Rozdział 1.

4.4K 186 22
                                    


Nareszcie piątek, w piątki nie mam wykładów i mogę sobie odpocząć ,hm...o ile nauką można nazwać odpoczynek. Wyjrzałam przez okno ,nie wierzę zaczyna się ten cudowny okres przed walentynkowy  i walentynkowy. Wszystkie witryny sklepowe oblepione licznymi serduszkami , napisami „I LOVE YOU" „ LOVE" itp. itd.kwiaciarnie zawalone kwiatami i nie tylko , bo w końcu kolejki kilometrowe , jak nigdy. No tak cóż się dziwić ? To przecież„jedyny" dzień warty wypowiedzenia w czasie romantycznej kolacji swoich uczuć, oświadczenia się i powiedzenia: „ A może chciałabyś dzisiaj „TO" ze mną zrobić?" Pewnie...Całą parą działają listonosze oraz kurierzy, którzy o zgrozo ubrani są na różowo. Dzisiaj dają z siebie wszystko , dzisiaj może podwyżka, może uda się więcej zarobić ?? kto to wie? Gapiłam się tak przez okno i filozofowałam , gdy z moich cudownych rozważań wyrwała mnie moja przyjaciółka:

-Siema! Co robisz jutro wieczór ?- zapytała rzucając się całym impetem na moją kanapę już i tak na wpół rozwaloną

-Nic ? Co mam robić ? Jak myślisz ?hę? - zapytałam – czeka na mnie cudowna nauka , którą muszę pogłębiać- wyszczerzyłam zęby w sztucznym uśmiechu i ciężko usiadłam obok niej na kanapie

-eh...-westchnęła i objęła mnie ramieniem- ty masz z tym problem, jutro walentynki a ty będziesz je spędzać...- machnęła ręką na moją książkę od anatomii w sposób całkowicie gardzący- z tym ! Trzeba cię uwolnić , bo w końcu zgnijesz w tym mieszkaniu.-powiedziała i dobrała się do moich kanapek

-A więc co proponujesz ?

-No jak to ?- powiedziała z pełną buzią tak że ledwo ją zrozumiałam


-Przełknij najpierw-powiedziałam karcąco- to że znam pierwszą pomoc nie oznacza że mam ochotę cię ratować- wystawiłam jej język i chwyciłam ostatnią kanapkę. Na cale szczęście , bo by mi wszystko zjadła

-No więc tak... - wzięła głęboki oddech – jutro jedna z naszych modelek robi imprezę walentynkową i ja też mam na nią zaproszenie- spojrzałam się na nią zaciekawiona- no co ? To że tylko maluje te kobiety nie oznacza że się z nimi nie znam- pokiwałam głową na znak że całkowicie się z nią zgadzam- więc do rzeczy: mogę wziąć osobę towarzyszącą i tak jakby całkiem przypadkiem padło na ciebie- uśmiechnęła się zachęcająco i z rękami założonymi za głową oparła się o moją kanapę

Jejku...wcale nie chce mi się tam iść , będą jakieś zadufane w sobie modeleczki , jacyś głupi modele i tym podobne.

-Eh...czy ja wiem...-zaczęłam

-No pewnie , ty jak zwykle się wykręcasz-przerwała mi naburmuszona

-Sprawi ci przyjemność jak z tobą pójdę ?-pytam


-Tak - hmmmm cóż krótko i rzeczowo, tak ja lubię

- No to ok , pójdę z tobą- westchnęłam- ale pod jednym warunkiem

- Jakim ?

- Że poryczysz mi buty - machnęłam ręką na szafę - bo wiesz ja nie mam żadnych

Marta( bo tak jej było na imię ) zaśmiała się , zarzuciła mi ręce na szyję i mocno wyściskała

-Zobaczysz jak będzie super! Zaraz ci przyniosę buty- i równie szybko jak wyleciała z mojego mieszkania , tak wróciła z 5 parami butów

Bosz...i niby ja mam z tego wybierać ?

- Wystarczyłaby jedna para - mówię lekko zdumiona

- Co ty tam wiesz? Przymierzaj lepiej- rozkazała – albo nie ! Powiedz lepiej jaką masz sukienkę ?

Sama nie wiedziałam jaką, jeszcze się dobrze nie namyśliłam. Usiadłam na podłodze, przeleciałam w myślach wszystkie ciuchy jakie mam i znalazłam: czerwona sukienka, koronkowa z długim rękawkiem,ołówkowa , dostałam ją kiedyś od mamy na urodziny ( szok że trafiła w gust). Szybko dobrałyśmy buty i jeszcze do tego coś cienkiego na ręce. W San Diego , pomimo tego że leży w Kalifornii,luty potrafi być chłodny , może nie tak jak w Polsce , ale jak na te tereny to całkiem chłodno.

First Love  || Sebastian StanHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin