Krajobrazy

63 3 1
                                    


Po kilku godzinach wspinaczki w końcu docieram do szczytu. W słuchawkach wciąż brzmią słowa piosenki :


I don't wanna die

i don't wanna die

och i don't wanna die...

 

odłączam słuchawki. Znów nachodzą mnie wątpliwości. Czy na pewno jestem gotowy? Co jeśli jest inne wyjście? Może... Nie już dawno zrozumiałem ze nie mam innego wyboru. Czegokolwiek bym nie zrobił, los i tak nie pozwoli mi nic zmienić. Możliwość zapomnienia również została mi odebrana. Jakkolwiek nie chciałbym o tym zapomnieć to wciąż będzie się za mną ciągnąć.

Biorę głęboki wdech, siadam na skraju przepaści i patrzę w dół. Pod stromym urwiskiem rozciąga się ciemna ubita ziemia obsypana kamieniami. Idealnie. Odchylam się i zaczynam myśleć. Mimo twardego nierównego podłoża nie czuję niewygody. Patrząc w czyste błękitne niebo zastanawiam się raz jeszcze. Tak, jest dobrze. Zamykam i otwieram oczy robiąc głęboki wdech. Prócz wielkich zielonych dębów i sosen na tle w pół widocznych wzniesień, nie ma tu nic a prócz mnie nie ma tu nikogo. Cudowną cisze mąci jedynie ćwierkanie ptaków. Idealnie. Gdyby życie mogło być tak piękne jak ten widok... Niewykonalne. Ponownie patrze w niebo po którym powoli płynie poranne słonce. Napawam się tym widokiem, chłonę go, pozwalam upajać się nim moim oczom. Chociaż raz czuje się lekki. Idealnie. Rozmyślam nad przeszłością.Dlaczego to zrobiłem? Gdybym tylko był spokojny, nie doszłoby dotej tragedii. Wiem jedno. To już jest koniec. Wszystko co związaneze mną dziś się kończy, przynajmniej... taką mam nadzieję.Biorę głęboki wdech i zamykam oczy. Przypominam sobie jak ją poznałem. Mieliśmy po 16 lat, oboje pełni radości i energii. Czerpaliśmy z życia pełnymi garściami i to jak tylko mogliśmy,nie przejmując się niczym. Pierwsze kontakty z papierosami i alkoholem. Czasem jakieś zioło. Oczywiście mieliśmy na tyle rozsądku by się nie uzależnić chociaż zdarzało nam się przegiąć. „Wszystko na przypale" - jak to nazywała ona. Czas zlatywał na razem szybko. Zbyt szybko.


*

*

*

*

*


Gdy je otwieram słonce powoli zachodzi kryjąc się za linia horyzontu.Niebo przybrało pomarańczowo- czerwoną barwę. Widzę kłębiaste chmury które oświetlane przez blask słońca przybierają granatową barwę. Rozglądam się wkoło. Popołudniowa mgła ogranicza widoczność na tyle że widzę już tylko las pełen kolorowychjesiennych liści. Mienią się wszystkimi barwami: od pomarańczy przez zieleń sosen aż po ciemną czerwień. Powoli zaczynają opadać z drzew tworząc na ziemi kolorowy dywan. Zaczynam odczuwać delikatne zmęczenie. Kładę plecy na ziemi kierując wzrok kuchmurom. Może jednak istnieje inne wyjście. Jeśli się postaram mogę to naprawić i zmienić przeznaczenie. Spokojnie starczy wszystko znów przemyśleć. Zakładam słuchawki i włączam losowe odtwarzanie. Czekam chwilę aż z słuchawek zacznie płynąc muzyka.Nagle słyszę aż zbyt znajome słowa piosenki:


Diedie die my Darling

Justshut your pretty eyes...


Porwany gniewem natychmiast rzucam telefon w dal. Kreci się w powietrzu by po chwili rozbić się na ziemi. Cholera czy wszystko jest przeciwko mnie? Dlaczego akurat to? Cholera. Wszyscy powinni cierpieć jak ja. Cholera!... Cholera. Z moich oczu zaczynają płynąc łzy. Nie staram się ich ocierać tylko pozwalam im płynąć strumieniami po moich policzkach. Czuje jak opuszczają mnie wszystkie siły. W końcu przez zalane oczy widzę już tylko mgłę. Łkając zamykam oczy.

Przypominam sobie czasy gdy byliśmy już długo razem. Oboje po 18 lat, ostatnia klasa liceum, ambitne plany na przyszłość. Wspólną przyszłość. Ja chciałem założyć firmę, ona zostać lekarzem. Nieplanowaliśmy dziecka, wiedzieliśmy że to za wcześnie. Droga doszczęścia stała przed nami otworem. Dlaczego musiałem wszystko spieprzyć? Jeden zły ruch potrafi zniszczyć lata pracy i i zaprzepaścić szanse na szczęście.


*

*

*

*

*


Otwieram je gdy czuję chłód otulający moje ciało. Delikatne płatki śniegu padając na moją twarz. Ponownie siadam i rozglądam się dookoła. Jest noc. Księżyc delikatnie oblewa mlecznym światłem cała okolicę. Pierwszy raz widzę tyle gwiazd. Całe niebo jest nimi rozsiane. Biały puch osypał cała ziemie. Drzewa pozbawione już liści pokryły się lodowymi czapami. Biorę śnieg w dłonie i przykładam go do policzków. Przyjemne uczucie zimna budzi mnie i uspokaja. Zbieram go jeszcze trochę , formuję go w śnieżkę i rzucam jak najdalej. Rozbija się o jedno z drzew. Głęboki wdech i wstaję. Jestem już tego pewny. Wybieram najlepsze rozwiązanie. Wyciągam jeszcze nóż i podchodzę do jednego z drzew. Strugam kilka słów i wracam na urwisko. Staję na krawędzi. Tak będzie lepiej. Jeszcze chwila. Wdech. Zamykam oczy i mam nadzieje ze już ich nie otworzę. Skaczę. Słysze świszczący wiatr w uszach.

Raz.

Dwa.

Trzy....

Uderzam.

Nie umieram od razu. Dane jest mi kilka chwil cierpienia więcej. Nie mogąc zrobić nic niego prócz czekania zaczynam myśleć nad ostatnimi wydarzeniami. Byliśmy szczęśliwi razem. Nawet bardzo szczęśliwi. Oczywiście jak w każdym związku zdarzały się kłótnie. W większości były spowodowane naszymi nie udanymi planami. Ja nie założyłem firmy, tylko pracowałem w korporacji, a ona zamiast lekarzem została pielęgniarką. Oboje nas to frustrowało, jednak po każdej kłótni się godziliśmy. Tym razem, było inaczej. Oboje byliśmy na siebie wściekli. Nasza sytuacja finansowa nie wyglądała tak jak byśmy sobie tego życzylia ona miała dość swoje pracy. Zaczęliśmy się kłócić z błahych powodów, a to przerodziło się w prawdziwa awanturę. Rzucała we mnie wszystkim co miał pod ręką. Nie wytrzymałem i popchnąłem ją.. Pamiętam jak traciła równowagę a potem...



*

*

*

*

*


Raport

Poszukiwany został odnaleziony w Bieszczadach. Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo, zapewne z powodu załamania psychicznego. Miejsce zbrodni jest wciąż badane. W pobliżu miejsca odnalezienia zwłokna jednym z drzew znaleźliśmy wycięty nożem który znaleźliśmy na miejscu następujący napis:

Jakkolwieknie będę próbował nie odpokutuje mych win. Obym choć przezchwilę mógł cię jeszcze zobaczyć"


Sprawa4377692 Zamknięta.


KrajobrazyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant