Kot i Czaruś

2.1K 259 64
                                    



Jak domyślić się nietrudno, kąpanie kota do najprzyjemniejszych czynności nie należało. Tym bardziej, kiedy ten miota się i miauczy jakby co najmniej zdzierano z niego skórę. Żywcem. Sibrina westchnęła, próbując utrzymać Dahę w drewnianej bali wypełnionej wodą i kolorową pianą. Jakkolwiek by się starała, nie była w stanie utrzymać kocura jedną ręką, by móc wylać mu na grzbiet przygotowaną przez siebie miksturę. Walka była zacięta, żadna ze stron nie planowała ustąpić w najbliższym czasie, którego w sumie w nadmiarze nie mieli, bo noc nadchodziła wielkimi krokami. Co się z tym wiąże, dziewczyna miała nadzieję polatać na miotle, jak co wieczór, rozkoszując się lekkim wietrzykiem i zapachem otaczającego ją lasu. Całe to miauczenie, chlapanie i wyrywanie się zirytowało ją do tego stopnia, że krzyknęła w końcu:

- Na ogon lodowej salamandry, czemu się tak bronisz, przecież to tylko kąpiel!

-Instynkt mi podpowiada, że powinienem - kot syknął.

Uparcie próbował wydostać się z wody, która pokrywała już ponad połowę podłogi w łazience. Zaczynało się robić niebezpiecznie, bo podłoga zrobiła się śliska i, chyba tylko siłą woli, Sibrina broniła się przed wylądowaniem w bali. Kąpiel kota to w końcu nie kąpiel czarownicy. Ona nie bała się wody, więc wyglądało to zdecydowanie dużo bardziej elegancko.

-Wcześniej przecież byłeś człowiekiem i lubiłeś kąpiele...

- A ty skąd to możesz wiedzieć, co?

-Babuszka mi opowiadała, że pewnego razu, kiedy kąpała się w jeziorze niedaleko, zobaczyła młodzieńca, który spojrzał jej woczy i beztrosko zaczął...

- Nie kończ, ja pamiętam! - Daha wydarł się głośno, machając łebkiem. Osłabił swoją czujność, dzięki czemu czarownica zdążyła złapać butelkę i oblać go całego miksturą.

Kot fuknął naburmuszony, parskając i skacząc w bali, jakby zamieniła go w kangura. Przez chwilę Sibrina zastanawiała się, czy faktycznie udało jej się prawidłowo przygotować wywar, czy nieświadomie zaczarowała go w radośnie podskakujące zwierzątko niedomowe. Po chwili wskoczył cały pod wodę i miotał się tak, że pierwszą rzeczą, którą dziewczyna uczyniła było ruszenie mu na ratunek. Chyba się topił. Kiedy ona przechylała się przez krawędź i próbowała wyciągnąć z wody kotłujące się stworzenie, Daha niemal wyfrunął w przestworza. Leciał jak na skrzydłach do momentu, aż rzucił jej się na szyję. Minęły dosłownie sekundy, a czarownica była cała przemoczona. Momentalnie obudziła się w niej chęć, aby faktycznie tego futrzaka utopić i już niczym się nie przejmować. Tylko jakiś irytujący głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że nie, przecież nie można tak przyjaciół traktować.

- Zmyj to ze mnie, Sibrino, to tak ohydnie śmierdzi!

-Jakbyś stał spokojnie, to bym nałożyła go od razu z szamponem, ale ty musiałeś zaczynać te swoje wybryki! - krzyknęła niecierpliwie.

Kot prawie się uspokoił, co jakiś czas tylko nerwowo wierzgając. Wepchnęła go z powrotem do bali, oblewając kolejnym płynem, tym razem o zapachu aloesu. Kiedy wreszcie wyjęła go z wody, przytulił się do niej, jak dziecko, które widzi swoją matkę po długiej nieobecności. Skoro szaty i tak były już mokre to zachowanie Dahy wydało się całkiem miłe i urocze. Jak widać i jemu zdarza się być prawdziwym kotem.

-Jesteś mi ratunkiem, o wielka, wszechmogąca córo Hekate!

-Uspokój się lepiej i wskakuj w ręcznik!

-Czekaj, okazuję ci wdzięczność! - powiedział, mrucząc przejmująco.

- To okaż szacunek moim szatom, które zaraz będą nadawać się jedynie na ścierki do podłogi. Zobacz no, całe są mokre! Na ziemię... i to już!

Hokus PokusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz