Zacząłem dość nisko...

428 21 26
                                    


     Głośne uderzenie przerwało nocną ciszę. Miała ona podarować mieszkańcom okolic odprężającą ciszę, zmieniła się jednak w koncert hałasu. Kolejne uderzenie, po chwili następne, jedno po drugim. Z każdą chwilą głośniejsze i przybierające na tempie.
     Kolejne drzewa padały na ziemię,  a ich już nie tak piękny puszłas podnosił warstwę kurzu i brudu. Kiedyś ona była trawą, teraz nie można było znaleźć w niej niczego oprócz brudu. Szus szus szus, kolejne zamachy ostrzami, padają kolejne drzewa. Kiedyś przepełnione nimi wzgórza i pagórki, miejsce pełne życia i radości... były teraz puste. Gdzie podziały się te wszystkie piękne kolory, krystalicznie czyste wody? Gdzie śpiew ptaków, ciche pomruki małych misiaków? Czy ktokolwiek o nich jeszcze pamiętał? Z dnia na dzień wszystko wyglądało tylko gorzej i gorzej.
     Puszłas na jeszcze tych żyjących drzewach był po prostu brzydki, brudny, jednak nikt się tym nie interesował. Wystarczy tylko wrzucić go do fabryki, tam zostanie tak przetworzony, że wyjdzie z niego idealny materiał na chciaki! Chciaki chciaki chciaki! Coś czego każdy potrzebuje, coś bez czego nie można przeżyć! Kogo obchodzą jakieśtam drzewa? No kogo? Nikogo.  Tylko sobie rosną, nawet już nie wyglądają ładnie, psują krajobraz. To nawet i lepiej, że przerabiamy je na chciaki.
     Ile ostało się zwierząt? Nieliczne misie obserwują bacznie to wszystko, łapią się za brzuchy z głodu. Drzewa już dawno przestały produkować soczyste owoce, czasami tylko udawało się znaleźć wyschniętą drobinę. Nikt ich nie dokarmiał, nikt nie przejmował się losem. Jedynie ludzie odstraszający je od drzew czasem coś do nich krzyknęli.
     Once-ler stał na balkonie już dobre pół godziny. Opierał się o barierkę, zdążyła już ją przykryć spora warstwa brudnego pyłu. Zakaszlał, strasznie ciężko było mu oddychać, zresztą nie tylko jemu. Zakrył twarz dłońmi, zaraz na nie spojrzał gdy tylko odsunął je od twarzy. Potem rozejrzał się wokół. Świat zmieniony całkowicie, co tu się stało? Gdzie się podziało to całe piękno? Co się stało z tym dobrodziejstwem natury, najpiękniejszym skarbem, jaki podarował mu świat? Przed oczami ma jeszcze wspomnienia - jego przyjazd tutaj, pierwsze chwile, budowa domku... Wszystko zniknęło, zostały tylko nieliczne resztki, one też zaraz znikną. Nie było też cienia wątpliwości - to on się do tego przyczynił. On, on i tylko on. Oczywiście, wpływ na to też mieli jego rodzice, ale to ON na to wszystko pozwolił... Potrząsnął głową, nie powinien na nikogo zwalać winy, wiedział o tym dobrze. Nie powinien też nigdy pozwolić na powstanie Greed-lera.

     Ponownie zakaszlał, nie potrafił oddychać tym powietrzem. Było takie ohydne, obrzydzało go. Od jakiego czasu takie go otacza? Już nawet nie pamiętał. Może nie chciał pamiętać? Chyba nikt by mu się nie zdziwił. Trwało to już długo, nawet gdyby chciał coś zrobić... Jego głos prawie się nie liczył. Firma się rozrasta, fabryka się rozrasta... I będzie rosła i rosła. A świat coraz bardziej wykłada się na ich dłoniach. Nikt nie chciał słuchać o zaprzestaniu, o przerwaniu... Jest popyt, musi być podaż. Trzeba sprostać oczekiwaniom klientów.
     Pamiętasz, Oncie? Pamiętasz, jak tu było kiedyś? Spójrz jak jest teraz. Jesteś z siebie dumny?
     Czasami słyszał taki głos w swojej głowie, przypominał mu o złamanej obietnicy. Miał wrażenie, że to Lorax wchodzi do jego głowy i przypomina mu. Przypomina... 
     Czy jest po co przypominać? Takie pytanie też sobie zadawał. O wyglądzie środowiska każdy zapomniał, a można o nim pisać książki. Woda? Chyba raczej kwas pomieszany ze szlamem. O chmurach szkoda mówić, bo nawet ich już nie ma. Zastąpił je czarny jak smoła smog. Wszędzie znajdujący się brud, śmieci na każdym kroku. Każdy wyrzuca pod siebie, nie ma czegoś takiego jak kosz na śmieci. 
    Jakie to jest brzydkie! Dlaczego w ogóle to się stało?! To nie miało tak być! To miało być jedno drzewo, tylko JEDNO!
     Może i gryzło go sumienie, ale i tak nie potrafił sobie z tym poradzić.

     Oparł brodę a dłoni, patrzył się w bliżej nieokreślony punkt w oddali. Przygryzł też wargę.
     Złamałeś słowo, Once-ler. Wiesz o tym.
     W chwilę drzwi w znajdującym się za nim pomieszczeniu się otworzyły, rozniósł się donośny huk. Nawet się nie odwracał, wiedział kto przyszedł. Rozpoznał po odgłosie obcasów, dźwięku łańcuszka oraz niepochlebiającym mruczeniu pod nosem.
     Oto przybył największy pan, najważniejsza osobistość. Ktoś, kto rządzi tym wszystkim i ma każdego w garści. Greed-ler we własnej osobie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 31, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

I don't need a ThneedWhere stories live. Discover now