Prolog

507 15 4
                                    

- Udajcie się do swoich klas, gdzie dostaniecie od wychowawców świadectwa - rozległ się głos dyrektora, znudzonego dwu godzinnym zakończeniem roku w liceum. Wszyscy wstali, przez co odgłos szurania krzeseł zagłuszył moją najlepszą przyjaciółkę Amy.

- co? - zapytałam przekrzykując tłum.

- widzimy się w sali - rzuciła i ruszyła w stronę wyjścia z auli. Ruszyłam razem z tłumem, który powoli zaczął się dzielić na grupki tworzące klasy. Koło mnie przechodzili rozweseleni chłopacy i całe zapłakane dziewczyny. Ja miałam obojętną minę, jak niektórzy pozostali. Liceum nie był to najszczęśliwszy okres w moim życiu, ale nie było najgorzej. Trzy lata po prostu przeleciały na nauce i krótkich spotkaniach z Amy.

Weszłam do sali, gdzie ludzie zajmowali pojedyncze miejsca. Usiadłam koło przyjaciółki, gdzie zawsze siedziałyśmy na matmie, ach ta pamiętna matematyka.

- Będzie mnie ciebie brakować - wyszeptała łamiącym się głosem. w jej oczach zbierały się łzy, które powoli zaczęły ciec po policzkach.

- nie płacz, bo się rozmażesz - szepnęłam i ją przytuliłam. Ścisnęła mnie w odpowiedzi i rozluźniła uścisk kiedy wychowawczyni weszła do klasy.

Kolejna godzina wspominania, jaką to byliśmy wspaniałą klasą i że na pewno będzie nas pamiętać. Czekałam tylko na to, aż zacznie rozdawać świadectwa i będę mogła wrócić do domu i zaszyć się ze słuchawkami na uszach w pokoju.

- Lily Bright - usłyszałam nauczycielkę. wstałam nieśpiesznie, biorąc po drodze kwiaty. Podeszłam do podstarzałej kobiety z siwizną na głowie.

Kobieta uścisnęła mnie i wręczyła mi świadectwo z czerwonym paskiem. Pracowałam na nie cały rok i gdy spojrzałam na pasek obok swojego nazwiska, poklepałam się mentalnie po plecach i szepnęłam "dobra robota". Wręczyłam kobiecie czerwone róże i usiadłam na swoim miejscu. Gdy już każdy miał świstek papieru w rękach, jako pierwsza wyszłam z klasy, a za mną cała klasa.

Ruszyłam w kierunku szafki, z której uprzednio zapomniałam wyciągnąć wszystkie rzeczy. Na korytarzu zostałam już sama. Zza rogu wyszła Amy z jej chłopakiem i w podskokach podeszła do mnie. - Idziesz z nami na imprezę? - rzuciła rozweselona, a po łzach nie było już śladu.

- nie, przepraszam, muszę pomóc mamie w pakowaniu. - rzuciłam pierwszą rzecz jaką przyszła mi na myśl.

- ach, kochana, no dobra, będziemy do siebie dzwonić! - uściskała mnie i wybiegła z Brainem przez drzwi frontowe.

westchnęłam lekko i biorąc rzeczy w rękę wyszłam na zewnątrz. Nikogo już nie było, a szkoła bez uczniów wyglądała jak wygłodniały potwór. Skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Miał być dopiero za piętnaście minut, więc postanowiłam, że pójdę na następny na pieszo.

Gdy szłam chodnikiem, usłyszałam nagle jak ktoś wykrzykuje moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronie biegnie chłopak. w jednej sekundzie był już przy mnie.

objął mnie i przytknął swoje wargi do moich. Przestraszona stałam bez ruchu, ale po chwili uchyliłam lekko usta. Całował mnie jeszcze przez chwilę, a potem puścił.

- bałem się, że już nigdy nie będę mógł tego zrobić - powiedział i rzucił się biegiem. osłupiała stałam i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. popatrzyłam tylko za nim jak skręca za róg, posyłając mi wesoły uśmiech.

Właśnie pocałował mnie Zayn Malik. Najprzystojniejszy chłopak w mojej byłej szkole.

my bad boy, my problem | Zayn MalikWhere stories live. Discover now