Część 2.

1.1K 35 1
                                    

W drodze do domu  postanowiłam podzielić się z najbliższymi tą cudowną wiadomością. W pierwszej kolejności wybrałam numer do swojego chłopaka Rafała. Byliśmy ze sobą już kilka ładnych lat.Wspierał mnie niezależnie od tego co robiłam i jaką decyzję podjęłam. Odebrał po kilku sygnałach
- Halo, Martyna? –usłyszałam w słuchawce jego ciepły głos
- Rafał! Nie uwierzysz! Dostałam tę pracę! Zaczynam od jutra! -zakomunikowałam podekscytowana.
- Tak? To super...słuchaj, muszę kończyć wiesz, mam spotkanie – powiedział mi dość oschle.
- Pa. - doprałam szybko.
Cała moja radość jakby gdzieś uleciała. Nagle zderzyłam się z dość brutalną rzeczywistością. Dlaczego tak zareagował? Kłębiło mi się w głowie tysiące myśli i żadnego racjonalnego wytłumaczenia.Ostatnio zauważyłam że ma coraz mniej czasu dla mnie i dla naszego związku. Nie powiem bolało mnie to, bo był dla mnie wszystkim.Spuściłam lekko głowę, włożyłam ręce do kieszeni płaszcza i przemierzyłam ostatnie metry. Kiedy weszłam do domu, ściągnęłam obuwie, odwiesiłam płaszcz, a klucze położyłam na komodzie stwierdziłam, że zrobię generalne porządki. Sprzątanie zawsze mnie uspokajało. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Zaczęłam od wycierania kurzy. Poprzesuwałam chyba wszystkie możliwe bibeloty i meble. Po skończonych czynnościach opadłam bezwładnie na kanapę.Włączyłam telewizor i bezmyślnie przyrzucałam kanały. W głowie wciąż miałam reakcję Rafała. Kubicka przecież on Cię kocha i na pewno był zajęty a Ty sobie zdrady wymyślasz! –zganiłam się w myślach. Posiedziałam tak jeszcze chwilę po czym stwierdziłam, że czas oddalić się do krainy Morfeusza, bo jutrzejszy poranek może być cięższy od dzisiejszego.
Kolejny dzień przywitał mnie słońcem, które już od świtu wpadało do mojej sypialni. Byłam taka szczęśliwa, że nie miałam najmniejszych problemów ze wstaniem. Stanęłam przed oknem zrobiłam kilka skłonów i przysiadów i z uśmiechem pomaszerowałam do łazienki by wziąć aromatyczny odświeżający prysznic. Punkt 7:00 stawiłam się pod moim nowym miejscem pracy.


Po drodze spotkałam doktora Banacha, który kazał mi się przebrać. Kwadrans później w pełnym umundurowaniu stawiłam się na odprawie. Nieśmiało weszłam do gabinetu. Od progu przywitał mnie Banach i trzech mężczyzn. Nie powiem jeden szczególnie zwrócił moją uwagę. Wysoki, dobrze zbudowany szatyn o cudownych karmelowych oczach i boskim uśmiechu. Zawiesiłam chyba na nim wzrok nieco dłużej niż powinnam bo usłyszałam za sobą chrząknięcie.
-Czy ja Pani przeszkadzam? - Padło pytanie z ust Banacha
-Słucham? Nie, skądże – odpowiedziałam speszona
Kubicka!- jak zwykle zganiłam się w myślach. Po odprawie podeszli do mnie wszyscy pozostali obecni i mi się przedstawili jednak jego nie  widziałam. Po zapoznaniu się z załogą poszłam do karetki by sprawdzić jej stan. Nagle pojawił się ON!
- Piotrek miło mi, wygląda na to że od dziś jeździmy razem – podał mi dłoń i wyszczerzył zęby w uśmiechu
- Martyna –odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Staliśmy chwilę wymieniając jakiejś uwagi i uprzejmości. Miałam wrażenie. że jego oczy świdrują mnie na wskroś. Nagle z letargu wyrwał nas głos przełożonego
- Dzieciaki później sobie pogadacie! Teraz mamy wezwanie! No, ruchy, ruchy – wydawał polecenia
Wskoczyłam na tył karetki i usadowiłam się namiejscu. Dasz radę! – pomyślałam i ruszyłam do pierwszego w swoim życiu wezwania...

Na przekór wszystkiemu i wszystkim. Czyli o Martynie i PiotrkuWhere stories live. Discover now