8. Nie taki zły Diabeł

Start from the beginning
                                    

***

Podwozi nas jeden z ochroniarzy, mieszkających w mniejszym domku przy lasku. Lucyfer dał mi dodatkowo numer swojego telefonu, bym mogła skontaktować się z nim, w razie nagłych wypadków, lecz kiedy oznajmiłam, że nie mam komórki - ofiarował mi nowy, piękny telefon. Nigdy w życiu nie miałam w dłoniach czegoś tak drogiego i delikatnego. Przecież gdy to spuszczę, będzie po sprzęcie.

Pod głośnym klubem mężczyzna otwiera nam drzwi i wypuszcza na zewnątrz, gdzie chłodny wiaterek zawiewa naszymi długimi włosami, pozwalając perfum rozprzestrzenić się wokoło. Z ostrożnością spoglądam na niski budynek, skąd dobiega głośna muzyka. Obracam się w stronę Candidy, która z tą swoją swobodą rozmawia z ochroniarzem, po czym on odjeżdża, a ona uśmiecha się szeroko, popychając mnie do środka klubu.

– Poczekaj! A kolejka? – pytam, omiatając wzrokiem grupę ludzi ustawionej w długi rząd.

– Chcesz stać w kolejce? Im szybciej wejdziemy, tym szybciej znajdziemy ci faceta do tańca! Zresztą mam pewne przywileje u właściciela – oznajmia dziewczyna i bezpretensjonalnie wchodzimy do środka, podczas gdy kolejny ochroniarz jedynie uśmiecha się i kiwa nam głową.

Kiedy znajdujemy się we właściwym miejscu, gdzie jest parkiet i pełno ludzi tańczących ludzi, ocierających się o siebie, zdaję sobie sprawę, że Lucyfer miał rację. To właśnie tak wyglądają imprezy. Alkohol i pełno fałszywej namiętności. No i sam fakt, że Candida chce szukać mi faceta, a ja muszę się mieć na baczności - w końcu pewien mężczyzna powiedział, że mam nie pozwalać się całować, bo wezmą mnie za łatwą, a nią nie jestem. Nie chcę dodatkowo tego mówić Can, bo tylko sobie ubzdura kolejne rzeczy.

– I jak?! Podoba ci się?! – przekrzykuje dziewczyna, pchając mnie w stronę loży. Nadal nie mogę wyjść z podziwu, że wpuścili tu nieletnią. Chociaż może nawciskała kitów, że jest pod moją opieką. Och, życie przyjaciółko-służki nie jest takie kolorowe.

– Taaa... jest... niefajnie – wyznaję, ale wątpię, że mnie słyszy, bo od razu wpada do grupki tańczących ludzi. Ze zdziwienia jedyne co robię, to siadam na wygodnej sofie i przypatruję się, co ona wyczynia.

– Hej, czemu tak siedzisz sama? – pyta wielki facet, który zasłania mi widok Candidy przez zbyt szeroką posturę. Wychylam się, by na nią spojrzeć, ale koleś robi krok w bok i znowu zasłania mi parkiet.

– Mógłby się pan odsunąć? – pytam grzecznie, a on zaczyna się śmiać, tym samym budząc moje zaciekawienie. – Bawię pana?

– No jasne, że tak. Mówisz do mnie na "pan". Skąd ty się wzięłaś? Z dworku rycerskiego? – pyta, nadal się śmiejąc. Marszczę czoło, ale gestem zapraszam go do posiedzenia ze mną.

– Można ująć, że pełnię rolę ochroniarza młodej dziewczyny – tłumaczę swoje zachowanie i dodaję: – Bardzo urodziwej, z dobrego domu dziewczyny...

– Dobry dom i szalone imprezy idą w parze? Która to niewiasta?

– Tamta. – Pokazuję moją młodą przyjaciółkę, na co mężczyzna gwiżdże.

– To może i niania skusi się na taniec? Wyglądasz niegorzej niż ta mała, więc co ty na to?

– A mogę się czegoś napić? – pytam, czując się wyjątkowo niekomfortowo. Jeszcze do niedawna nie utrzymałam dobrych stosunków z facetami. Miałam jednego kumpla, ale po aferze z Mariano on również oddalił się ode mnie. Ja też wprawdzie nie chciałam go więcej widzieć. Dziś mogę wreszcie odbudować jakieś więzi z mężczyznami. Może nawet nauczę się flirtować?

– Poczekaj, przyniosę jakieś drinki – mówi koleś i odchodzi w stronę barku z różnymi napojami, a ja zerkam szybko na Candidę, która dalej wywija na parkiecie z młodym chłopakiem, lecz widząc ich bezpieczną odległość od siebie, jestem spokojniejsza i z cierpliwością czekam na swojego nowego... kolegę?

Maska DiabłaWhere stories live. Discover now