01

380 21 6
                                    

-Johanna! Jo! Wstawaj! - mama potrząsała moim ramieniem abym w końcu wstała.

Przetarłam swoje oczy i wstałam z łóżka. Dziś dożynki, kolejni ludzie pojadą na krwawą rzeź do Kapitolu. Jeden chłopak i jedna dziewczyna. Mam cichą nadzieję, że w tym roku i za rok mnie to minie i będę sobie mogła żyć w spokoju, w domu mając może męża i pracując razem z Danii jako drwale w lesie. Ale przecież nadzieja jest matką głupich.

Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel, czasami w naszym dystrykcie (czyli rano) puszczają ciepłą wodę, żeby ludzie się nie  pochorowali.

Ubrałam na siebie zwykłą niebieską koszulkę i ciemne spodnie. Włosy przeczesałam starym grzebieniem i udałam się do kuchni. Na stole na talerzu leżały kanapki z serem, a obok szklanka z sokiem pomarańczowym. Uśmiechnęłam się do siebie i usiadłam obok mamy, która czytała gazetę.

- Boisz się? -spytała nie podnosząc wzroku znad pisma.

- Co będzie to będzie. Nie mamy na to wpływu co się wydarzy.

- Jeśli Cię jednak wylosują, obiecaj ,że wygrasz i wrócisz.

- Mamo, nie mogę obiecać, ale się postaram. Pamiętaj, że zawsze będę z Tobą w sercu, co by się nie wydarzyło. A gdy umrę, będę pilnować, żeby Tobie się nic nie stało.

- Kocham Cię Jo.

- Mamo ja też Cię kocham. - powiedziałam i wzięłam się za jedzenie mojego posiłku.

Nim się obejrzałam była już godzina jedenasta.O dwunastej musieliśmy być na placu przed ratuszem. Wstałam i ruszyłam do mojego pokoju. Ubrałam wcześniej przygotowaną czarną sukienkę i czarne balerinki. Ostatni raz przeczesałam włosy i wyszłam z domu. Mojej rodzicielki już w nim nie było pewnie poszła po panią Hard - mamę Danii. Powoli szłam w stronę rynku, oglądając uważnie okolicę. Bałam się, że jeśli zostanę wylosowana już nigdy tu nie wrócę. Gdy byłam już na rynku ustawiłąm się w kolejce, żeby nakłuli mi palec, a następnie kazali ustawić się z siedemnastolatkami. Szukałam wzrokiem Danii ale jej nie znalazłam.

Na scenę weszłaTiffanie opiekunka Trybutów (czyli dzieci idących na pewną śmierć) z dystryktu siódmego. Jej zadanie to przeprowadzenie dożynek i eksportowanie zawodników do Kapitolu.

- Witam, witam, witam. Szczęśliwych głodowych igrzysk i niech los zawsze Wam sprzyja. -powiedziała tym swoim piskliwym głosikiem z kapitolskim akcentem. - Najpierw panie.

Włożyła swoją dłoń do kuli z nazwiskami dziewczyn. Wyłania karteczkę i odczytała :

- Johanna Mason.

Zapadła cisza, a ja poczułam jak łzy spływały mi po policzku. To nie może być prawda.

- Cukiereczku gdzie jesteś? Chodź do nas.

Wyszłam z szeregu i poszłam na scenę, weszłam schodami i po chwili stanęłam obok Tiffanie.

Ona sama podeszła do kuli z nazwiskami chłopców i wyłoniła zdobycz.

- Jake Green. - mówi.

Chłopak o blond włosach i brązowych oczach skierował się na scenę. Znam go to syn krawca. Podaliśmy sobie ręce i idziemy do pałacu sprawiedliwości. Wpuścili mnie do pokoju z wielką sofą i telewizorem. Drzwi się otwierzyły, a w nich pojawia się mama.

- Proszę, nie płacz, będzie dobrze. Spróbuję wygrać, ale jeśli nie wyjdzie, Ty musisz być silna. Pamiętaj, że Cię Kocham.

- Ja Ciebie też kocham. - przytuliła mnie po czym wyszła.

Przez chwilę pomyślałam, że to koniec pożegnań ,ale do pomieszczenia weszła Danii i Jack. Danii mnie przytuliła i zaczęła szlochać.

- Danii nie płacz, jesteś krok bliżej do tego, aby przeżyć bez wylosowania na śmierć.

- Ale..mogą..ciebie..zabić..- wyjąkała.

- Ale Ty będziesz żyła. A teraz się uspokój, bo zalewanie łzami nic tu nie da.

- Kto to mówi?

- Danii mam plan - uśmiechnęłam się przez łzy.

- Niech los zawsze Ci sprzyja - powiedziała i wyszła. Został ze mną tylko Jack.

- Jo ja muszę Ci coś wyznać.. Ja się w Tobie zakochałem i te uczucie trwa od dawna ale nie byłem w stanie się przyznać.

- Jack to urocze. Ty też mi się podobasz, ale pewnie nie wrócę żywa także to nie ma sensu.

- Kocham Cię- powiedział w chwili gdy strażnik pokoju uświadomił mu, że czas pożegnań minął.

- Ja cię też kocham - szepnęłam ale on tego nie usłyszał.

Usiadłam na kanapie i rozpłakałam się na dobre.

Wyprowadzili mnie z pałacu sprawiedliwości i razem z Jakiem pojechaliśmy samochodem do pociągu, który zawiezie nas do Kapitolu.

***

xmisiayx

Przeżyć Igrzyska : Johanna MasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz