- Tak?

- Anastasia Crawford, jednak dostałam dobry numer – wita mnie głos Rebecki. W pierwszej chwili nie mam pojęcia, co powinnam odpowiedzieć. Skąd wiedziała, jak się ze mną skontaktować? Z telefonu Christiana? – Szczęście mi dopisuje.

- Czego ode mnie chcesz? – warczę, ignorując zdziwiony wyraz twarzy brunetki siedzącej obok.

- Mam głęboką nadzieję, że nie planowałaś niczego na dzisiaj. Powinnyśmy porozmawiać najszybciej, jak to możliwe.

Marszczę brwi, przez moment analizując usłyszane słowa. Rebecca Calvano ma do mnie jakąś sprawę i to na tyle ważną, że zadała sobie trud zdobycia mojego numeru telefonu. Przełykam nerwowo ślinę, zanim się odzywam.

- Co masz na myśli? – wprawdzie nie jest to zdanie, które aktualnie chciałam wypowiedzieć, lecz jestem z siebie dumna, iż w ogóle dałam radę coś z siebie wykrztusić.

- Nie chcę psuć niespodzianki, dowiesz się wszystkiego na miejscu. O dwudziestej w Almanac na Piątej Alei. Wiesz, gdzie to jest? – pyta z powątpiewaniem. Szczerze mówiąc, nie bardzo mam pojęcie o umiejscowieniu danej restauracji, lecz nie zamierzam dać jej satysfakcji i przeświadczenia, że jest lepsza ode mnie.

- Poradzę sobie, spokojnie. Do zobaczenia.

Ściskam telefon w dłoni jeszcze chwilę po zakończeniu rozmowy. Przygryzam nerwowo wnętrze policzka, dopóki nie czuję bólu i metalicznego posmaku krwi w ustach.

Dzisiejszy wieczór jednak nie będzie należał do zwyczajnych. W mojej głowie kłębią się setki myśli. Wiele pytań, lecz ani jednej odpowiedzi. Dlaczego? Podejrzewa coś, tego jestem pewna. Zapewne jest wściekła, ponieważ jakaś nic nieznacząca podwładna miała czelność spojrzeć na jej mężczyznę. Nic dziwnego, też bym była. A tak muszę wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i udowodnić jej oraz sobie, że teraz moja kolej na wygraną. Moja kolej na triumf.

- Co się stało?

- Nic takiego – odpowiadam, a uśmiech sam ciśnie mi się na usta. Ariana za moment będzie w swoim żywiole. – Ale potem będziesz musiała mi w czymś pomóc.

~*~

- Ty to będziesz sprzątać – ostrzegam, ogarniając wzrokiem kilka stosów ubrań walających się po podłodze w mojej sypialni. Jeśli chodzi o dobór odpowiednich butów do sukienki, czy podkreślający oczy cień do powiek, brunetka jest w tym absolutnym mistrzem. Rano zawsze stoi co najmniej kilkanaście minut przed lustrem i zastanawia się nad kolorem bluzki, lecz za każdym razem efekt jest spektakularny. Współpracowała z wieloma stylistami. Tymi znanymi i tymi stawiającymi pierwsze kroki w branży. Przez to za każdym razem, gdy wybieramy się na wspólne zakupy, w moich rękach ląduje coś poleconego przez nią. Dotychczas jeszcze tego nie żałowałam.

- Tak, tak. Ale teraz cicho, bo jestem geniuszem – mówi triumfalnie, krzyżując ręce na piersi. – Masz godzinę, więc proponuję ci się powoli zbierać. Nie chcesz chyba kazać dziewczynie twojego faceta na siebie czekać.

- Przeginasz.

- Też cię kocham.

Ostatni raz ogarniam wzrokiem swe odbicie, przeczesując prawą dłonią włosy. Nie wyglądam źle... powiedziałabym nawet, iż całkiem dobrze. Czarne szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie, tego samego koloru ołówkowa spódnica sięgająca mi do połowy uda oraz bordowa materiałowa koszula. Całość dopełnia delikatny makijaż oraz złoty naszyjnik-łańcuch. Uśmiecham się sama do siebie i ostatni raz poprawiam błyszczyk na ustach.

- Nie daj jej się, okay? – słyszę, co odrobinę dodaje mi pewności siebie. Założę się, że Christian nie ma o niczym pojęcia i raczej nie byłby zadowolony z naszego spotkania. Rebecca na pewno mu nie powiedziała. Bo i po co? Ja też nie będę w tej sprawie szczególnie wylewna. Coś czuję, że będzie ono wyjątkowo owocne.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ