Dwa

4.5K 311 84
                                    

Ostatni sklep, nie mam siły na więcej. Nigdy więcej zakupów z tą jędzą, której wiecznie coś niepasuje.

- Ta podkreśla twoje szerokie biodra –mówi Meredith po chwili przyglądania mi się w brzoskwiniowej sukience.

Razem z moją przyjaciółką szukamy dla mnie sukienki na ślub Gemmy, który zbliża się wielkimi krokami –zostały tylko trzy tygodnie.

- Ale naprawdę mi się podoba i dobrze się w niej czuję – protestuję.

- Ale masz w niej szerokie biodra, Clars! - wyrzuca ręce w powietrze. - No chyba, że Harry uwielbia kobiety renesansu i chce żebyś mu urodziła szóstkę dzieci.

- Mere, zamknij się!

- Nie mów tak na mnie! - moja przyjaciółka od razu się jeży na przezwisko.

Harry uwielbia ją tak nazywać i denerwować, bo Meredith nienawidzi gdy ktoś tak na nią mówi. Cóż, skoro ona może na mnie mówić Clars, to ja mogę na nią Mere.

- Przymierz tą – wciska mnie z powrotem do przebieralni z białą sukienką z falbankami.

- Nie lubię falbanek!

- Nie obchodzi mnie to – mówi z zaciętą miną. - Ubieraj to!

Dla świętego spokoju zamykam się w przymierzalni i zmieniam sukienkę.

Harry: I jak?

Claire: Nigdy więcej zakupów z Mere

Harry: Aż tak źle?

Claire: Tak 😱

- Przestań smsować! - moja przyjaciółka puka w drewnianą ściankę przymierzalni. - Przymierzaj!

Wyciszam więc telefon.

Harry: Nic Ci nie wpadło w oko, Skarbie?

Claire: Wpadło, ale Mere uważa, że mam w niej szerokie biodra i wyglądam jakbym była gotowa urodzić szóstkę dzieci 👶👶👶👶👶👶

Harry: Jak renesansowa kobieta

Claire: To samo jej powiedziałam!

Harry: Ale skoro Ci się podoba, to ją kup 😉

Claire: Tak zrobię 😊 Dziękuję, Kochanie ❤

Harry: Zawsze do usług, madame xx

- Długo jeszcze?

- Już wychodzę – burczę i ubieram swoje dżinsy.

Wychodzę z przymierzalni z brzoskwiniową sukienką w ręce.

- Clars! - Meredith próbuje mnie zatrzymać.

- Nie, ta mi się podoba!

- Ach, dobra! - rzuca z gniewną miną.- Jak sobie chcesz.

Wywracam oczami na jej dziecinne zachowanie i idę do kasy. Z papierową torbą wychodzę na alejkę w galerii i razem z Meredith idziemy do jej samochodu. Obrażona przyjaciółka nie odzywa się do mnie ani słowem, dopóki nie zatrzymujemy się pod domem Justice.

- Mam nadzieję, że dzisiaj jest w lepszym humorze – wzdycha i wysiada z auta, a ja zaraz za nią.

Kiedy Jusice powiedziała Aaronowi, że jest w ciąży, chłopak się załamał całkowicie. Imprezował kilka dni z rzędu, a potem bez słowa wyszedł z mieszkania i nie wrócił. Można i tak. Biedna Jus całkowicie się załamała i zamknęła w sobie. Jej mama próbuje ją mimo wszystko wspierać, ale tata widocznie daje jej do zrozumienia, że to co zrobiła jest godne potępienia. Ja razem z Mere staramy się wpadać do niej wkażdej wolnej chwili i ją pocieszać.

Drzwi otwiera nam zmartwiona pani Vandah i bez słowa wpuszcza do środka. Od razu idziemy na górę do pokoju naszej przyjaciółki. Cicho pukam w drzwi, ale nie spodziewam się odpowiedzi. Jeszcze ani razu nie zgodziła się na wejście do jej pokoju, a odpowiedzi na pytania są zdawkowe.

- Cześć, Jus – uśmiecham się delikatnie i siadam na skraju łóżka, na którym leży.

Standardowo, nie odpowiada. Pociąga tylko nosem i mocniej przykrywa się kocem.

- Jak się czujesz? - pyta Mere.

Najdurniejsze pytanie jakie mogła zadać. Piorunuję ją wzrokiem.

- Ok – mruczy Jus.

- Jadłaś coś? - pytam i skanuję wzrokiem jaj bladą twarz.

- Mhm.

- Boli cię coś? - odzywa się Mere i kładzie na czole dziewczyny swoją dłoń, którą szybko zrzuca.

- Fizycznie nie.

Kolejne dwadzieścia minut próbujemy z niej coś wyciągnąć. Niestety z marnym skutkiem. Wreszcie dajemy jej spokój i wychodzimy, zostawiając na szafce jej ulubioną jogurtową czekoladę. Meredith odwozi mnie do domu.

- I jak się nie będziesz podobać Harry'emu w tej sukience, to pamiętaj, że ostrzegałam! - rzuca na pożegnanie, zanim zdążę zamknąć drzwi.

- Dzięki! - prycham i trzaskam drzwiami jej starego Forda.

Mamy nie ma w domu. Rano pytała czy może iść z Jamesem do kina, czy dam sobie radę sama. Oczywiście, nie stanęłam jej na przeszkodzie. Dam sobie głowę uciąć, że zawita do domu dopiero jutro rano...

W pokoju zostawiam zakupy na biurku i od razu piszę do Harry'ego. On zawsze w kontaktach międzyludzkich jest zdecydowanie lepszy niż ja.

Claire: Nie mam pojęcia jak pomóc Jus

Harry: Może potrzebuje kogoś, kto się nią zajmie?

Claire: Przecież razem z Mere robimy, co tylko możemy!

Harry: Nie to miałem na myśli...

Harry: Bardziej chodziło mi o faceta

Claire: Dopiero co zostawił ją Aaron... Nie wiem czy to dobry pomysł

Harry: Nie dowiesz się, dopóki nie spróbujesz

Claire: Warto ryzykować? A co jeśli będzie jeszcze gorzej? A poza tym jaki facet chciałby zaopiekować się ciężarną kobietą? W sensie – nie jego dziecko...

Harry: Znam kogoś, kto jest idealny do takiej roli 😊

~*~
Wiem, wiem! Nigdy nie czekaliście tak niecierpliwie na 1 września jak teraz 😄 ja tak samo 😂
Cieszę się, że podoba Wam się to ff i nadal naprawdę nie wierzę, że tyle ludzi obserwuje mój profil na watt 😂
Kocham Was, moje Cytruski 🍋❤

Rozdziały będą co drugi dzień 😉

Miłego dnia,
Soczysta Pomarańcza xx

Never Enough | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz