Rozdział I

3.2K 186 78
                                    

Kwietniowe popołudnie było wyjątkowo ciepłe. Promyki słońca, prawie bezchmurne niebo i świeże powietrze sprawiały, że siedzenie w domu byłoby grzechem, dlatego postanowiłam spędzić czas w moim ulubionym miejscu w ogrodzie.

Tak, to miejsce było moje na wyłączność.

Wiklinowy fotel i podnóżek z pniaka ocienione rozłożystą jabłonią - to właśnie tutaj uwielbiałam się zaszywać. Dzięki cieniowi mogłam korzystać z laptopa i oglądać The Big Bang Theory, a fakt, że to miejsce było położone w rogu porośniętego bluszczem ogrodzenia sprawiał, że miałam tu spokój. Z dala od mojego wrzeszczącego brata i płyt z kiepską muzyką, należących do mamy.

Tylko ja, orzechowa kawa i przygody Sheldona i Howarda.

Włączyłam serial i wyciągnęłam się na fotelu, starając się jednocześnie nie myśleć o wszystkich zadaniach, które muszę zrobić na jutro do szkoły. Byłam gdzieś w połowie odcinka, kiedy na nasz podjazd wjechała z łoskotem seledynowa toyota taty. Spojrzałam w tamtą stronę. Maska samochodu była wgnieciona. Kiedy auto zatrzymało się, zwisająca smętnie tablica rejestracyjna oderwała się i wylądowała na ziemi.

Tata trzasnął drzwiami i powędrował do domu z wiązką przekleństw pod nosem. Zanim wszedł, kopnął jeszcze z furią w stojącą na tarasie drewnianą ławę, ale zaraz potem pisnął z bólu.

- Cześć, tato! - zawołałam, wyjmując z ucha jedną słuchawkę.

- Cześć, Kelsy - mruknął i zniknął w drzwiach. Usłyszałam jak w domu rzuca o podłogę gazetą.

Na podwórku pojawiła się mama z jakimś poradnikiem dla ogrodników w ręku. Kiedy zobaczyła nasz samochód, prawie upuściła książkę na bruk.

- Richard! Pozwól tu na chwilę, dobrze?

Tata wyszedł przez drzwi tarasowe. Miał rozciągnięty krawat, tak jakby próbował go na siłę rozwiązać.

- Co to ma być? - mama wskazała na zniszczoną maskę.

- Zapytaj tego palanta, który jechał przede mną bez kierunkowskazu!

- Znowu miałeś stłuczkę? Mam nadzieję, że zadzwoniłeś na policję?

- Obrzuciłem jego samochód brzoskwiniami.

- Tymi, które miały być do ciasta?

Mama westchnęła. Mówiła jeszcze coś do taty, ale ja włożyłam słuchawki do uszu i wróciłam do mojego serialu. Miałam właśnie włączyć następny odcinek, kiedy bateria w moim komputerze padła, a to oznaczało, że musiałam wstać po kabel i powerbank.

Odstawiłam laptopa na trawę i pobiegłam do domu. Wyciągnęłam z szuflady w gabinecie potrzebne mi rzeczy i skierowałam się do drzwi wychodzących na podwórko. Tata stał w kuchni, wyglądając przez okno.

- Co jest grane? Przecież to ten facet od stłuczki! Co on tu do cholery robi?

Wyjrzałam przez okno. Na podjeździe sąsiedniego domu zatrzymał się samochód, z którego wysiadł szpakowaty mężczyzna, a zaraz za nim jakiś chłopak.

Tata się zirytował.

- Śledził mnie czy co?

- Oni chyba oglądają dom, tato.

Dwaj nieznajomi kręcili się po podjeździe. Stojący w sąsiedztwie dom jednorodzinny stał niezamieszkany już pół roku, może w końcu ktoś się tu wprowadzi?

Nagle na ulicę wtoczyła się ciężarówka z ogromnym napisem PRZEPROWADZKI.

- O nie - tata stęknął. - Tylko nie to.

Gdy pojazd zaparkował, na jezdnię zeskoczyło trzech tragarzy, którzy bezzwłocznie poczęli nosić dźwigać i wnosić do środka meble.


Sweet neighbourhood // Andrew GarfieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz