20. Piekło i Niebo

Start bij het begin
                                    

– Tak! Na przykład: dwa dni temu w piwnicy. – Ostatecznie decyduję się na wersję z odpysknięciem, jednak po tych moich krzykach zdaję sobie sprawę, że przecież ta dziewczyna jest chora, a ja pogrążam ją... Och, co ze mnie za przyjaciółka? Powinnam ją teraz wspierać i pomagać, a wyżywam się za wszystkie czasy.

– On nigdy nie chciał ci zrobić krzywdy, dlatego nie mogłaś schodzić do piwnicy, która jest przejściem do podziemi.

– W takim razie co kryje się na strychu? – pytam z zaciekawieniem. Jeśli piwnica to droga do Piekła, to strych... drogą do Nieba?

– Jesteś przekonana, że chcesz doznać kolejnej porcji szoku?

– Chyba nic nie będzie w stanie mnie bardziej zaszokować niż Lucyfer jako Lucyfer.

– Wobec tego... chodźmy – mówi i podnosi się z pufy, kiwając się z jednej strony na drugą. Kurka!

– Candido... Gabriel znalazł już uzdrowiciela? – pytam, starając się, by brzmiało troskliwie, a nie opryskliwie. Dziewczyna rzuca mi smętne spojrzenie, które ma oznaczać negatywną odpowiedź. Czyżbym sama musiała się tym zająć? Ale dokąd mam pójść? Do zwykłego szpitala, czy może jakiegoś magicznego?

– Jaki jest numer na te wasze pogotowie?

– „Te wasze"? Aurora! – Śmieje się. – Jesteśmy prawie normalni.

– A ty? Kim ty jesteś, skoro wychowuje cię Diabeł? – pytam, a jej mina od razu rzednie.

– Jeszcze przyjdzie czas, a się dowiesz.

– Powiedz mi teraz! – nalegam, zatrzymując się na środku korytarza. Candida rzuca mi smutne spojrzenie.

– Obiecaj, że nie znienawidzisz mnie, tak jak ojca. – Kiwam jej głową. Nic nie będzie w stanie mnie od niej odciągnąć, nawet jeśli jest jakimś monstrum. – Urodziła mnie anielica... ale zapłodnił demon. Rozumiesz?

– O rany boskie... Czekaj, czekaj. Jesteś...

– Pół demonem-pół aniołem. Tak, zgadza się, a Wielki Dzień, to dzień moich urodzin, kiedy zdecyduję, którym z nich chcę być w pełni – wyznaje cicho, opierając się o ścianę. O cholera. Tego się nie spodziewałam, ale cóż, od zawsze była na wpół dobra i zła. Miała psotne myśli, ale dobre serce. Powinna wybrać tę jaśniejszą drogę, jeśli ma przynieść jej więcej radości, jednak to by oznaczało... rozstanie z ojcem, którego kocha.

– Wiesz już co...

– Co mam wybrać? Nie, Auroro, i nie chcę w ogóle wybierać. Nie podoba mi się żadne z tych żyć. Będąc aniołem, straciłabym tatę, a będąc demonem... nie miałabym w ogóle normalnego życia, ale byłabym z tym, którego kocham. Chcę być tylko szczęśliwą nastolatką, lecz to nie jest niemożliwe – szepcze, a z jej oczu wypływa kilka pojedynczych łez, przez co i mnie robi się przykro, dlatego podchodzę do niej, by pocieszyć ją, jak mogę.

– Jeszcze jest czas. Może uda nam się... zastopować ten wybór i będziesz mogła być taka, jak teraz?

– Nie da się. Przyjdzie sędzia sprawiedliwy, który zada mi jedno jedyne pytanie. Ja odpowiem i basta z moim życiem, a tego nie chcę! Dlaczego nie mogę być człowiekiem spełniającym swoje marzenia i bawiącym się na całego? – pyta, szlochając, więc ponownie ją przytulam i oferuję swoje wsparcie.

– Powtórzę: jeszcze jest czas. Skupmy się na tym, jak cię wyleczyć.

– To część Wielkiego Dnia. Moje człowiecze instynkty zanikają, a ludzkie życie się kończy. Serce coraz wolniej pracuje, by przypomnieć mi o tym, że Ten Dzień nadchodzi...

Maska DiabłaWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu