- Jedna czy dwie osoby myślą, że ze sobą spaliśmy. Wielkie halo! – otwieram usta, by jakoś skomentować wypowiedź mężczyzny, lecz w tej właśnie chwili drzwi windy otwierają się i przez nieznajomą mi kobietę nie możemy swobodnie kontynuować naszej rozmowy.

Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej – nie chcę, by Kevin wyobrażał sobie nie wiadomo co. Nie mogę winić go za to, że ktoś nudził się tak bardzo, by wymyślić te brednie... nie jest tutaj jedynym odpowiedzialnym.

- Po prostu o tym nie rozmawiajmy – proszę, po czym obieramy dwa różne kierunki i tracimy się z pola widzenia. Doskonale wiem, iż nie powinnam brać do siebie wszystkiego, co na mój temat mówią inni. Góra za dwa dni znajdą sobie kolejny gorący temat, a mnie zostawią w spokoju. Właściwie już zostawili, teraz na świeczniku jest nowa sensacja. Meredith z księgowości tydzień temu urodziła bliźniaki, a każdy zastanawia się, jak będą miały na imię.

Posyłam niewinny uśmiech w kierunku Christiana, który bacznie mi się przygląda. Mijam go bez słowa, udając się do swojego stanowiska. On jednak nie odpuszcza. Nie może cały czas mnie kontrolować, lecz moje apele jedynie odbijają się echem. Nie wiem, czy to dlatego, że naprawdę się mną przejmuje i nie chce narażać na głupstwa ze strony Kevina, czy po prostu traktuje jak swoją własność i w subtelny sposób na każdym kroku to okazuje.

Znając go, bardziej skłaniałabym się co do tej drugiej wersji. Cóż, sama na to zapracowałam, więc teraz nie mam prawa mościć do nikogo pretensji. Co najwyżej do siebie.

- Mam mu coś powiedzieć? – pyta, ogarniając pożądliwym wzrokiem całe moje ciało.

Rozglądam się, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie chcę ryzykować, ustaliliśmy przecież, że w miejscu pracy będziemy się hamować.

- Panie Brewer, bez negatywnych emocji, proszę – lekko pociągam go za krawat, by zmniejszyć odległość między nami.

- Chodź, jesteś mi potrzebna.

Wchodzimy do jego biura, a Christian zamyka za nami drzwi. Przygryzam wnętrze policzka, gdy obserwuję, jak zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Za nim rozciąga się niesamowita panorama Nowego Jorku, w swoim królestwie może czuć się jak Pan Świata.

Przynajmniej mojego świata.

- Więc o co chodzi? – zaczynam, chcąc zająć czymś niesforne myśli.

Przez cały czas staram się zachować odpowiedni dystans. Nie mogę pozwolić sobie na chwilę zapomnienia, nie tutaj. Mam skupić się na obowiązkach, a dopiero po ich wypełnieniu zrobić coś, czego absolutnie nie powinnam. Obecność w biurze kogoś trzeciego zdecydowanie ułatwiłaby mi całą sprawę, w czyimś towarzystwie mężczyzna traktuje mnie jedynie jak swą podwładną... czyli tak, jak winien to robić cały czas.

- Nie musisz się mnie bać, Anastasio – mówi nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. Mogłabym oczywiście zacząć się tłumaczyć i zdementować te słowa, lecz chytry uśmieszek na jego twarzy nie wymaga zbędnego komentarza. Jestem bardzo przewidywalna.

- Skąd ten pomysł? – pytam niewinnie, poprawiając sukienkę.

- Widzę to nawet teraz. Za każdym razem, gdy jesteśmy sami w jednym pomieszczeniu – zauważa, niechętnie przyznaję mu rację.

- Po kilku tygodniach wiesz o mnie wszystko? – unoszę brwi. Doskonale znam odpowiedź, lecz chcę ją usłyszeć od niego. Czyta ze mnie jak z otwartej księgi, choć kilka szczegółów z mojego życia wciąż pozostaje mu nieznanych. I to tych ważniejszych szczegółów. Każda kobieta musi przecież mieć jakieś swoje tajemnice. Bez nich nie byłaby sobą, czyż nie?

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now