Sad Song|| L.S. - one shot

551 45 12
                                    


Bez ciebie jestem tylko smutną piosenką...

Patrząc na wydarzenia z przeszłości, wiem na pewno, że wszystko co się kiedykolwiek wydarzyło musiało się stać, mimo że było ciężko, nie chciałem, żeby kiedykolwiek się poddał.

Nie zrobił tego. Żył, żyje i sprawia, że jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie, mając przy sobie moją rodzinę. Jednak myśl, że mogłoby tak nie być, jest wciąż tak samo dołująca jak na początku naszej znajomości.

***

Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, był kruchym siedemnastoletnim chłopcem. Karmelowa grzywka rozsypana po całym czole, błękitne, niestety też smutne oczy, blada skóra... Coś co sprawiało, że chciałem zgarnąć go w objęcia kiedy tylko przekroczył próg mojego gabinetu. Jednak nie mogłem tego zrobić, a jedyne co mi pozostało to posłanie mu delikatnego uśmiechu i zachowanie profesjonalizmu. W końcu miałem być jego psychologiem, a nie bawić się w podrywacza.

Wskazałem mu miejsce przy biurku:

- Siadaj. - Powiedziałem łagodnie. - Nazywam się Harry Styles, ale możesz mi mówić po imieniu.

Chłopak bez słowa zajął wskazane przeze mnie miejsce, wcześniej zdejmując kurtkę i zawieszając ją na oparciu fotela. Swój wzrok skupił na widoku za oknem gdzie dość mocno padał śnieg mimo że była dopiero końcówka listopada. Cóż, to z pewnością miła odmiana po deszczowej jesieni czy nawet części lata.

Westchnąłem ciężko na brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Postanowiłem dać mu chwilę i w tym czasie zapisałem kilka informacji dotyczących jego zachowania już na początku.

- Więc Louis, tak? - Odezwałem się ponownie, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. W odpowiedzi dostałem tylko skinienie głową. - Porozmawiasz ze mną? Nie chce zostać tylko z informacjami jakie podała mi twoja mama więc byłoby miło gdybyś postanowił ze mną pogadać, byłoby miło...

- Co mam powiedzieć? - Odezwał się w końcu, nie przenosząc jednak swojego wzroku na mnie. - Że umieram? Moje serce w każdym momencie może przestać bić, a ja umrę i będzie spokój. Mama nie będzie musiała wiecznie się zamartwiać o to czy dożyje kolejnego dnia, ja nie będę musiał się nad tym zastanawiać. - Prychnął pod nosem – Jestem pośmiewiskiem, nie mam znajomych, nie mogę nic robić i spędzam większość swojego czasu w szpitalu zamiast bawić się jak każdy normalny nastolatek. - Pokręcił głową i zamrugał kilkukrotnie zapewne chcąc pozbyć się łez, które w jednej chwili zalśniły na jego oczach.

- Nie zrozum mnie źle, ale chciałem, żebyś powiedział coś o sobie a nie o twoim sercu... - powiedziałem cicho, czym zyskałem jego zaskoczone spojrzenie. - Ja chce poznać ciebie, nie historię twojej choroby. - Wzruszyłem ramionami.

- Ale inni... - Zaczął, ale nie dałem mu dokończyć, kręcąc tylko głową.

- Ale ja nie jestem inni. Po co masz się dobijać mówiąc o czymś czego z całego serca nienawidzisz? - Uśmiechnął się słabo po czym pokiwał głową.

- Mam siedemnaście lat co zapewne wiesz z mojej karty... Właściwie to w wigilię skończę osiemnaście. Nie mam przyjaciół, zazwyczaj wszyscy odsuwają się ode mnie kiedy tylko mówię, że jestem chory. - Wzruszył ramionami. - Ale nie przywiązuję się do ludzi więc nie robi mi to żadnej różnicy.

Kiedy nasze pierwsze spotkanie dobiegło końca, wiedziałem, że chce pomóc temu chłopakowi bardziej niż komukolwiek innemu. Każde z kolejnych spotkań wyglądało podobnie, a zarazem inaczej jeśli porównać by je do wizyt moich innych pacjentów. Postępowałem z nim ostrożnie. Nie zmuszałem do mówienia o czymkolwiek. Jednak za każdym razem zauważałem jak obciąga rękawy bluzy, domyślając się, że coś ukrywa pod nimi. Widziałem tyle emocji na jego twarzy kiedy opowiadał jak to po raz kolejny został pominięty podczas gdy jego klasa planowała jakieś wspólne wyjście. Cieszyłem się jednak, że drobnymi krokami zdobywam jego zaufanie. W pewnym momencie zacząłem nawet odwozić go do domu po naszych spotkaniach, w głównej mierze przez to, że zasłabł raz w moim gabinecie, a jego mamie nie pasowało odbieranie go. I tak był moim ostatnim pacjentem więc nie sprawiało mi to zbyt wielu problemów.

Sad SongWhere stories live. Discover now