1.

3.4K 160 39
                                    

Z PAMIĘTNIKA WOJTKA SZCZĘSNEGO

Lotnisko, bardzo lubię to miejsce. Lubię przyglądać się tym wszystkim ludziom i patrzeć, jak spieszą się, aby zdążyć na czas. Lecieliśmy właśnie do Francji. Euro to wielka impreza i oczywiście mnie nie mogło na niej zabraknąć. Miałem nadzieję, że PZPN nie będzie żałował nam kasy i przydzieli nam siedzenia pojedynczo, niestety tak nie było. Dostałem tiket do ekonomicznej i to jeszcze z Krychą, który przed chwilą zjadł grochówke. Chyba myślał, że swoimi gazami wzbije nas w powietrze. Współczuję wszystkim, którzy z nami lecą.
Przeszliśmy przez bramki i ustawiliśmy się parami, by prezes Boniek mógł wszystkich policzyć.
-Raz, dwa, trzy... Nie zgadza się- powiedział Zbynio i podrapał się po... wąsie.
-Przyznać się! Kogo zamknęliscie w kiblu!-krzyczał zdenerwowany trener.
-Nikogo Panie trenerze, zguba już idzie-odpowiedział wesoło Stępiński.
Wszyscy ujrzeliśmy idącego spacerkiem Jędzę.
-No co mordeczki, martwiliście się o mnie?
-Artur stul jadaczke i ustawiaj się w parze z Pazdanem-powiedział nerwowo szefunio Boniek.
-Spoko loko prezesiuniu, już lece do mojej łysinki.
Nie usłyszałem dalszej rozmowy, bo skupiony byłem na odszyfrowaniu swojego miejsca na bilecie. Chyba siedziałem od okna, kurde szkoda, że nie można go otworzyć i wystawić przez nie pierdzącej dupy Krychy.
Wsiedliśmy do samolotu i zajęliśmy swoje miejsca. Grzegorz usadowił się na fotelu i przegladał insta swojej byłej. Podobno się pokłócili i zerwali ze sobą czy coś.
-Daj sobie z nią spokój- powiedziałem.
-Ale ja nie potrafię. Wciąż ją kocham-odpowiedział, nie odrywając wzroku od telefonu.
-To już przeszłość kolego. Jedziesz do Francji, nie masz ochoty na poderwanie kogo innego? Cała Francja przed tobą-próbowałem pocieszyć tego frajera.
-Może i tak. Ale ty Wojtuś też będziesz podrywał jakieś bagietki?-głupszego tekstu chyba nie słyszałem, nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem.
-Tak, żabki i ślimaczki też- nie mogłem się opanować.
-A wam Panowie co tak wesoło?-wtrącił Wiśnia. Znowu latał z tą swoją kamerką-duperką i wszystko nagrywał.
-A tak się śmiejemy-odpowiedział Krycha i nagle z armaty wystrzelił pocisk tak mocny, że opanował chyba wszechświat. Napełnił on całą przestrzeń w której się znajdowałem i czekał, aż jego kolega (pierd de sekend) do niego dołączy.
-Ło stadionie drogi! Krycha czy ty chcesz trzecią wojnę wywołać?- Wiśnia ledwo łapał oddech.
-Jaką wojne? O co chodzi?- zdziwił się Krycha.
-O ten pierd co wychodzi-odpowiedziałem i zatkałem nos bluzą.
Następne bąki wychodziły coraz mocniej i głośniej.
-Ooo strzela ktoś?-zapytał Jędza.
-Mój ziomal-oznajmiłem.
-Krycha? Mordeczko, czegoś ty się najadł i czemu się ze mną nie podzieliłeś?- pytał Artur.
-Grochówe- odpowiedział i zasnął, utulony kołdrą gazów.
Siedzenie wbijało mi sie w dupe. Klasa ekonomiczna to największe zło tego świata. Chyba napiszę podanie o zmianę miejsca, bo mój złoty tyłek nie wytrzyma tego więcej. Postanowiłem przejść się do toalety. Niezręcznie trochę, bo samolot pełen obcych pasażerów. Zapukałem, otworzyłem drzwi i niestety zobaczyłem coś, czego niepowinienem. Pewien nieznajomy pan robił coś z nieznajomą panią. A ja zamiast uciekać to przyglądałem się zaistniałej sytuacji.
-Może pan zamknąć drzwi?-zapytał mężczyzna.
-A czy to tak bezpiecznie w samolocie? Wygodnie? A co jeśli Pan utknie? -zapytałem.
-Nie wiem i nie mam zamiaru odpowiadać na to pytanie. Zamknij drzwi i nara-odpowiedział niemile i kontynuował czynność.
-Dobra. Nara. Powodzenia życzę- powiedziałem i zamknąłem drzwi.
Chciałem usiąść na miejsce, niestety okazało się, że Grzesio rozwalił się na całe dwa fotele i tak oto przyjaciel pozbawił mnie miejsca w samolocie.
-Grzechu przesuń swe poślady z mego tronu-próbowałem to obudzić.
-Celia? Kochanie chodź tu do mnie-odparł i chwycił mnie za szyje- może buzi buzi? Miesiaczku nie drocz się ze mną-przyciągną mnie do siebie.
-Krycha zdurniałeś?! Obudź się baranie! Nie będę się z tobą całował!-krzyknąłem.
-Co, jak, dlaczego?- obudził się nagle.
-Potem ci opowiem, a teraz rusz dupe i przesuń się, bo chce usiąść.
G

dy dolecieliśmy, od razu udaliśmy się do hotelu. Autobus był już na miejscu. Na szczęście jego stan był dobry, a siedzenia o wiele wygodniejsze niż w samolocie. Na miejsce dotarliśmy pół godziny później. Postanowiłem zjeść obiad i położyć się spać, by wieczorem wyjść na miasto i korzystać z wolnego, póki jest.
Na obiad byłem pozytywnie nastawiony, niestety się zawiodłem. Liczyłem na kawał pożądanego mięcha z kartoflami, a tu podali nam bezglutenową papke, która nie miała smaku.
-Mogę prosić o coś, co nie będzie z przepisu Lewej?- zapytał Pazdan.
-Niestety chyba nie- odpowiedział Boruc i krzywo popatrzył na swój talerz.
-Ja to bym bigos zjadł- powiedział Jędza.
-To dawaj pokroimy Kapuche i będzie jak znalazł-zaśmiał sie Linetty.
Postanowiłem nie komentować zaistniałej sytuacji. Byłem jeszcze pod wpływem gazów mojego przyjaciela, więc nie chciałem wyjść na jakiegoś naćpanego.
Nie mogłem przełknąć tej papki, więc odszedłem od stołu i udałem się do swojego pokoju. Dobrze, że babcia dała mi te pierożki i bigos w słoikach. Podgrzałem sobie w pokojowej kuchence i zacząłem swój obiad.
Po popołudniowej drzemce miałem ochotę wyjść na miasto. Ale przecież nie pójdę sam.
-Elo Krysiu! Może masz ochote wyjść ze mną poderwać jakieś żabki?
-Aktualnie nie jestem w stanie. Siedzę na tronie i mam srake-odpowiedział i rozłączył się.
Biedny Grzegorz, czekała go długa noc w toalecie. Postanowiłem pójść sam. Ubrałem czarne spodnie i szarą koszulkę. Noc była ciepła, nie wziąłem bluzy. Ułożyłem włosy i mogłem wychodzić.
Przemierzałem oświetlone uliczki, które nocą miały swój urok. Przypominałem sobie, jak kiedyś chodziłem tędy z dziewczyną, a teraz chodzę sam. Widziałem dookoła przytulające się pary, ludzie oświadczali się sobie, a ja nadal byłem sam. Znalazłem się nagle pod Wieżą Eiffla i natrafilem na jakąś imprezke. Postanowiłem, że zostanę i rozejrzę się trochę. Impreza trwała już chyba dość długo. Ludzie tańczyli i dobrze się bawili. Przechodziłem koło stoiska z alkoholami, gdzie nagle dostrzegłem prezesa Bońka oraz trenera Nawałke w towarzystwie gromadki dziewczyn. Postanowiłem interweniować:
-A co się tu dzieje?
-A tak sobie rozmawiamy-odparł Zbysiu.
-Jasne, jasne. Takim staruchom romanse w głowie. Do żon dzwonić! Do dzieci! A nie flirty srirty tutaj! No! Skończyło się! Raz do hotelu!-krzyczałem, a oni patrzyli na mnie, jak na głupiego- a Wy dziewczynki chodźcie ze mną.
-Ty Maryśka zostań, lepiej do tego Wojtka to powoli córciu-powiedział Adam.
-Córciu? To wy z córkami randkujecie? Powaliło was czy jak?- nie wiedziałem co się dzieje, więc szybko udałem się do hotelowego pokoju.

Łączą nas fusy ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz