- Mogę... - Louis zatrzymuje się na chwilę i chrząka. - Czy to byłoby w porządku... gdybym go dotknął?

Harry bez chwili wahania kiwa głową i podpływa bliżej, unosząc ogon wyżej.

Louis powoli wyciąga rękę ale po chwili ją cofa, zastanawiając się, czy to nie za dużo. Harry jest, mimo wszystko, obcy. To tak, jak prosić przypadkową osobę o dotknięcie jej nóg. O Boże, Louis to taki zboczeniec.

Harry chyba czyta w jego myślach i widzi dylemat na twarzy chłopaka, bo macha wesoło ogonem i dotyka nim jego palców.

- No dalej - mówi, posyłając mu zachęcający uśmiech. - Jest w porządku, nie mam nic przeciwko.

Ciekawość i połysk łusek przekonują Louisa i kiwa głową, wyciągając rękę dalej i kładąc ją na środku ogona Harry'ego.

Na początku wydaje się chłodny, ponieważ woda ścieka w dół kilkoma strumieniami, ale pod nią kryje się ciepło. Ogon sprawia wrażenie mocnego i żywego, praktycznie pulsującego pod jego dotykiem.

Kompletnie oczarowany przesuwa rękę dalej, czując łuski pod opuszkami palców. Są gładkie, nieważne w którą stronę poruszy dłonią. Są bardziej jak jakieś płytki, a nie łuski, ale wciąż - są ciepłe i miękkie.

Podnosi wzrok na twarz Harry'ego by wygłosić jakiś komentarz, ale znów odbiera mu mowę.

Harry unosi się na wodzie, jego włosy kłębią się wokół jego głowy i układają w abstrakcyjne fale, jak na nieodkrytym dziele Van Gogha. Ma zamknięte oczy i delikatnie rozchylone usta, wygląda na naprawdę spokojnego. Gdy Louis znów porusza ręką, rzęsy Harry'ego trzepoczą i słyszy jego ciche westchnienie.

Louis wstrzymuje swoje ruchy i tylko patrzy na Harry'ego, głęboko przekonany, że to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział.

W końcu Harry orientuje się, że Louis przestał, więc otwiera oczy i mruga kilka razy z leniwym uśmiechem na twarzy. Chłopak odwzajemnia jego uśmiech i przez chwilę po prostu na siebie patrzą, a morze faluje wokół nich.

- Więc - zaczyna Harry, przerywając ciszę pomiędzy nimi. - Jestem teraz prawdziwy?

Louis śmieje się cicho ze zdumieniem. - Wciąż trochę mi ciężko, jeśli mam być szczery.

Harry wydyma wargę i przewraca się na brzuch, podpływając bliżej do Louisa. Podciąga się, opierając łokcie na brzegu skały i obnaża blady tors. Opiera podbródek na rękach i patrzy na Louisa z domniemaną poważną miną, ale chyba nie osiąga swojego celu. Jest na to zbyt uroczy.

- W takim razie będę musiał ci to udowodnić - mówi Harry, kołysząc swoim ogonem i ustawiając się w jednym miejscu, jakby nie miał zamiaru odejść, dopóki Louis mu nie uwierzy. - Pytaj mnie o jakieś rzeczy.

Louisa bawi jego determinacja i biorąc pod uwagę to, że ma teraz co najmniej tysiąc pytań, decyduje się na spełnienie prośby Harry'ego.

- Okej, więc jak teraz oddychasz? - pyta.

- Przez usta? - odpowiada Harry, unosząc brew, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Po fakcie Louis stwierdza, że chyba faktycznie tak jest.

- Cóż, tak, okej, ale co, kiedy jesteś pod wodą? Jak wtedy oddychasz?

- Przez skrzela.

Louis gapi się na niego. - Masz skrzela?

- Mhm, zobacz - mówi Harry i odwraca głowę, umieszczając kilka pasm włosów za uchem.

Louis pochyla się bardziej, żeby lepiej widzieć i faktycznie - kawałek poniżej jego ucha znajdują się skrzela. Niczym nie różnią się od tych rekinich, to tylko kilka niedużych kresek, które byłyby ledwie zauważalne, nawet gdyby nie przysłaniały ich długie włosy Harry'ego.

with your love we could breathe underwater // larry stylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz