche stukanie do drzwi.

Flowers (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz