...zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.Do szkoły dostaliśmy się łodziami.Przed szkołą powitała nas Profesor McGonagall i razem z pierwszorocznymi poszłam na ceremonię przydziału.Zostałam wywołana jako pierwsza.Dyrektor Dumbledore założył na moją głowę Tiarę Przydziału.Byłam pewna ,że zaraz przydzieli mnie do Slitherinu.
-O ,panna McLean.Trzy pokolenia Ślizgonów.Czarownica czystej krwi ,ale...odważne serce,lojalność...już wiem.Gryffindor!
Zesztywniałam ,usłyszałam krzyki i oklaski ,usiadłam przy stole Gryfonów.Z nikim nie rozmawiałam ,nie słuchałam przemówienia Dumbledore'a.Byłam w szoku.Mama mnie zabije.
-Sophie!Sophie!-ocknęłam się ,zauważyłam ,że Syriusz siedzi obok mnie-Wszystko w porządku?
-Tak-rozejrzałam się i zauważyłam też Petera ,Remusa i Jamesa.-Nie mówiliście ,że jesteście Gryfonami.
-Bo nie pytałaś.
Zaśmiałam się sztucznie.Po uroczystej kolacji wraz z resztą Gryfonów udałam się do dormitorium.Prefekt naczelny pokazał mi moją sypialnię.Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju ,wszystko było czerwone lub złote(ewentualnie żółte).Ledwo przekroczyłam próg ,a przede mną stanęła rudowłosa dziewczyna z szerokim uśmiechem na ustach.
-Cześć ,ty pewnie jesteś ta nowa.Nazywam się Lily Evans.-nie zdążyłam odpowiedzieć ,bo dziewczyna złapała mnie za ręce i wciągnęła w głąb pokoju.Wśrodku na swoich łożkach siedziały jeszcze dwie dziewczyny.-A to są Alicia Longbottom i Mary McDonald.A jak ty się nazywasz?Opowiedz nam coś o sobie.
Wreszcie dała mi dojść do głosu.
-Nazywam się Sophie McLean.-zaczęłam siadając na wolnym łożku.-Dotąd uczyłam się w Beuxbatons ,ale z mamą się przeprowadziłyśmy i musiałam zmienić szkołę.
-A czym się interesujesz?
-Fascynują mnie eliksiry oraz zielarstwo ,w przyszłości chciałabym zostać uzdrowicielką.
Lily właśnie otwierała usta żeby coś powiedzieć ,ale przerwało jej pukanie do drzwi.
-Otworzę-powiedziała wstając z łóżka.
Lily otworzyła drzwi ,stał w nich nikt inny ,tylko James Potter.
-Cześć ,Lily.-powiedział nieśmiało.Byl tak skupiony na niej ,że nawet mnie nie zauważył.-Może miałabyś jutro czas ,moglibyśmy wybrać się na spacer po błoniach.
-Jasne ,czemu nie.-uśmiechnęła się-Może jutro po lekcjach?
-Tak ,to dobry pomysł...To...do jutra.-powiedział i czym prędzej wyszedł.
W tym momencie w głowie siedziało mi pytanie "To ty znasz Jamesa?" ,już otworzyłam usta aby je zadać ,ale uświadomiłam sobie ,że to głupie ,są od trzech lat w tym samym domu.Jak mogą się nie znać?
-Czy on nie jest cudowny?-powiedziała Lily rzucając się na łóżko.
-Owszem ,jest.-Mary potwierdziła jej słowa tym samym marzycielskim tonem co ona.
Lily sztyletowała ją wzrokiem.
-Spokojnie.-tłumaczyła się Mary ,chichocząc-Nie zamierzam ci go sprzątnąć z przed nosa.
-Mam nadzieje.-Lily nie spuszczała z niej podejrzliwego wzroku.
-Nie martw się ,mnie bardziej interesuje Syriusz.
-A widziałyście już plan lekcji?-Alicja zmieniła temat.-Transmutacja z samego rana ,a pózniej dwie godziny eliksirów...
-A na koniec jeszcze to wróżbiarstwo.-dokończyła za nią Mary.
YOU ARE READING
Cześć ,jestem Sophie.
FanfictionJest rok 1974 ,czternastoletnia czarownica ,Sophie McLean przenosi się ze szkoły Beauxbatons do Hogwartu ,gdzie poznaje Jamesa Pottera ,Syriusza Blacka ,Remusa Lupina i Petera Pettigrew.